– Światłano, ale przecież zimą tam jest zimno!

3 dni temu

Zuzanno, ale zimą tam jest zimno! Trzeba będzie palić w piecu i ciągnąć drewno!
Mamo, ty zawsze byłaś wiejską, w dzieciństwie miałeś taki dom. Dziadek i babcia całe życie spędzili na wsi, a latem to wspaniale ogródek, jagody, grzyby w lesie można zbierać.

Halina dopiero przyzwyczaja się do życia na emeryturze. Ma sześćdziesiąt lat na karku, z czego trzydzieści pięć spędziła jako księgowa w zakładzie przemysłowym. Teraz może spokojnie pić poranną herbatę, czytać książki i nie spieszyć się nigdzie.

Pierwsze miesiące emerytury upływają jej w ciszy i spokoju. Wstaje, kiedy poczuje, śniadanie spożywa bez pośpiechu, ogląda programy telewizyjne. Do sklepu chodzi w dogodnych godzinach, kiedy nie ma kolejki. Po czterdziestu latach pracy to prawdziwe szczęście.

W sobotę rano dzwoni do niej córka Zofia:
Mamo, musimy poważnie porozmawiać.
Co się stało? pyta zmartwiona Halina. Czy wszystko w porządku z Martą?
Z córką wszystko gra. Przyjadę, opowiem. Nie martw się!

Te słowa wywołują w niej jeszcze większy niepokój. Kiedy dzieci mówią nie martw się, oznacza to, iż jest się czym martwić.

Po godzinie Zofia siedzi w kuchni, głaszcząc rosnący brzuszek. Ma trzydzieści dwa lata, druga ciąża już w drodze, a z Olegiem nie wyszła jeszcze za mąż, choć mieszkają razem od czterech lat. Ślub wydaje im się nieistotny.

Mamo, mamy problem z mieszkaniem zaczyna Zofia, nerwowo ściskając uchwyt kubka. właściciel podnosi czynsz. Ledwo wiemy, jak opłacić obecną kwotę, a on żąda jeszcze dwuteścioleż.

Halina kiwa głową ze współczuciem. Wie, iż młodym ciężko. Oleg pracuje tu i tam dziś załadowcą, jutro kurierem, pojutrze ochroniarzem. Zofia jest na urlopie macierzyńskim, niedługo weźmie drugi.

Myśleliśmy się wyprowadzić, żeby taniej, mówi córka, ale nikt nie chce oddać nam mieszkania z dzieckiem.

Co zamierzacie zrobić? pyta matka, wyczuwając pułapkę.

Dlatego przyszedłam mówi Zofia, nerwowo drapiąc krawędź swetra. Czy możemy tymczasowo zamieszkać u ciebie? Do czasu, aż zaoszczędzimy i weźmiemy kredyt hipoteczny.

Halina wlewa sobie herbatę. W dwupokojowym bloku już jest ciasno, a teraz miałoby przyjść jeszcze jedno dziecko.

Zuzanno, jak się wszyscy zmieścimy? Mam przecież tylko dwa małe pokoje.
Mamo, jakoś się udźwigni. Najważniejsze, żeby zaoszczędzić. Płacimy teraz trzynaście tysięcy złotych czynszu, wyobrażasz? Za rok to pięćset pięćdziesiąt tysięcy! Te pieniądze mogłyby pójść na wkład własny do mieszkania.

Halina widzi przed sobą scenę: Oleg w koszuli krąży po mieszkaniu, głośno rozmawia przez telefon. Mała Marta krzyczy, pluskają zabawki, bajki grają na pełnej głośności. Zofia z brzuchem, wymagająca szczególnej uwagi.

Gdzie ma spać Marta? próbuje znaleźć logiczny argument matka.
Postawimy łóżeczko w dużym pokoju. Ty będziesz w małym odpowiada córka. Nie potrzebujesz wiele kanapa, telewizor, to wystarczy.

Zofia, dopiero co przeszłam na emeryturę, potrzebuję spokoju. Czterdzieści lat pracy mnie zmęczyło! mówi Halina.

Zofia wzdycha i mówi:
Mamo, po sześćdziesiąt lat wciąż jesteś młoda i zdrowa. Babcie w twoim wieku jeszcze aktywnie zajmują się wnukami.

Poza tym masz dom na wsi. Piękny dom, który zawsze utrzymywała babcia w porządku. Możesz tam zamieszkać, czyste powietrze, spokój idealny dla seniora.

