– Proszę pana, ta wioska już umarła. Niech się pan przejdzie wzdłuż drogi i policzy, w ilu gospodarstwach widać życie – mówi napotkany mężczyzna, który nie pozwala na filmowanie. – Raz, dwa, trzy i w czwartym coś się dzieje. Niech pan liczy. Same krzaki.
Na oko widać, iż płoty i metalowe ogrodzenia były kiedyś solidnymi i estetycznymi konstrukcjami. Ale zostało z nich próchno i zardzewiały złom. Krzaki to prawdopodobnie niegdysiejsze porzeczki, może maliny czy agrest, ale przestały już rwać się do życia, pozostając marne, zwiędłe i zapyziałe. Ogrodowe drzewa także. Może rodziłyby duże, słodkie owoce, ale nie chcą, bo w buncie przeciwko porzuceniu w większości skarłowaciały. – Ja tu przyjeżdżam z sąsiedniego województwa, bo to rodzinna ziemia pozostawiona w spadku i jakoś utrzymuję to „na nogach” – kontynuuje mężczyzna. – Ale w większości jest tak, iż jak już zostało trochę ziemi i jakieś zabudowania, to nikt do nich nie zagląda. Szkoda tych domów.
Przewodnik, jak się patrzy
Ni z tego, ni z owego, z nowoczesnego i zadbanego domu wychodzi na drogę pan Łukasz. Jego posiadłość wskazuje, iż jest mieszkańcem miasta szukającym spokoju w wiejskim zaciszu.
– Z daleka pan się tu sprowadził? – pytam.
– Stąd. Mieszkam w Olszówce od urodzenia. To pan ma nietutejszą rejestrację. Co pana przygnało?
– Jeżdżę czasami po polskich wioskach i piszę, co zastałem.
– Szuka pan Paska?
– Wiem, iż tu mieszkał.
– Proszę iść ze mną.