**Tylko z trzeciego podejścia**
Ile trzeba przeżyć goryczy, ilu strat bliskich, by sięgnąć szczęścia?
O tym często myśli Bożena. Ma czterdzieści osiem lat, a wciąż czeka na coś dobrego. Jej życie nie było usłane różami, ale nigdy się nie poddawała. Teraz jednak spotkało ją nieszczęście patrzyła, jak płomienie pożerają jej dom. Iskry strzeliły wysoko w nocne niebo, a blask ognia oświetlał zgromadzonych sąsiadów. W końcu nadjechała straż pożarna.
**Strata wszystkiego**
Strażacy gorączkowo rozbudowywali wąż, aż w końcu potężna struga wody uderzyła w ogień. Powietrze wypełnił dym. Bożena, zakrywając nos chusteczką, patrzyła ze zgrozą na spopielone resztki swojego życia. Spłonęło wszystko: meble, ubrania, kuchnia, cały dorobek. Nic nie zdążyli wynieść. Dom, w którym mieszkała z mężem ponad dwadzieścia pięć lat, obrócił się w popiół.
Bożeniu, chodź do mnie ciągnęła ją za rękę sąsiadka Danuta. Junosz już siedzi z moim mężem w ogrodzie.
Siedzi i choćby mu do głowy nie przyszło, iż to przez niego straciliśmy dach nad głową. Ledwo go obudziłam, jeżeli nie ja, to spłonąłby tam mówiła cicho Bożena, a łzy spływały jej po policzkach. O Boże, Danusiu, dopiero teraz zrozumiałam, jak bardzo przywiązałam się do tego miejsca, do każdego przedmiotu do wspomnień.
Nie martw się, masz jeszcze całe życie przed sobą pocieszała ją sąsiadka.
Weszły do ogrodu, gdzie Junosz, mąż Bożeny, siedział obok męża Danuty, Bogdana. Junosz otrząsnął się z resztaJunosz wstał i objął Bożenę mocno, wiedząc, iż dopiero teraz, po tylu latach cierpienia, ich prawdziwe szczęście może się zacząć.