...pozostała pamięć,
zakotwiczona
w egipskim niebie...
w bramie innego świata
wiatr ukamienował piach na wieki
ostre kręgi Wadi Hitan
ranią stopy
wielbłądy prawie ślepe
w kolejce do ludzkich marzeń
wędrują posłusznie
trud maluje obłęd w oczach
spiekota nie odpuszcza intruzom
wszyscy są równi
arafatka sucha jak pieprz
szczelnie przylega
do wyobraźni
a wszędobylski piasek
wbija się w jaskrawe słońce
kopyta rozpryskują tropik
skalne ostańce zadziwiają kształtem
barw nie zliczysz
brąz beż biel to znowu
i znowu inność
kuriozalna architektura
rozdziela skaliste płaskowyże
paleta wielobarwnych pejzaży
napawa szaleństwem
czy nie zbłądzą
&
droga po horyzont
w labiryncie postrzępionych wzgórz
drzemią legendy
bezkres ogarnęła cisza
tylko okrutny chamsin
rozwiewa szlaki
w środku pustyni
język zasycha
w gardle na kość
gdy trzepocze zbuntowany wzrok
lewituje w kroplach
Wadi El Rayan
nad ciemno rdzawą
płachtą w przestrzeni
omamy wyplatają w głowie
kosze pełne
soczystych myśli
noc kładzie cień na grzbietach
biegną godziny aż po świt
strudzeni wędrowcy już śpią
zasztyletowano pęcherze
ożywiając dziwną miksturę
niebo śmieje się gwiazdami
z premedytacją milczy
kocha dromadery
tyle wysiłku gehenny
dla pazernego człowieka
o świcie zapiaszczeni ludzie
wyruszą
w stronę mamony
&
chmury łamią
odcienie nieba
w pierzaste ornamenty
czas falowanych ławic
przenosi pustynne miraże
wprost pod stopy
zachodzącego słońca
bezdrożne skamieliny
wyżłobił pazerny cyklon
i nagłe inny świat
w jej myślach
szumią błękitne krople
złudzenie znowu wiatr
udrapował kolejny barbakan
jednogarbne cienie
płyną w zwichrowanej wyobraźni
powoli krok po kroku
śladami sprzed wieków
znaczą byt
czego szukają w zwałach
bezbarwnego kruszcu
któż to wie
&
brnie przez pustkowie
gdzie obłęd graniczy z krzykiem
w oceanie bursztynowej masy
słów nie usłyszy nikt
podmuch oplata ciało
nurzane w tumanach piachu
zostaje łopot
przerażonych myśli
w dolinie królów
cisza owiewa tajemnicą
skalne manowce
by po północy
wędrować do przeszłości
natchniona czasem
gdzie legenda
pulsuje w kamiennych kurhanach
lawirują w głowie
niczym obłoki
ludzkie losy
&
bezdomny sirocco łaskocze ciało
a jednak chce plątać oczy
w dalekich przestrzeniach
jeszcze chce
biegnie bez opamiętania
po bezgranicznych wydmach
pustynia wciąż żyje
ostatkiem sił zbiera
resztki dawnych wspomnień
już nie ma
i nigdy nie będzie,
słów ciepłych
jak pomarańczowe słońce
pozostała pamięć
zakotwiczona
w egipskim niebie

Statystyki: autor: Gajka — 20 mar 2025, 23:34