Weterynarze odpowiadają Richardson po oświadczeniach nt. śmierci jej psa. "Deprecjonuje nasz zawód"

14 godzin temu
Krzywdzące, niesprawiedliwe i godzą w dobre imię lekarzy weterynarii - tak Krajowa Izba Lekarsko-Weterynaryjna określiła słowa i zarzuty Moniki Richardson pod adresem weterynarzy. Dziennikarka skrytykowała lekarzy po śmierci swojego psa.Oświadczenie weterynarzy po słowach RichardsonKrajowa Izba Lekarsko-Weterynaryjna opublikowała we wtorek przed południem oświadczenie, odnoszące się do publicznych wypowiedzi Moniki Richardson, które dziennikarka opublikowała po odejściu swojego psa. Poddała w wątpliwość działania kliniki weterynaryjnej i opublikowała dane placówki i jej dyrektora. "Jako środowisko lekarzy weterynarii rozumiemy ból towarzyszący utracie ukochanego zwierzęcia - dla wielu z nas to także osobista, emocjonalna codzienność" - czytamy. Lekarze podkreślili, iż każdego dnia podejmują trudne decyzje, kierując się dobrem pacjentów i ich opiekunów. "Jednocześnie, z ubolewaniem stanowczo protestujemy przeciwko formie i językowi, jakich pani Monika Richardson używa w swoich publicznych wypowiedziach na temat lekarzy weterynarii, które wprost deprecjonują nasz zawód" - podkreślili medycy.
REKLAMA


"Krzywdzące i niesprawiedliwe"Dalej lekarze określili zwroty użyte przez Richardson jako "krzywdzące, niesprawiedliwe i takie, które godzą w dobre imię lekarzy weterynarii". "Nie możemy milczeć, gdy lekarzom weterynarii przypisuje się intencje i działania sprzeczne a etyką zawodową, podważając w oczach opinii publicznej zaufanie do całej grupy zawodowej" - dodano. Lekarze wskazali, iż słowna agresja wobec ich grupy zawodowej to narastający problem i zaapelowali o rozwagę, szacunek i powściągliwość.


Zobacz wideo


Wypadki z udziałem hulajnóg elektrycznych


Oświadczenie Moniki Richardson po śmierci psaW piątek 25 lipca dziennikarka opublikowała na Facebooku post, w którym na początku podziękowała fanom za słowa wsparcia w związku z odejściem jej zwierzaka. "Ale jest też wiele pytań o to, gdzie zmarł mój ukochany spaniel. Zostawiam więc tutaj nazwę kliniki i nazwisko jej dyrektora, a także rachunek, który musiałam zapłacić za cztery ostatnie godziny życia Paco" - napisała Richardson i opublikowała nazwę kliniki, zdjęcie, imię i nazwisko jej dyrektora oraz szczegółowy rachunek. Jedyne dane, które zostały ukryte to adres Moniki Richardson. "Wiecie, ja się nie znam oczywiście, ale wydaje mi się, iż czegoś tutaj zabrakło. Jakiejś elementarnej przyzwoitości, odrobiny empatii. Mam wrażenie, iż coś się zepsuło podczas zamiany pacjenta na klienta, a opisu leczenia na 'raport sprzedaży'. Ale może się mylę. Mimo mojego wieku i mimo utraty wielu bliskich, to było pierwsze zwierzę - członek rodziny - którego śmierć przeżyłam" - napisała dziennikarka. I dodała: "Dbajcie o swoich Przyjaciół". Czytaj również: "Podpalenia w Polsce. ABW: Kolumbijczyk działał na zlecenie rosyjskiego wywiadu".Źródła: Krajowa Izba Lekarsko-Weterynaryjna/Facebook, Monika Richardson/Facebook
Idź do oryginalnego materiału