To było tego lata. Mój przyjaciel zapomniał wyłączyć telefon, a ja usłyszałem wszystko, co on i jego żona mówili o nas. Nie przebierali w słowach, bo nie mieli pojęcia, iż ktoś ich słyszy. Moja żona płakała przez cały wieczór po tym zdarzeniu. W sobotę przyjechali do nas na działkę. Po tym wydarzeniu zacząłem się zastanawiać, czy ci ludzie, z którymi od lat utrzymywałem bliskie kontakty, są naprawdę szczerzy wobec naszej rodziny

przytulnosc.pl 4 godzin temu

Pewnego razu, tuż przed weekendem, zadzwoniłem do swojego kolegi Wiktora, żeby zaprosić go wraz z żoną na działkę – na grilla, pogaduchy, spędzenie czasu w miłym towarzystwie.

Wiktor z euforią przyjął moje zaproszenie, przez jakiś czas rozmawialiśmy przez telefon o szczegółach planowanego wyjazdu, a potem, gdy rozmowa się zakończyła, mój telefon zawiesił się, a telefon przyjaciela też się nie wyłączył. Usłyszałem, jak rozmawia ze swoją żoną o mnie i mojej rodzinie.

Nasi znajomi wypowiadali się o nas niepochlebnie, mnie nazywali jeleniem, a moją żonę małpą, nasz dom na wsi określali mianem starej rudery. Dodatkowo krytykowali nas za to, iż zdecydowaliśmy się na czwórkę dzieci, nazywając nas głupimi i nieodpowiedzialnymi (Wiktor i jego żona nie mieli dzieci).

Potem ci ludzie rozważali, co by tu kupić jak najtaniej na stół, żeby zjeść „za darmo”.

Ja i moja żona byliśmy zszokowani tym, co usłyszeliśmy. Uważaliśmy tych ludzi za przyjaciół i choćby nie podejrzewaliśmy, co naprawdę o nas myślą. Pierwsza myśl była taka, żeby odwołać wszystkie wspólne plany na działce i przestać się z tymi „przyjaciółmi” kontaktować, ale po chwili namysłu zdecydowaliśmy z żoną, iż ich nauczymy i udamy, iż nic się nie stało, pozostawiając plany bez zmian.

W weekend, zgodnie z ustaleniami, Wiktor z żoną przyjechali do nas na działkę. Gdy zobaczyli nasze dzieci, zaczęli się uśmiechać i zalecać do nich, pokazując, jak bardzo kochają dzieci. Pozostało nam tylko dziwić się hipokryzji tych ludzi.

– Czemu sami nie macie dzieci? Przecież czas już was nagli, czy macie jakieś problemy ze zdrowiem?

– Nie spieszymy się, chcemy jeszcze pożyć dla siebie.

– Dobra, przyznajcie się szczerze, pewnie myślicie, iż w dzisiejszych czasach dzieci mają tylko głupie i nieodpowiedzialne jelenie z małpami, prawda?

Słysząc te słowa, nasi goście zdziwieni spojrzeli na siebie, ale milczeli.

Wiktor i jego żona przywieźli ze sobą tanie konserwy rybne i pudełko cukierków.

– Konserwy z cukierkami kupiliście na promocji w „Auchan”? – zapytałem ich. Wiktor mruknął coś niewyraźnego w odpowiedzi.

– Spokojnie, to zrozumiałe, mądra oszczędność, teraz takie czasy – powiedziałem posępnym gościom. – Ale zrozumcie nas, nasz dom się wali, pracy w ogrodzie nie brakuje, potrzebujemy pomocników. Zrobimy tak – my dajemy jedzenie, a wy pomagacie w gospodarstwie. Chodźcie, pokażę wam, gdzie trzymamy narzędzia ogrodowe.

Wiktor i jego żona początkowo myśleli, iż żartuję, ale nie ustępowałem z propozycją pomocy w gospodarstwie, dokładnie opisując zakres prac. Jednocześnie zająłem się przygotowaniem grilla, wyraźnie pokazując, iż nie potrzebuję pomocy Wiktora. Nasi goście, nie myśląc długo, znaleźli jakiś błahy powód i, powołując się na pilne sprawy, wrócili do miasta.

Nie wiem, czy domyślili się, iż usłyszałem wtedy ich rozmowę przez telefon, ale od tamtej pory już się nie kontaktowaliśmy.

Idź do oryginalnego materiału