Na wsi? pyta Halina, nie wierząc własnym uszom.
Tak. Dom solidny, ogródek, pomidory, które lekarze polecają starszym, by spędzali więcej czasu w świeżym powietrzu.

Halina czuje, jak w środku coś się ochładza. Działka jest trzydzieści kilometrów od miasta, a autobus kursuje tylko rano i wieczorem.

Zuzanno, ale zimą tam jest zimno. Trzeba będzie palić w piecu i ciągnąć drewno.
Mamo, ty zawsze byłaś wiejska odpowiada Zofia. Dziadek i babcia żyli na wsi, a latem to raj ogródek, jagody, grzyby.

Zofia mówi to, jakby proponowała drogi kurort, a nie wieś bez udogodnień.

A jeżeli będę musiała iść do lekarza? Do apteki? Do sklepu po zakupy?
Nie codziennie, raz w miesiącu na kontrolę, a resztę można kupić jednorazowo i zamrozić. Masz dużą zamrażarkę.

A przyjaciół? Sąsiadów, z którymi całe życie rozmawiam?
Telefon, albo przyjadą na wczasowy domek, zrobimy grilla. Będzie wesoło!

Halina słucha i nie wierzy własnym uszom. Czy córka naprawdę proponuje matce stać się wiejską samotnicą, by uwolnić mieszkanie dla swojej rodziny? I podaje to jako troskę o zdrowie matki!

Zuzanno, ile chcecie mieszkać w moim mieszkaniu?
Co najmniej rok, może półtora.

Rok lub półtora! Cały rok w dwupokojowej hruszczowce, albo wyjazd na wieś na własną rękę.

A co myśli Oleg?
On popiera! wykrzykuje Zofia. Twój pobyt na wsi będzie lepszy niż w mieście, żadnego stresu.

Będziesz mogła czytać książki albo oglądać telewizję. Oleg proponuje choćby antenę satelitarną, żebyś miała więcej kanałów.

Halina wyobraża sobie, jak Oleg dobroczynnie rozmyśla o jej dobru, leżąc na ulubionym kanapie. choćby satelitę chce zamontować.

Mamo, pomyśl samodzielnie kontynuuje córka. Co masz zrobić w dwupokojowym mieszkaniu? Nie ma sensu, a my się ogarniemy, zaoszczędzimy i stanęcie na nogi.

Kiedy chcecie się przeprowadzić?
Już jutro, jeżeli trzeba. Mamy mało rzeczy, a właściciel nowym lokatorom szuka, nas wyrzuca do końca miesiąca. Mało czasu.

Halina nalewa sobie herbatę drżącą ręką. Zofia patrzy wyczekująco, w oczach widzi: Co zrobisz, mamo? Odmówisz swojej własnej córce w potrzebie?

Zuzanno, co jeżeli z Olegiem się nie uda? Nie jesteście formalnie małżeństwem.
Czy to ma znaczenie? Dzieci są wspólne, mieszkamy razem cztery lata. Małżeństwo nic nie zmieni.

A jeżeli się rozstaniemy?
Nie rozstaniemy się odpowiada Zofia stanowczo. choćby gdyby coś się stało, mieszkanie i tak należy do ciebie.

Halina wie, iż Oleg przeskakuje z pracy na pracę co pół roku, a przyjaciele zmieniają się równie szybko. Zofia jednak kocha go jak nastolatka i gotowa jest poświęcić wszystko.

Zuzanno, właśnie przechodzę na emeryturę, chce trochę spokoju.
Co to znaczy spokój dla siebie? protestuje córka. To nasz obowiązek, wspierać dzieci i wnuki!

Zofia gra na matczynych emocjach jak profesjonalistka. Halina czuje, iż jej opór topi się.

A jeżeli powiem nie? jeżeli nie będę mogła was przyjąć?
Zofia milczy, po czym ciężko wzdycha i kładzie ręce na brzuch:
Mamo, nie wiem, co wtedy będzie. Będzie mi bardzo przykro, iż odmówię w trudnej chwili.

Te słowa brzmią jak ukryte zagrożenie, jak obietnica zerwania kontaktu z wnukami.

Halina wyobraża sobie, jak Zofia opowiada znajomym: Moja matka odmówiła pomocy!

A co potem? szlocha Zofia. Z dwójką dzieci i bez pieniędzy. Oleg mówi, iż może przeprowadzić się do mamy, ale ona ma jednopokojowy kawalerka i nas nie szanuje.

Halina zna matkę Olega surową, bezpośrednią kobietę. Zofia nie wytrzyma tam długo.

