Uciekając od męża z zapomnianej wsi, wpadła w niedźwiedzią pułapkę i pomyślała, iż to już koniec, tracąc przytomność
Gdy ocknęła się w nieznanym pomieszczeniu, Kinga cicho jęknęła. Głowa kręciła się, jakby dostała w tył czaszki, a pamięć wydawała się pusta nie mogła sobie przypomnieć, co się stało i jak tu trafiła. Ciało bolało, jak po długim leżeniu, i nie chciało jej słuchać. Gdy spróbowała wstać, ze zgrozą odkryła, iż jest skrępowana ręce i nogi ciasno związane. Ogarnęła ją panika, zaczęła się szarpać na łóżku, wywołując jego nieprzyjemny skrzyp.
No, wreszcie oprzytomniałaś rozległ się lodowaty głos. Nie martw się. Posiedzisz jeszcze trochę. Zrozumiesz, jak się myliłaś, a potem cię wypuszczę. I wrócimy do domu.
Wtedy Kinga wszystko sobie przypomniała. Umówiła się z mężem, Bartoszem, na rozwód. Zgodził się, ale potem cios. Nie zamierzał jej puścić. Jesteś moja mówił a jeżeli tego nie rozumiesz, nauczę cię. Ale Kinga już nie mogła znieść jego ciągłych zdrad. Po pierwszej wybaczyła, dała szansę. Po drugiej nie. Miłość dawno wygasła, zostały tylko strach i odraza do tej toksycznej relacji, gdzie jeden cierpiał na obsesję, a drugi na samotność.
Puść mnie wyszeptała, drżąc. To nic nie zmieni. Nie zmusisz mnie, żebym cię kochała siłą. Bartek, proszę
Pogódź się z tym. Teraz jesteś w fazie zaprzeczenia, ale zrozumiesz, iż jesteśmy dla siebie stworzeni. Dasz mi drugą szansę. A uciekać nie masz dokąd. Pamiętasz, jak opowiadałem o tej opuszczonej wsi, gdzie mieszkali moi dziadkowie? Tu nikt nie przyjeżdża. Nikt ci nie pomoże. I nie wkurzaj mnie wiesz, do czego to może doprowadzić.
Kinga zadrżała. W oczach Bartosza widziała bezgraniczne szaleństwo i to przerażało ją najbardziej.
Półtora tygodnia a może więcej? spędziła w tym domu. Bartek uwalniał ją tylko na kilka godzin dziennie, śledząc każdy ruch, jak drapieżnik śledzi ofiarę. Kinga wiedziała: to nie człowiek, ale chory, który desperacko potrzebuje psychiatrycznej pomocy. Udawała jednak. Grała uległość, udawała nadzieję na pojednanie, byle tylko wrócić do cywilizacji. W pracy nikt po nią nie zatęskni szefowa marzyła, by się jej pozbyć, odkąd Kinga przyłapała ją z mężem. Rodziców nie było, przyjaciółki przywykły do jej długich nieobecności zazdrosny mąż wzdychały, nie zagłębiając się w szczegóły.
Pewnego dnia, gdy Bartek się zamyślił, uderzyła go ciężką figurką. Upadł nieprzytomny, ale oddychał. Kinga nie miała czasu sprawdzać, czy się ocknie. Wiedziała: jeżeli to zrobi, nie będzie już szans. Mówił, iż zostaną tu na długo, a ona nie mogła dłużej żyć z kimś, czyj gniew był jak wybuch bomby w każdej chwili.
Narzuciła na siebie wszystko, co znalazła w domu, i wybiegła na mróz. Zimno wbiło się w płuca, ale biegła. Samochody, drogi wszystko to było gdzieś daleko. Bała się, iż Bartek wyśledzi ją po śladach, ale musiała uciekać. Las, wilczy skowyt w oddali wszystko to przerażało, ale lepiej paść ofiarą zwierza niż być więźniem maniaka.
Siły ją opuszczały. Nie wiedziała, ile czasu minęło, ani dokąd biegnie. Myśl, iż może zamarznąć lub zgubić się, torturowała ją. A potem ostry ból, krzyk. Noga wpadła w niedźwiedzią pułapkę. Krew zalewała śnieg. Kinga upadła, próbując się uwolnić, ale żelaza nie ustępowały. Ból był nie do zniesienia. Świadomość zaczęła gasnąć.
I nagle głos:
Tylko nie poddawaj się, Śnieżko
Ocknęła się znowu w obcym miejscu. Powietrze pachniało ziołową herbatą ktoś uparcie wlewał jej ją w usta, gdy traciła przytomność.
Gdzie ja jestem? wyszeptała, siadając.
Ocknęłaś się? dobiegł ją głos z progu.
Przed nią stał mężczyzna spokojny, o dobrych oczach, w wełnianym swetrze i ciepłych spodniach.
Pan mnie uratował?
Uratowałaś się sama. Walczyłaś. Ja tylko pomogłem.
Przedstawił się Jakub. Opowiedział, iż znalazł ją w pułapce, przyniósł do siebie, leczył, podawał antybiotyki. Przez prawie tydzień majaczyła w gorączce. Pułapka nie uszkodziła kości, ale rany były poważne. Przeżyłaś. To najważniejsze powiedział.
Mieszkał w leśniczówce po dziadku. Przyjechał tu, by odpocząć od miasta i kontynuować jego dzieło usuwać kłusownicze sidła.
Więc dobrze zrobiłem, wyrzucając tego mężczyznę, który tu przyszedł dodał. Dzień po tym, jak cię znalazłem. Był jak zwierzę kogoś szukał. Nie bój się. jeżeli wróci nie wpuszczę go.
Kinga zadrżała. Bartek był blisko. Ale teraz czuła się bezpieczna.
Dnie mijały. Opowiedziała Jakubowi wszystko o małżeństwie, zdradach, próbie ucieczki. Słuchał w milczeniu. Spodziewała się, iż po tych przeżyciach będzie się bała wszystkich mężczyzn, ale z nim było inaczej. Było jej spokojnie. Przytulnie. Nie naciskał, nie wymagał, nie oskarżał. Po prostu był.
Po dziesięciu dniach mogła już chodzić choć utykała. Jakub poszedł do lasu, a ona postanowiła ugotować obiad choć trochę się odwdzięczyć.
Gdy wrócił, zobaczył ją przy kuchni.
Mówiłem, żebyś odpoczywała zmarszczył brwi, strzepując śnieg z ubrania.
Przepraszam Chciałam pomóc. Czuję się jak ciężar.
Zmiękł.
Dobrze. Pomóż, jeżeli chcesz. Co robimy?
W rozmowie pierwszy raz zdradził coś osobistego: dwa lata temu stracił narzeczoną w wypadku. Co roku przyjeżdżał tu w to ciche miejsce, by być sam na sam z bólem.
Przykro mi szepnęła Kinga. Ale życie toczy się dalej. Jestem pewna, iż chciałaby, żebyś był szczęśliwy. Po tym, co zrobił mój mąż, mogłabym bać się wszystkich m

3 tygodni temu







