Wakacje u bliskich

2 godzin temu

Dzień 1. Wakacje u rodziny.

Siedziałam na skraju łóżka, zmęczona, patrząc na starannie ułożoną kupkę banknotów leżących na stole. Przez dwa lata razem z Darkiem oszczędzaliśmy każdy grosz, by spełnić marzenie, które wydawało się niemal nierealne wakacje nad morzem. Mały domek przy plaży, świeże ryby na kolację, szum fal i wiatr niosący zapach wolności od codziennych trosk to miała być nagroda za lata ciężkiej pracy i drobnych wyrzeczeń.

Zasłużyliśmy na ten odpoczynek pomyślałam, wpatrując się w pieniądze. Chciałam wierzyć, iż wreszcie los się do nas uśmiechnie. To lato miało być oddechem, przerwą od niekończącego się biegu.

Do pokoju wszedł Darek. Miał dziesięć lat i z podekscytowaniem kręcił w dłoniach słuchawki prezent urodzinowy, który postanowiłam mu kupić mimo oszczędności, by choć trochę go ucieszyć.

Mamo, na pewno wybrałaś dobre miejsce? zapytał, siadając na krześle i wpatrując się we mnie uważnie.

Tak, synku odparłam łagodnie. Będzie cicho, plaża prawie dzika, a niedaleko jest targ z owocami. Wyobrażasz sobie, jak przyjemnie będzie leżeć na słońcu? Morze, świeże powietrze, zero zgiełku

Darek uśmiechnął się i skinął głową, ale w jego oczach przemknął cień zrozumienia wiedział, jak ciężko mi samotnie radzić sobie z codziennością, jak często odmawiam sobie drobnych przyjemności, by odłożyć choć kilka złotych. Te wakacje były naszym wspólnym marzeniem, które chroniliśmy jak najcenniejszy skarb.

Wtedy zadzwonił telefon. Na ekranie wyświetliło się imię Tomek.

Cześć, siostrzyczko! rozległ się radosny głos brata. Co słychać? Gdzie jedziecie na wakacje?

Westchnęłam. Z Tomkiem zawsze było trudno lubił rozkazywać, uważał się za najmądrzejszego i nie krył tego choćby przed nami.

Nad morze z Darkiem odpowiedziałam ostrożnie. Chcemy wynająć pokoik przy plaży, po prostu odpocząć.

Po co wydawać kasę? zaśmiał się Tomek. Mamy działkę nad samym morzem! Przyjeżdżajcie. Powietrze, jagody, spokój. I oszczędność.

Zastanowiłam się. Tomek zawsze zachowywał się, jakby wiedział lepiej, co dla nas dobre. Ale Darek ożywił się na myśl o wizycie u rodziny.

Mamo, to cała działka nad morzem! powiedział pełen nadziei. Jedźmy do wujka Tomka! A pieniądze zostawmy na później.

Z wahaniem skinęłam głową.

Dobrze zgodziłam się. Przyjedziemy.

Tomek powitał nas na dworcu szerokim uśmiechem i uściskiem.

No wreszcie! Ile to lat! wykrzyknął, ściskając mnie mocno. Jedziemy, stół już nakryty.

Kasia, jego żona, stała obok z trzyletnią Zosią, która radośnie machała do nas rączkami.

Ależ spotkanie! zawołała Kasia, rzucając mi się w ramiona.

Działka okazała się przytulna: drewniany domek z wiklinowymi fotelami na werandzie, huśtawka pod rozłożystą jabłonią, hamak kołyszący się na wietrze. Do plaży szło się piętnaście minut ścieżką wśród polnych kwiatów. Pierwsze dwa dni były jak z bajki opalaliśmy się, kąpali w chłodnej wodzie, jedliśmy świeże jagody i ciasto, słuchając śpiewu ptaków i szumu fal.

Patrzyłam, jak Darek biega z Zosią, zrywa jabłka i karmi kaczki w pobliskim stawie, i po raz pierwszy od dawna poczułam w sercu lekkość.

Jednak trzeciego dnia poranek nie był już tak spokojny. Przy śniadaniu Tomek zwrócił się do mnie:

Małgosiu, umiesz gotować, prawda? Zrobisz zupę na obiad? Kasia jest zmęczona Zosią.

Trochę się zdziwiłam, ale skinęłam głową:

Jasne, nie ma problemu.

Wieczorem, po kolacji, brat poprosił o pomoc w zmywaniu:

Małgoś, jesteśmy padnięci. Pomożesz?

Dobrze odparłam, ukrywając zdziwienie.

Czwartego dnia Darkowi wręczono koszyk z poleceniem:

Bierzesz koszyk i idziesz po maliny. Ciasto lubią wszyscy.

Ale chciałem na plażę mruknął niechętnie.

Najpierw obowiązki, potem przyjemności stwierdził Tomek sucho.

Z każdym dniem zadań przybywało. Myłam podłogi, zajmowałam się Zosią, gdy Kasia jeździła po zakupy. Darek plewił grządki, nosił wiadra wody ze studni. Z początku traktowaliśmy to jako pomoc, ale gwałtownie stało się jasne wakacje zamieniły się w pracę. To nie był ten beztroski odpoczynek, o którym marzyliśmy.

Wieczorem, gdy Darek wrócił z ogrodu z podrapanymi rękami, usiadł na werandzie i cicho zapytał:

Mamo dlaczego nie możemy po prostu iść na plażę?

Zacisnęłam usta, walcząc ze łzami. Czując narastającą w piersi gorycz, odparłam:

Wszystko będzie dobrze, jeszcze odpoczniemy.

Ale w środku rosła we mnie pustka i bezsilność. Wyjeżdżać nie chciałam, ale zostać też nie.

Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Tomkiem otwarcie:

Tomku zaczęłam ostrożnie przyjechaliśmy tu, by odpocząć nad morzem.

Brat zmarszczył brwi i odparł chłodno:

Nie rozumiesz? Tu jest mnóstwo roboty. jeżeli wyjedziecie, kto zajmie się Zosią i ogrodem? A tak w ogóle, pożyczysz mi trochę tych oszczędności. Trzeba wymienić okna. Skoro nie wydaliście ich na wyjazd

Nie! To nasze pieniądze! wybuchnęłam. Dwa lata oszczędzaliśmy!

A u nas jecie i śpicie za darmo warknął. Należę się rekompensata.

Zerwałam się, czując, jak we mnie kipi gniew.

Wyjeżdżamy jutro.

Tomek zaśmiał się szyderczo:

Wątpię. Pieniądze z twojej portmonetki już wziąłem. W ramach podziękowania możecie iść rano na plażę, ale wieczorem wszystko musi być zrobione. Lista jest na lodówce.

Darek stał obok, nie wierząc własnym uszom.

W nocy nie mogłam zasnąć. Księżyc zaglądał przez okno, zimnym światłem oświetlając pokój, w którym ściany zdawały się przygniatać mnie coraz mocniej. Wzię

Idź do oryginalnego materiału