Jak co roku, w maju na katowickim Rynku pojawiły się miejskie palmy, które stały się symbolem nadchodzącego lata w stolicy Górnego Śląska. Tym razem jednak na swoje miejsce wróciły tylko trzy drzewa – Grażyna, Kasia i Stasia. Brakuje czwartej palmy – Ani, która pozostała w Panewnikach, gdzie czeka na wyklucie młodych kaczątek.
Miejskie palmy w Katowicach to nie nowość. Już w latach 60. XX wieku egzotyczne drzewa w donicach ozdabiały okolice dzisiejszego Placu Kwiatowego, a także wejście do głównego dworca kolejowego. Tradycja ta została przywrócona blisko dekadę temu.
Palma na kaczej kwarantannie
W tym roku jedna z palm, Ania, musiała zostać na terenie Katowickich Wodociągów w Panewnikach, ponieważ w jej donicy zagnieździła się kaczka.
„Pracownicy Zakładu Zieleni Miejskiej codziennie zaglądają do naszej „ptasiej lokatorki” i sprawdzają, czy wszystko jest w porządku” – mówi Mieczysław Wołosz, dyrektor ZZM. – „Cierpliwie czekamy, aż wyklują się młode i cała rodzina sama opuści gniazdo, wtedy będziemy mogli przetransportować naszego czwartego feniksa kanaryjskiego – Anię na Rynek, gdzie nasze palmy będą już w komplecie” – tłumaczy dyrektor.
Pracownicy Zakładu Zieleni Miejskiej regularnie sprawdzają, czy wszystko jest w porządku z ptasią lokatorką.
Transport palm na katowicki Rynek to spore wyzwanie. Każde z tych egzotycznych drzew mierzy od 5 do 6 metrów i waży kilka ton, co wymaga użycia specjalistycznego sprzętu. Palmy są ostrożnie układane na ciężarówkach w pozycji leżącej i zabezpieczane, co zajmuje kilkadziesiąt minut.