Uciekając od męża z zapomnianej wioski, wpadłam w niedźwiedzią pułapkę i myślałam, iż to już koniec, tracąc przytomność…

3 tygodni temu

Uciekając od męża z zapomnianej wioski, wpadła w niedźwiedzią pułapkę i pomyślała, iż to już koniec, tracąc przytomność
Ocknęła się w nieznanym pomieszczeniu. Głowa kręciła się jak po solidnym uderzeniu w tył głowy, a pamięć była pusta nie mogła sobie przypomnieć, co się stało ani jak się tu znalazła. Ciało bolało jak po długim leżeniu i nie chciało słuchać. Próbując wstać, ze zgrozą odkryła, iż jest skrępowana ręce i nogi ściśle związane. Ogarnęła ją panika, zaczęła się szarpać na łóżku, wywołując piskliwe skrzypienie.
No, w końcu się obudziłaś rozległ się chłodny głos. Nic się nie martw. Posiedzisz jeszcze trochę. Zrozumiesz swój błąd, a potem cię uwolnię. I wrócimy do domu.
Wtedy wszystko wróciło. Umówiła się z mężem, Leonem, na rozwód. Zgodził się, ale potem cios. Nie zamierzał jej puścić. Jesteś moja mówił. jeżeli tego nie rozumiesz, nauczę cię. Ale Kasia nie mogła już znosić jego ciągłych zdrad. Po pierwszej wybaczyła, dała szansę. Po drugiej nie. Miłość dawno wygasła, został tylko strach i obrzydzenie do tych toksycznych relacji, w której jeden cierpiał na obsesję, a drugi na samotność.
Puść mnie szepnęła, drżąc. To nic nie zmieni. Nie zmusisz mnie do kochania siłą. Lolek, proszę
Pogódź się. Jesteś teraz w fazie zaprzeczenia, ale zrozumiesz, iż jesteśmy dla siebie stworzeni. Dasz mi drugą szansę. A uciekać i tak nie masz gdzie. Pamiętasz, jak opowiadałem o tej zapomnianej wsi, gdzie mieszkali moi dziadkowie? Tu nikt nie przyjeżdża. Nikt ci nie pomoże. I nie wkurzaj mnie wiesz, do czego to może doprowadzić.
Kasia zadrżała. W oczach Leona widziała obłęd a to przerażało ją najbardziej.
Półtora tygodnia a może więcej? spędziła w tym domu. Leon uwalniał ją tylko na kilka godzin dziennie, obserwując każdy ruch jak drapieżnik ofiarę. Kasia wiedziała: to nie człowiek, ale chory, który pilnie potrzebuje psychiatrycznej pomocy. Udawała jednak. Grała uległość, nadzieję na pojednanie, byle tylko wrócić do cywilizacji. W pracy nikt po nią nie zatęskni szefowa marzyła, by się jej pozbyć, gdy Kasia przyłapała ją z mężem. Rodziców nie miała, przyjaciółki przywykły do jej długich zniknięć zazdrosny mąż wzdychały, nie zagłębiając się w szczegóły.
Pewnego dnia, gdy Leon się zagapił, uderzyła go ciężką figurką. Upadł nieprzytomny, ale oddychał. Nie miała czasu sprawdzać, czy się ocknie. Wiedziała: jeżeli się obudzi, nie będzie szans. Mówił, iż zostaną tu na długo, a ona nie mogła już żyć z kimś, czyja wściekłość była jak bomba gotowa wybuchnąć w każdej chwili.
Narzuciła na siebie, co znalazła w domu, i wypadła na mróz. Zimno ciąło płuca, ale biegła. Samochody, drogi wszystko było gdzieś daleko. Bała się, iż Leon wytropi ją po śladach, ale ucieczka była koniecznością. Las, wycie wilków w oddali wszystko to przerażało, ale lepiej paść ofiarą zwierza niż więźniem maniaka.
Siły ją opuszczały. Nie wiedziała, ile czasu minęło, ani dokąd biegła. Myśl, iż może zamarznąć lub zabłądzić, dręczyła ją. Nagle ostry ból, krzyk. Noga wpadła w niedźwiedzią pułapkę. Krew zalała śnieg. Kasia upadła, próbując się uwolnić, ale żelazo nie ustępowało. Ból był nie do zniesienia. Świadomość zaczęła gasnąć.
I nagle głos:
Tylko nie poddawaj się, Śnieżko
Ocknęła się znowu w nieznanym miejscu. Powietrze pachniało ziołową herbatą ktoś uparcie wlewał jej ją w usta, gdy traciła przytomność.
Gdzie jestem? wyszeptała, siadając.
Wróciłaś do nas? rozległ się głos z progu.
Przed nią stał mężczyzna spokojny, z dobrymi oczami, w wełnianym swetrze i ciepłych spodniach.
Pan mnie uratował?
To ty się uratowałaś. Walczyłaś. Ja tylko pomogłem.
Przedstawił się Marek. Opowiedział, iż znalazł ją w pułapce, przyniósł do siebie, leczył, podawał antybiotyki. Leżała w gorączce prawie tydzień. Pułapka nie naruszyła kości, ale rany były poważne. Przeżyłaś. To najważniejsze powiedział.
Mieszkał w leśniczówce po dziadku. Przyjechał tu, by odpocząć od miasta i kontynuować jego dzieło usuwać kłusownicze wnyki.
Więc dobrze zrobiłem, gdy przepędziłem tamtego faceta, który tu przyszedł dodał. Dzień po tym, jak cię znalazłem. Był jak zwierzę kogoś szukał. Nie bój się. jeżeli wróci nie wpuszczę go.
Kasia zadrżała. Leon był blisko. Ale teraz czuła się bezpieczna.
Dni mijały. Opowiedziała Markowi wszystko o małżeństwie, zdradach, próbie ucieczki. Słuchał w milczeniu. Spodziewała się, iż po tym wszystkim będzie się bała wszystkich mężczyzn, ale z nim było inaczej. Było jej spokojnie. Przytulnie. Nie naciskał, nie wymagał, nie oskarżał. Po prostu był.
Po dziesięciu dniach mogła już chodzić choć lekko utykała. Marek poszedł do lasu, a ona postanowiła ugotować obiad choć trochę odwdzięczyć się za jego dobroć.
Gdy wrócił, zobaczył ją przy kuchni.
Mówiłem, żebyś odpoczywała zmarszczył brwi, strząsając śnieg z ubrania.
Przepraszam Chciałam jakoś pomóc. Czuję się bezradna. Ciężarem.
Zmiękł.
No dobrze. Pomóż, jeżeli chcesz. Co robimy?
W rozmowie po raz pierwszy otworzył się: dwa lata temu stracił narzeczoną w wypadku. Co roku przyjeżdżał tu w to ciche miejsce, by być sam na sam z bólem.
Przykro mi szepnęła Kasia. Ale życie toczy się dalej. Jestem pewna, iż chciałaby, żebyś był szczęśliwy. Tak, po tym, co zrobił mój mąż, mogłabym bać się wszystkich mężczyzn. Ale ty nie jesteś nim. Nie można całe życie chować się w skorupie strachu. Trzeba iść do przodu.
Marek skinął

Idź do oryginalnego materiału