Mamo, pomóż nam! błaga córka. Tylko rok! Nie będziemy ci przeszkadzać. Ty wyjedziesz na wsi, odpoczniesz od miejskiego zgiełku.

I jak często będę musiała jeździć?
Jak będzie trzeba. Może w weekendy przyjedziesz do miasta po zakupy, spotkasz się z przyjaciółmi. A w tygodniu w ciszy na wsi idealnie dla starszej osoby!

Dobrze mówi w końcu Halina, czując ulgę. Ale tylko na rok, dokładnie rok, i pod warunkiem, iż oszczędzicie, zgromadzicie środki i znajdziecie własne lokum.

Zofia rzuca się w ramiona matce:
Mamo, kocham cię! Dziękuję, jesteś najlepsza! Zobaczysz, wszystko się ułoży. Nie będziemy ci przeszkadzać, zajmiemy się domem.

A na wsi będę jeździć, kiedy będę chciała dodaje Halina. To mój warunek.

Oczywiście, mamo! Twoje mieszkanie, twoje zasady. Jesteśmy tylko gośćmi.

Po tygodniu przeprowadzają się. Oleg układa rzeczy w szafie, Marta biega po pokojach, Zofia kieruje całą logistyką, co gdzie postawić.

Halina stoi w środku zamieszania, pakując torbę na wsi, czując się wykluczoną w swoim własnym domu.

Pierwsze miesiące są prawdziwym piekłem. Oleg gwałtownie przyzwyczaja się włącza telewizor na pełną głośność, rozmawia telefonicznie o każdej porze. W lodówce pojawiają się energetyczne napoje, na półkach proteiny.

Zofia kaprysi, domaga się specjalnej uwagi: gorąco, zimno, muzyka przeszkadza. Marta płacze w nocy, zabawki leżą w każdym kącie, bajki realizowane są od rana do wieczora.

Halina przyjeżdża raz w tygodniu po zakupy i leki, za każdym razem przerażona chaosem. Jej starannie utrzymane mieszkanie zamienia się w korytarz.

W kuchni sterty brudnych naczyń, w łazience suszą się dziecięce ubrania i skarpetki Olega. Ulubiony kanap pokrywa się plamami i okruchami od soków i ciastek.

Zuzanno, może trochę posprzątamy? proponuje matka.
Mamo, kiedy mam? odrzuca Zofia. Dziecko małe, nie dam rady. Oleg po całym dniu w pracy potrzebuje odpoczynku wieczorem.

Mogę pomóc, będąc w mieście.
Nie, nie potrzebujemy, damy radę sami. Najpierw będzie dziecko, potem posprzątamy.

Potem nigdy nie nadchodzi. Halina samodzielnie myje naczynia, odkurza, wyciera kurz, a przy następnym przyjeździe bałagan wraca.

Na wsi czuje się wygnanką. Trzydzieści kilometrów od cywilizacji, najbliższy sklep trzy kilometry dalej, autobus dwa razy dziennie.

Sąsiadki patrzą zdumione:
Halinko, po co cały rok tu stoisz? Przecież masz mieszkanie w mieście.
Tam córka z rodziną mieszka tymczasowo tłumaczy Halina. Oszczędzamy na własne mieszkanie.

Ach, rozumiem. To dobrze, młodym trzeba pomagać.

Zima na wsi jest szczególnie ciężka. Drewno gwałtownie się kończy, wodę trzeba podgrzewać na kuchence. Halina czuje się jak na skraju świata.

Po pół roku Zofia zostaje mamą syna Daniela. Halina ma nadzieję, iż teraz chętniej poszukają własnego lokum. Kiedy przyjeżdża do miasta zobaczyć noworodka, córka mówi:
Mamo, z dwójką dzieci nie znajdziemy nic odpowiedniego. Kto weźmie rodzinę z niemowlęciem? Zostańmy jeszcze rok.

Halina rozumie, iż została oszukana od samego początku. Rok przerodzi się w dwa, dwa w trzy.

Czy ona naprawdę spędzi emeryturę na opuszczonej wsi? Nie, już nie!

Dziecko z rodziną zostaje wyprowadzone przy wsparciu policji, bo nie chciało odejść. Na Halinę spadają przekleństwa, obelgi i groźby.

Jednak umowa była na rok i ona jej dotrzymała. Czy to wstyd przed rodziną i sąsiadami? Nie! Jak mówią, co się posieje, to się żąć będzie.

Co o tym sądzicie? Czy matka postąpiła słusznie, czy przesadziła? Napiszcie w komentarzach, zostawcie polubienia.

Idź do oryginalnego materiału