Syn błagał mnie o przeprowadzkę do domku letniskowego, ale odmówiłam.

23 godzin temu

Mój syn błagał mnie, żebym przeprowadziła się do domku letniskowego, ale odmówiłam.

W przytulnym miasteczku na południu Polski, gdzie stare ceglane domy sąsiadują z zielonymi alejami, moje życie wywróciło się do góry nogami z powodu prośby syna, która złamała mi serce. Ja, Ewa, zawsze starałam się dać mojemu młodszemu synowi, Tomaszowi, wszystko, co najlepsze, ale jego niedawne żądanie postawiło mnie przed wyborem, który podzielił naszą rodzinę.

Byłam przeciwko temu, żeby Tomek żenił się tak wcześnie. Nie dlatego, iż nie podobała mi się jego wybranka, Anna, po prostu w wieku 27 lat dopiero zaczynał budować karierę. Dopiero co znalazł dobrą pracę, a już z zapałem zapewniał, iż jest gotów utrzymywać rodzinę. Tomek nigdy nie umiał czekać — jego impulsywny charakter zawsze brał górę. Pół roku temu ożenił się z Anią, wynajęli mieszkanie w centrum miasta. niedługo jednak młodzi małżonkowie zderzyli się z surową rzeczywistością: czynsz pochłaniał ponad połowę ich dochodów.

Tomek i Ania postanowili zbierać na własne mieszkanie. Marzyli o zgromadzeniu pieniędzy na wkład własny kredytu hipotecznego — cel chwalebny, ale trudny. I wtedy pewnego dnia syn przyszedł do mnie z poważną rozmową, od której krew ścięła mi się w żyłach.

— Mamo, z Anią wymyśliliśmy, jak szybciej uzbierać na mieszkanie — zaczął, patrząc mi prosto w oczy. — Przeprowadź się, proszę, do naszego domku letniskowego. A my z Anią na razie zamieszkamy w twoim mieszkaniu. W ten sposób zaoszczędzimy na czynszu i szybciej zbierzemy na wkład.

Zamarłam, nie wierząc własnym uszom. Domek letniskowy, o którym mówił, był maleńkim budynkiem na skraju osiedla, z minimalnymi wygodami. Tomek mówił dalej, jakby nie widząc mojego szoku:

— Tam jest kanalizacja, woda, wszystko, czego potrzeba. Mamo, pomyśl! Jak tylko uzbieramy na wkład, wrócisz do swojego mieszkania. To tylko tymczasowo!

Jego słowa brzmiały jak zdrada. Patrzyłam na syna, którego sama wychowałam, odmawiając sobie wszystkiego, żeby on nie musiał na niczym zbytnio oszczędzać, i nie mogłam uwierzyć, iż prosi mnie, żebym poświęciła swój komfort dla jego marzeń. Nie potrzebowałam długo myśleć, żeby podjąć decyzję, ale dałam sobie noc, żeby ochłonąć.

Znałam swojego syna. jeżeli on z Anią wprowadziliby się do mojego mieszkania, ich zapał do oszczędzania by wygasł. Po co się starać, skoro można żyć w gotowym lokum? Tomek to człowiek, który gwałtownie przyzwyczaja się do wygód. Wystarczy, iż wyjdzie ze strefy dyskomfortu, a przestanie rozwiązywać swoje problemy. Po prostu zostałby w moim mieszkaniu, a ja tkwiłabym w zimnym domku letniskowym, z dala od miasta.

Poza tym nie byłam gotowa zrezygnować ze swojego życia. przez cały czas pracuję, a dojazd z osiedla do miasta zajmuje godziny. Domek letniskowy to nie miejsce do życia, tylko do wypoczynku. Nie ma tam dobrego ogrzewania, a zimą trudno tam choćby dojechać. Dlaczego miałabym poświęcać swój komfort, tylko po to, żeby syn przestał walczyć o swoje cele? To nie byłaby pomoc, tylko niedźwiedzia przysługa.

Następnego dnia wezwałam Tomka i Anię, żeby postawić kropkę nad „i”. Mój głos drżał, ale byłam nieugięta.

— Nie przeprowadzę się do domku letniskowego — powiedziałam. — To nie podlega dyskusji. Ale mogę wam pomóc finansowo, żebyście mogli dalej wynajmować mieszkanie i zbierać na swoje.

Tomek zbladł. Jego oczy, zawsze takie ciepłe, teraz błyszczały urazą. Ania milczała, spuszczając wzrok.

— Myślisz tylko o sobie — rzucił syn. — Prosimy nie na zawsze, a ty choćby nie chcesz pomóc!

— Pomóc? — powtórzyłam, czując, jak łzy podchodzą mi do gardła. — Całe życie ci pomagałam, Tomek. A teraz chcesz, żebym porzuciła swoje życie dla twoich planów? To niesprawiedliwe.

Wyszli, nie mówiąc ani słowa więcej. Od tamtego dnia nasze relacje stały się zimne jak wiatr w środku zimy. Tomek i Ania przestali dzwonić, a gdy ja próbowałam się skontaktować, odpowiadali oschle, jakbym była obca. Moja dusza pękała z bólu — straciłam więź z jedynym synem, którego tak kochałam. Ale wiedziałam, iż postąpiłam słusznie.

Nie mogłam pozwolić, żeby syn zatrzymał się w pół drogi do swojego marzenia, przyzwyczajając się do łatwego życia w moim mieszkaniu. I nie byłam gotowa poświęcić siebie, żeby on uniknął trudności. Moje życie też ma wartość, i zasłużyłam sobie na prawo do życia w swoim domu, wśród znanego mi spokoju. Tomek się obraził, ale wierzę, iż kiedyś zrozumie, iż moja odmowa nie była egoizmem, tylko próbą nauczenia go samodzielności. A tymczasem żyję z bólem w sercu, mając nadzieję, iż czas uleczy naszą rodzinę.

Idź do oryginalnego materiału