Dużo tych strachów wokół nas. Im bardziej się w nie wkręcamy, tym większy wpływ mają na nasze samopoczucie, działanie, życie. Czy można się ich pozbyć raz na zawsze?
Większość z nas ma pewnie cały worek strachów. Przeróżnych. Większych, mniejszych, trwających latami i pojawiających się nie wiadomo skąd, w najmniej oczekiwanym momencie. Strachami bardzo chętnie dzielą się z nami inni. Niestety skutecznie też nas nimi zarażają. Lwią robotę robią tu również media. Odpalisz telewizor – strachy, włączysz w samochodzie radio – strachy, zaglądasz na FB czy jakikolwiek inny portal internetowy – też strachy. Już choćby pogody spokojnie obejrzeć nie można. Słońca jak na lekarstwo.
Odłącz się…
Z zewnętrznymi strachami bardzo łatwo można się uporać. Gasisz telewizor – po strachu, wyłączasz radio – cisza, blokujesz straszącego na FB znajomego i masz święty spokój. To samo z toksycznymi znajomościami. Nie trudno zakończyć te, które poza niepokojem nie wnoszą do naszego życia zupełnie nic.
Własne strachy
Z tymi jest zdecydowanie trudniej. Często karmione długimi latami są z nami tak zżyte, iż nie sposób się ich pozbyć.
Co to będzie, gdy stracę pracę
Tego strachu doświadczałam dziewięciokrotnie. I mimo, iż decyzja o odejściu z pracy zawsze wychodziła ode mnie, za każdym razem towarzyszył jej lęk o to co dalej. I zawsze był to strach bezpodstawny. Bo skoro myśl o zmianie pracy zakwitła w głowie to znaczy, iż zajęcie to nie było już dla mnie. Trzymało mnie tylko w miejscu, blokując możliwości. Zmiana pracy za każdym razem przynosi dobre zmiany, rozwija kompetencje, stwarza nowe możliwości, otwiera głowę na nowe.
Co to będzie, gdy zabraknie pieniędzy
Z tym strachem też zmagałam się często. Wiele razy udało mi się zarobić, wiele razy stracić by za moment znów zarobić i znów stracić. W końcu uświadomiłam sobie, iż to nie pieniądze dają poczucie bezpieczeństwa, ale umiejętności, które posiadamy. To dzięki nim można robić wiele różnych rzeczy dostosowując się do zaistniałych okoliczności. U wielu z nas (u mnie też) czas pandemii to okres kiedy tracimy, a nie zyskujemy. Może więc warto zastanowić się jak w inny sposób wykorzystać kompetencje, które posiadamy? Ja pomysł już mam.
Co to będzie, gdy nie będę mogła nic zrobić
No i bach… po raz kolejny jestem w sytuacji niezależnej ode mnie. Zamknięte gastro, rynek szkoleniowy i edukacyjny ograniczony. Nie mam nad tym żadnej kontroli. Po pierwszej, marcowej sytuacji nauczyłam się odpuszczać. Nie staram się za wszelką cenę zmienić czegoś, czego zmienić nie mogę. Na spokojnie szukam innych rozwiązań. Już się nie boję.
Co to będzie, gdy zachoruję
I tu pojawia się niedorzeczność. Bo to właśnie lęk i związany z nim stres jest wyzwalaczem wielu poważnych schorzeń. Im szybciej to sobie uświadomimy, tym lepiej. Pozytywne myślenie i dbanie o siebie to recepta na zdrowie.
Co oni sobie o mnie pomyślą
Czy naprawdę jest to takie ważne? Odkąd przestałam przejmować się opiniami innych, z większą odwagą robię swoje. W końcu czuję się prawdziwie wolna.
Przecież ja im do pięt nie dorastam
Na swojej zawodowej ścieżce spotkałam wielu ludzi mądrzejszych od siebie. Niejednokrotnie czułam się od nich gorsza. Aż przyszedł czas, iż zrozumiałam jak wielkie to szczęście móc przebywać w ich towarzystwie. Nauczyłam się zadawać pytania bez obaw, słuchać nic nie mówiąc i wymieniać własnymi doświadczeniami bez poczucia, iż są mniej wartościowe. Zrozumiałam, iż moje wypowiedzi mogą być cenne również dla nich. Bo każdy z nas ma swoją historię do opowiedzenia. A im więcej ciekawych i różnorodnych ludzi wokół, tym bogatsza nasza wiedza.
Staram się nie karmić strachu. Kiedy widzę, iż niebezpiecznie nabiera na sile, odcinam się. Od mediów, toksycznych ludzi, sytuacji, które go napędzają. Zamykam się w swoim kokonie, żeby napełnić się dobrą energią i nadzieją. Piszę, maluję, śpiewam, słucham muzyki, czytam, spaceruję, modlę się, spędzam czas z rodziną i przyjaciółmi. Żyję.
Bo tam, gdzie kończy się strach zaczyna się prawdziwe życie.
Fot.: Joanna Kosiek