Wiele osób doświadcza tego we śnie. "Koszmarne uczucie". Powód zaskakuje

1 tydzień temu
- Dziwna, instynktowna reakcja, która sprawdzała się przez ponad 95% naszego ziemskiego czasu, w tej chwili jest echem pradawnych dni. Ewolucyjny mechanizm przetrwania zamienił się w cudaczny tik. Jest tak realistyczny, iż musiał pierwotnie pełnić naprawdę istotną funkcję i być może uratował całą rzeszę ludzkich praistnień - czytamy w książce "Dlaczego koty boją się ogórków?" dr Agnieszki Defus . Dzięki uprzejmości Wydawnictwa MANDO publikujemy jej fragment.
Moment, kiedy zasypiamy, bywa całkiem przyjemny. Jedną nogą już jesteśmy w krainie snów, drugą w stanie świadomości. Te pierwsze sny, a adekwatnie półsny, potrafią jednak dawać w kość i to zaskakująco często. Niech podniosą rękę w górę wszyscy, którzy kiedykolwiek w trakcie zasypiania doświadczyli koszmarnego uczucia spadania, upadania, potknięcia i wszystkich temu podobnych uporczywych zwrotów sennych akcji. Ciało zwykle reaguje wtedy dreszczem i bez większych skrupułów gwałtownie wybudza nas z nieprzyjemnej zasadzki. Uff, to tylko sen. Wciąż jesteśmy w łóżku, nie ma żadnych podejrzanych okoliczności, żadnych przepaści, zbyt śliskich schodów, dziur w ziemi i im podobnych.
REKLAMA


Zobacz wideo ADHD u dorosłych. Psycholożka wymienia konkretne objawy:


Dlaczego tak często spadamy we śnie?
Dotyczy to w zasadzie każdego z nas, bez wyjątku. Jak okiem sięgnąć, każde pokolenie wstecz. Czy pramatka również doświadczała takiego osobliwego uczucia? Czy jej ciało także wybudzało ją nagłymi i niekontrolowanymi skurczami mięśni? Wiele wskazuje na to, iż tak. Kiedy jeszcze większość swoich dni, a przede wszystkim nocy, spędzała na drzewie, wówczas to właśnie gwałtowne wybudzenie na skutek dreszczu mogło uratować jej życie i w następstwie stworzyć reprodukcyjną szansę, która za jakieś sto tysięcy generacji mogła dać ci możliwość zaistnienia na tym świecie. Zgadza się, to, co teraz wywołuje konsternację, pierwotnie miało chronić życie.
Dlaczego tak często spadamy we śnie? Materiały prasowe//Wydawnictwo MANDO
Kiedy pramatka zasypiała na gałęzi, wówczas jej mięśnie, wraz z zapadaniem w sen, zaczynały się rozluźniać, podobnie jak twoje teraz. jeżeli jednak śpi się na wysokości paru metrów nad ziemią, to nie to samo odczucie, jak w sytuacji, kiedy Noc jest się rozłożonym na wygodnym i porządnie pościelonym łóżku. W pierwszym przypadku może wiązać się ono z bardzo dużym zagrożeniem. Dlatego wciąż jeszcze mały mózg pramatki, o wielkości pewnie nieco przekraczającej rozmiar grejpfruta, interpretował to rozluźnienie jako ryzyko upadku i w rezultacie wysyłał sygnał aktywujący, który mógł wybudzić śpiącą i uchronić przed niebezpieczeństwem.
Dziwna, instynktowna reakcja, która sprawdzała się przez ponad 95% naszego ziemskiego czasu, w tej chwili jest echem pradawnych dni. Ewolucyjny mechanizm przetrwania zamienił się w cudaczny tik. Jest tak realistyczny, iż musiał pierwotnie pełnić naprawdę istotną funkcję i być może uratował całą rzeszę ludzkich praistnień. interesujące tylko, czy także i pramatka go odczuwała wtedy, na pierwszej drzemce na ziemi, kiedy nie był jej dłużej potrzebny.


