Warto to wiedzieć. Te marki kosmetyczne nie testują swoich produktów na zwierzętach

4 godzin temu
24 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Zwierząt Laboratoryjnych – dzień poświęcony uświadamianiu społeczeństwa o cierpieniu zwierząt wykorzystywanych w badaniach naukowych. To ważna okazja, by zatrzymać się na moment i zastanowić nad losem milionów zwierząt, które każdego roku padają ofiarą testów medycznych, chemicznych i kosmetycznych. W artykule bierzemy pod lupę branżę beauty i przemysł kosmetyczny. Które firmy działają etycznie? Sprawdziliśmy


Choć rozwój nauki i technologii daje nam dziś dostęp do coraz bardziej zaawansowanych i bezpiecznych alternatyw, wiele firm wciąż wykorzystuje żywe organizmy do sprawdzania bezpieczeństwa produktów. Cierpienie, stres, przymus – to codzienność dla zwierząt zamkniętych w laboratoriach.

Zakazy testowania kosmetyków na zwierzętach – gdzie prawo chroni zwierzęta, a gdzie wciąż zawodzi?


W 2013 roku Unia Europejska i Wielka Brytania wprowadziły całkowity zakaz testowania kosmetyków na zwierzętach oraz sprzedaży takich produktów na swoim rynku. Decyzja ta była efektem wieloletnich starań organizacji prozwierzęcych oraz postępu w rozwoju alternatywnych metod testowania.

Jak czytamy na stronie organizacji Humane World for Animals, podobne regulacje przyjęły także inne kraje, takie jak Kanada, Indie, Izrael, Norwegia, Islandia, Szwajcaria, Meksyk, Australia, Brazylia, Kolumbia, Ekwador, Gwatemala, Nowa Zelandia, Korea Południowa, Tajwan i Turcja.

W Stanach Zjednoczonych nie ma ogólnokrajowego zakazu testowania kosmetyków na zwierzętach. Jednakże niektóre stany, takie jak Kalifornia, Hawaje, Illinois, Luizjana, Maine, Maryland, Nevada, New Jersey, Nowy Jork, Oregon, Wirginia i Waszyngton, wprowadziły własne przepisy w celu zakończenia sprzedaży kosmetyków testowanych na zwierzętach.

Między etykietką a rzeczywistością: Cała prawda o przemyśle kosmetycznym


Choć żyjemy w czasach dynamicznego rozwoju technologii i rosnącej empatii wobec zwierząt, wciąż istnieją marki, które nie zrezygnowały z testowania swoich produktów na zwierzętach (nierzadko ukrywając ten fakt przed klientami). Mimo dostępności alternatywnych metod, testy na zwierzętach przez cały czas są stosowane przez część przemysłu kosmetycznego, szczególnie w krajach takich jak Chiny, gdzie są one w wielu przypadkach obowiązkowe.

Firmy, które sprzedają swoje produkty na chińskim rynku, muszą liczyć się z obowiązkiem testów na zwierzętach, ponieważ tamtejsze prawo w wielu przypadkach tego wymaga (choć w ostatnich latach przepisy te ulegają stopniowym zmianom). Oznacza to, iż choćby jeżeli dany kosmetyk nie był testowany w Unii Europejskiej, to firma, która dopuszcza takie testy w innych krajach, np. w Chinach – automatycznie traci status "cruelty-free" ("wolny od okrucieństwa")

Istnieją też firmy, które wykorzystują luki prawne, pozwalające im pośrednio testować kosmetyki lub ich składniki na zwierzętach, mimo obowiązujących zakazów w wielu krajach. Na terenie Unii Europejskiej obowiązuje rozporządzenie REACH, które reguluje kwestie bezpieczeństwa substancji chemicznych. jeżeli jakiś składnik używany w kosmetykach znajduje także zastosowanie w innych produktach, takich jak detergenty czy środki czystości, może podlegać obowiązkowym testom na zwierzętach – choćby jeżeli sam kosmetyk nie był w ten sposób badany.

Takie przepisy budzą spore kontrowersje i tworzą pewną lukę prawną, z której korzystają niektóre koncerny. Tłumaczą, iż nie testują gotowych produktów, ale nie mogą ponosić odpowiedzialności za ewentualne testy składników prowadzonych w innych sektorach przemysłu.

Ponadto niektóre firmy korzystają z podwykonawców lub dostawców, którzy mogą prowadzić testy – choć sama firma oficjalnie tego nie robi. Oznacza to, iż produkt może trafić na rynek Unii Europejskiej jako "nietestowany", jednak jego składniki były wcześniej testowane.

Marki, które posiadają uznane certyfikaty cruelty-free


Na szczęście są też firmy kosmetyczne, które przestrzegają zasad cruelty-free i nie testują swoich produktów na zwierzętach na żadnym etapie produkcji, nie zlecają takich testów zewnętrznym podmiotom, a także współpracują wyłącznie z dostawcami, którzy również przestrzegają tych standardów.

Marki te posiadają odpowiednie certyfikaty, takie jak Leaping Bunny lub PETA Cruelty-Free, które potwierdzają ich zobowiązanie do etycznych praktyk.

Pięć polskich marek cruelty-free:


Alkemie – otrzymała certyfikat PETA, potwierdzający, iż jej produkty są cruelty-free.

Resibo – posiada certyfikaty Vegan oraz PETA Cruelty-Free & Vegan, co potwierdza brak testów na zwierzętach.

Bandi Cosmetics – jest licencjonowanym użytkownikiem znaku organizacji PETA.

Jusee – otrzymała międzynarodowy certyfikat Leaping Bunny, potwierdzający brak testów na zwierzętach.

Better Side – posiada certyfikat Leaping Bunny, co świadczy o jej etycznym podejściu do produkcji kosmetyków.

W obliczu wciąż istniejących luk prawnych i obowiązujących przepisów w niektórych krajach, takich jak Chiny, wybór kosmetyków cruelty-free staje się istotną kwestią etyki. Wspierając marki, które posiadają certyfikaty Leaping Bunny, PETA Cruelty-Free czy Vegan Society, jako konsumenci wysyłamy jasny sygnał: nie ma miejsca na cierpienie zwierząt w branży kosmetycznej. Coraz większa liczba dostępnych produktów cruelty-free pokazuje, iż zmiana jest możliwa — i już się dzieje!

Idź do oryginalnego materiału