Nowej terminologii nie akceptuje też większość zoologów, biznesmenów oraz pedagogów. Stosują dawne nazwy, pogłębiając bałagan.
Walenie to rząd niezwykle inteligentnych ssaków morskich, do którego zaliczono m.in. delfiny, morświny, kaszaloty oraz wieloryby. Obejmuje około osiemdziesięciu gatunków. Chociaż ich przodkowie byli ssakami lądowymi, walenie na drodze ewolucji doskonale przystosowały się do życia w wodzie. Mają opływowy kształt ciała, a przednie kończyny uległy przekształceniu w płetwy piersiowe. Każdy z nich ma polską oraz niezmienną, obowiązującą na całym świecie łacińską nazwę. Dzięki badaniom DNA naukowcy precyzyjnie określili pokrewieństwo między wieloma gatunkami waleni, wyodrębnili nieznane wcześniej podgatunki, a także nadali im nowe nazwy.
Naukowy koszmar
W 2015 r. pracownicy Muzeum i Instytutu Zoologii Polskiej Akademii Nauk również postanowili uaktualnić nazewnictwo waleni. W efekcie tych prac nie ma już delfinów: północnego, garbatego, grubogłowego i małego. W zamian pojawił się delfinowiec wielorybi, garbogrzbiet chiński, melonogłów wielozębny i tonina mała. Orka mała stała się ferezą małą, a wal Cuviera – zyfią gęsiogłową.
Nowe, obowiązujące w tej chwili nazwy ignoruje większość społeczeństwa, uważając je za nierozsądne. W zamian używa określeń regionalnych, potocznych lub obowiązujących przed zmianami. Gdy w radiu lub telewizji trwa dyskusja o waleniach, trudno jednoznacznie określić, który gatunek jest omawiany, ponieważ każdy ma po kilka różnych nazw…