Oczywiście nie wiemy dokładnie, dlaczego adekwatnie zdecydowała się na zejście z drzewa, uruchamiając przy tym całą serię zmian. Czy była to ciekawość? Chęć sięgnięcia po dodatkowe zasoby pokarmowe? Współzawodnictwo i zaciekła rywalizacja? A może drzewo samo wyprosiło ją ze swojej bujnej korony? Regularnie nawiedzające Ziemię okresy zlodowacenia potrafiły trwać setki tysięcy lat i były bolesnym atakiem planetarnego klimatu. Do tego dochodziły zmiany w ziemskich przepływach powietrza, które również potrafiły sporo namieszać. Być może więc jedno ze zlodowaceń do łagodnego do tej pory klimatu przywiało podmuchy nieprzyjemnego zimnego i suchego powietrza, które afrykańskie dżungle stopniowo przekształcało w rozległe trawiaste sawanny? Być może pramatka nie miała wyboru – kiedy drzewa znikają, jedno po drugim, wówczas tym, co zaczyna się liczyć, jest stabilny grunt pod nogami.
Wiele osób doświadcza tego we śnie. 'Koszmarne uczucie'. Powód zaskakuje OWL_VISION_STUDIO//shutterstock
Dwie nogi pozwoliły nam zajść dalej niż komukolwiek innemu
Kiedy więc udała się w stronę rozciągniętej po horyzont sawanny, w żaden sposób nie była świadoma tego, iż oto właśnie wydziela odrębną ewolucyjną linię, która za parę milionów lat będzie oznaczała już tylko jednego przedstawiciela rodzaju Homo. Na pewno dążyła do tego, aby poruszać się na dwóch kończynach. Pewnie niezdarnie i chybotliwie, gdyż jej stopy wciąż posiadały charakterystyczny odchylony palec, który ułatwia chwytanie gałęzi drzew, jednak, mimo wszystko, musiał to być już zdecydowanie pewniejszy krok. Ta rozwijająca się dwunożność, która dziś tak wyraziście odróżnia ludzi od reszty ssaków, wówczas pozwoliła jej na trwałe oddzielić się od szympansów i pożegnać na zawsze naszego ostatniego wspólnego przodka. Choć wiązała się, niestety, z pewnym koszmarem, który towarzyszy nam do dziś, mianowicie z wąską, usztywnioną miednicą, która jest w stanie unieść ciężar spoczywającej na niej górnej części ciała. Gdy do chodzenia wykorzystujesz przednie kończyny, wówczas spora część twojego ciała może opierać się na stworzonym w ten sposób systemie czteropodporowym.
Kiedy jednak dwie podpory decydują się na radykalną zmianę funkcji, wówczas twoja anatomia musi zostać zupełnie zmieniona. Ogromna część grawitacyjnej roboty spada na miednicę, która od dzisiaj musi być podtrzymującym wszystko stabilnym stelażem. To dla pramatki i wszystkich jej potomkiń miało fatalne skutki. Przekształcona i usztywniona miednica oznacza zwężenie kanału rodnego. Możesz chodzić na dwóch nogach, ale w zamian natura rzuca na ciebie wielkie przekleństwo – niezwykle bolesne i trudne wydawanie na świat potomstwa. Śmiertelność okołoporodowa boleśnie wzrasta. Aby coś z tym zrobić, na świat trzeba zacząć wydawać dzieci, które są w stanie przecisnąć się przez tak wąski przesmyk. Ich mózg nie może być więc zbyt duży, a kości czaszki muszą być odpowiednio elastyczne. A to oznacza jedno: dzieci muszą urodzić się dużo wcześniej, jako „wcześniaki". Są zupełnie bezbronne, niezdatne do funkcjonowania bez matki. Od tej pory musi się ona nimi opiekować przez kilka kolejnych lat. Oto jedna z bardziej znamiennych cech rodzaju Homo – okres zależności dziecka od dorosłego jest jednym z najdłuższych.
Idź do oryginalnego materiału