Za naszą zachodnią granicą rośnie zaniepokojenie wśród właścicieli kotów. Coraz więcej czworonogów zarażą się nową chorobą, której śmiertelność to prawie 50 procent. Niemiecka prasa donosi, iż coraz więcej zwierzaków w schroniskach zapada na wyniszczające zakażenie i - mimo starań weterynarzy - ginie. Pod koniec roku informacje o odmianie ptasiej grypy wśród kotów napłynęły ze Stanów Zjednoczonych, gdzie w Shelton od połowy listopada do połowy grudnia padło 20 dużych kotów. Czym objawia się choroba w Niemczech? Weterynarze informują, iż zaczyna się od podwyższonej temperatury oraz utraty apetytu. Pojawia się też płyn w jamie brzusznej, a potem apatia, biegunka i utrata masy ciała. Zdaniem badaczy może być to zmutowana wersja koronawirusa, który wywołuje FIP (zakaźne zapalenie otrzewnej), która jest bardzo groźną chorobą kotów. FIP jest skrótem angielskiej nazwy choroby (feline infectious peritonitis). Zagrożone są nią nie tylko starsze zwierzaki, ale równie często dotyka ona młodych kotów. Cechuje ją wysoka śmiertelność (około 50 procent) oraz duża zakaźność. Zwierzęta mogą się nią zarazić poprzez drogę kropelkową ale także poprzez odchody i ślinę. Problemem jest też diagnoza: jest trudna do wykrycia i nie ma na nią skutecznych testów ani szczepionek. Nie ma również pewnej terapii zwiększającej szanse przeżycia. Pracownicy i wolontariusze niemieckich schronisk apelują w mediach społecznościowych o zbiórkę na leczenie chorych kotów, a eksperci uczulają,