i milion innych robót w domu, związanych z mamą, z pracą, z moim własnym domem. Ot, taka zwykła niedziela.
O spacerze więcej na ważce zaraz. Mgła była cały dzień
tak w porównaniu z wczorajem w tym samym miejscu:
Tyle, iż dziś odgięło mnie nad Wisłę.
Co do obiadu: ze spaceru wpadłam mocno spóźniona, więc mięsko (rozmrożone, wytaczane w przyprawach, surowe) wylądowało we frajerze i po piętnastu minutach wyjęło się mięciutkie i rumiane, kaszę z wczoraj odgrzałam na gazie, ogórki wyjęłam ze słoika - i w ten oto sposób obiad wjechał na czas. Mama jęczy, iż frajer na pewno jest niezdrowy i to jakieś szkodliwe fale tak gwałtownie upiekły tego kurczaka. Nie wiem, czy na dłuższą metę pozwoli się karmić obiadkami z frajera, zobaczymy.
1088.