STIGA G1200 – robot koszący na ratunek, czyli jak odzyskałem kilka godzin w tygodniu

1 rok temu
Zdjęcie: STIGA Stig


Cześć, nazywam się Sebastian i jestem uzależniony od dbania o swój trawnik. Dotychczas z ogromną przyjemnością kosiłem trawę kosiarką akumulatorową, ale przyszedł czas na ewolucje i do mojego ogrodu zawitała Stiga G1200

Nie wiem, kiedy minęło mi 1,5 roku, od kiedy mieszkam we własnym domu. Działka może i nie jest ogromna, bo to 1200 m2, ale marzyło mi się zawsze, by mieć piękną, wymuskaną trawę, wszędzie, gdzie się tylko da. Bez kompromisów, bez roślin, wszędzie, miękki dywan z trawy. No i jak zamarzyłem, tak też zrobiłem. Posadziłem trawę na około 1000 m2, całość trwała koszmarnie długo, bo:

  • Działka najpierw musiała zostać wyrównana
  • Wierzchnia część ziemi przesitowana i położona ponownie
  • Rozłożone podlewanie
  • Rozłożona siatka na krety (koszmarnie droga zabawa)
  • Na końcu sianie i doglądanie rosnącej trawy
Oczywiście dzieciaki w komitywie z psem mieli za nic moją ciężką pracę i deptali mi po sionym. Ostatecznie trawa na szczęście wyrosła, a odmiana sportowa była doskonałym pomysłem. [playlist type="video" ids="197642"] Może to i dziwne, ale przez ten czas, kiedy tu mieszkam, mam dość dziwną przyjemność z koszenia. Odpręża mnie to, zresztą jak każda praca w ogrodzie, która stanowi doskonałą alternatywę od siedzenia przy biurku. Ot forma terapii i odpoczynku, kiedy nieszczególnie trzeba angażować głowę, a raptem kilka mięśni. Dotychczas moim trawnikiem opiekowała się również Stiga Collector 548e, którą zresztą dla Was recenzowałem w ubiegłym roku. Teraz jednak do akcji wkracza robot koszący Sitga G1200, który przejmuje schedę po poprzedniku. Zacznijmy jednak od początku.

Stiga G1200 - specyfikacja

SILNIK
  • ePower: Tak
  • Silniki: Bezszczotkowe
  • Akumulator: Litowo - jonowy
  • Pojemność akumulatora: 5 Ah
  • Średni czas pracy: 150 min
  • Średni czas ładowania akumulatora: 120 min
SYSTEM TNĄCY
  • Rodzaj ostrza: 4 obrotowe ostrza
  • Metoda koszenia: Losowa
  • Szerokość koszenia: 18 cm
  • Zakres wysokości koszenia: 20-60 mm
  • Prędkość koszenia: 22 m / min
  • Tryb eco: Tak
WYPOSAŻENIE
  • Czujnik deszczu: Tak
  • Nachylenie maksymalne: 45 %
  • Odbiornik Bluetooth: Tak
  • Czujnik podnoszenia: Tak
  • Stacja dokująca: Tak
  • Osłona stacji dokującej: Opcja
  • Szpilki moc. przewodu: 7 szt.
  • Złączki przewodu: 2 szt.
WYMIARY CAŁKOWITE
  • Wymiary: 545 x 405 x 245 mm
  • Wielkość opakowania: 800 x 550 x 305 mm

Stiga G1200 - co w opakowaniu?

Przede wszystkim robot koszący to jedno, a dodatkowo niezbędny będzie przewód obwodowy, który dobierany jest oczywiście do wielkości działki. Całość nawinięta na szpuli, zalecane jest by najpierw oczywiście zaprojektować, w jaki sposób robot ma poruszać się po wyznaczonym obszarze. Ja swój egzemplarz otrzymałem w dwóch kartonach. W jednym znajdował się oczywiście robot, stacja bazowa, kołki plastikowe do przykręcenia stacji bazowej a do tego oczywiście zasilacz. W drugim opakowaniu znalazł się przewód, który należy rozłożyć na działce, dedykowane plastikowe szpilki do jego zamocowania, a także złączki do stacji najazdowej (które posłużą do przyczepienia drutu obwodowego (o tym za chwilę), a także zestaw łączników przewodu (uratowały mi instalacje, o tym także za chwilę).

Zaczynam instalacje Stiga G1200

Pierwszym krokiem po przygotowaniu wstępnego projektu, jak robot będzie się poruszał po działce, jest oczywiście rozłożenie przewodu. STIGA sugeruje przytwierdzenie drutu do powierzchni trawy za pośrednictwem plastikowych, wbijanych uchwytów. Tak też zrobiłem, ale niestety fragmenty mojej nierównej działki spowodowały, iż robot przeciął drut... z absurdalnie zaskakującą łatwością. Dlaczego absurdalnie? Otóż ostrza robota to kilka żyletek, które wirują, podczas koszenia trawy. Drut jest w twardej gumowej obudowie, a to jednak nie przeszkodziło w niczym, by go z łatwością przeciąć. Byłem zdumiony tym, jak bardzo skuteczne są ostrz w Stigu, ale to dobry znak, bo równie dobrze będą radzić sobie z trawą. Stiga na szczęście w opakowaniu dorzuciła złączki, dzięki którym mogłem naprawić zerwany przewód. Ot plastikowy element, z niebieską przykrywką, do której wkładacie przewód, a następnie zaciskacie kombinerkami, tak, iż przewody skutecznie blokują się, a dodatkowo zatapiane są żelu, który odpowiedzialny jest za szczelność. W ten łatwy sposób naprawiłem zerwany przewód w dosłownie kilka minut. Postanowiłem jednak, iż nie będę ryzykował ponownego, niefortunnego przecięcia przewodu i musiałem zrobić to, czego obawiałem się od początku. Musiałem naciąć 150 metrów trawnika szpadlem do darni, my móc schować przewód delikatnie pod powierzchnią trawy. Spędziłem nad tym dwa dni i wierzcie, sporo kosztowało mnie to pracy, ale efekt był wart poświęceń. Podczas kładzenia przewodu, należało także trzymać się wytycznych od Stigi. W dołączonej broszurce były informacje, jakie odstępy należy zachować od poszczególnych powierzchni czy obszarów (inne np. dla basenu, a inne od np. płotu). Standardem było 35 cm od krawężników, tak by Stiga mógła najechać na przewód, ale i skosić trawę za przewodem.

Czas podłączyć stacje najazdową Stiga

W sumie dość dużym zaskoczeniem dla mnie był fakt, iż stacja musi zostać podłączona równolegle do przewodu. To znaczy, iż przewód musi przechodzić pod stacją, a ona sama musi być ułożona na nim dłuższym bokiem. To jednak tylko po to, by robot wracając z koszenia trawy, mógł do niej skutecznie dojechać (Stiga po koszeniu najeżdżała na przewód i podąża nim do stacji). Podłączenie stacji było dość proste, bo z jednej strony należało podłączyć naturalnie zasilanie, a dodatkowo oba końce przewodu. Do tego potrzebne były dwie końcówki, dołączone w zestawie, które zaciskamy kombinerkami na końcach przewodu, a które z drugiej strony pozwalały na nasunięcie ich na elementy pod pokrywą stacji. I ot cała instalacja gotowa do pracy.

Stiga G1200 - pierwsze uruchomienie

Robota można uruchomić z poziomu panelu ukrytego pod plastikową klapką, wystarczy wcisnąć przycisk STOP, by ją otworzyć i dostać się do sterowania. Tam przyciski funkcyjne, odpowiedzialne za włączenie robota, uruchomienie harmonogramu lub włączenie połączenie Bluetooth. Stiga można naturalnie też włączyć przez aplikację mobilną Stiga.GO. W aplikacji mobilnej mamy sporo opcji i ustawień. Oczywiście prócz włączenia czy odesłania robota do stacji dokującej, mamy serce urządzenia, czyli ustawienia harmonogramu koszenia. W bardzo wygodny sposób możemy ustalić, w jakie dni i o jakich porach robot ma zająć się strzyżeniem trawnika. Prócz tego możemy wskazać osobno dni, w których robot ma skupić się wyłącznie na koszeniu obrzeży. Jest również możliwość wskazania, w którym miejscu ma rozpocząć koszenie, kiedy chcecie awaryjnie i gwałtownie skosić trawę przed przyjściem gości, a z jakiegoś powodu, zapomnieliście o haszczach w okolicach grilla ;) [gallery link="file" size="medium" ids="198093,198094,198095"]

Czas na koszenie

Tutaj ogromne zaskoczenie. W zasadzie kolejne, tuż po tym, iż u spodu urządzenia nie ma wirującego, jednego, wielkiego ostrza, jak się spodziewałem, a zestaw kilku żyletek. Niech Was jednak nie zwiedzie gabaryt ostrzy, bo te cuda potrafią przeciąć (jak już zresztą wiecie) drut w porządnym oplocie i to bez żadnego wysiłku. Gdy robot wyjechał ze stacji dokującej, byłem zaskoczony, jak cichy jest. Czekałem cały czas, aż odpali wirnik z ostrzami, który miał ciąć nie tylko trawę, ale i powietrze, wydając z siebie charakterystyczne świsty. Nic z tych rzeczy się nie wydarzyło. Robot jechał dalej, a ja dziwiłem się, dlaczego ostrza nie tną i kiedy je uruchomi. O zgrozo one były włączone i cięły... powietrze, bo akurat przygotowałem fragment trawnika i zwyczajnie nie sięgały skoszonej trawy. Tam jednak gdzie zaczął łapać końcóweczki trawy, zaczęły one dynamicznie wypadać spod tyłu urządzenia. Oczywiście te drobne kawałki pozostają w trawniku, służąc jako nawóz.

I to już?!

Okazało się, iż głośniej nie będzie, a trawa po przejechaniu przez robota została idealnie i równo przystrzyżona, bez żadnego wysiłku ze strony robota. Ogromne zaskoczenie, bo spodziewałem się kakofonii silnika i ciętej trawy, a tu absolutna cisza. Wielkie szacunki, bo ten niewielki hałas jest absolutnie niezauważalny, dlatego też z powodzeniem robot może strzyc trawę, podczas wspomnianego grilla, ba, choćby sesji medytacji w ogrodzie i nie będzie nam przeszkadzał. Tor jazdy Stiga jest zaskakujący, ale jak określa go producent, jest on: losowy. I muszę to potwierdzić, iż nie ma tam najpewniej żadnej reguły, grunt, iż nie jedzie tą samą trasą dwa razy. Ostrza tną trawę skutecznie, a ja dalej mogę regulować wysokości pokrętłem, ukrytym w górnej części urządzenia. I tak nam mijają kolejne dni, kiedy z ogromną przyjemnością patrzę na jego pracę, napawając się tym, iż to nie ja muszę biegać z kosiarką w ręku. Oczywiście pozostaje mi doszlifować jeszcze trawnik, tak by robot nie wpadał w koleiny, które się trafiają, grunt jednak, iż przewód jest bezpieczny. Stiga G1200 to ostatnio najlepsze co mi się przytrafiło w ogrodzie.
Idź do oryginalnego materiału