We wtorek 14 października po godzinie 18 północna część pierwszej linii warszawskiego metra została zupełnie sparaliżowana. Wszystko przez małego psa, którego zauważono w tunelu na stacji Słodowiec. Zwierzę poruszało się po torach bez nadzoru, dlatego konieczne było podjęcie szybkich kroków, aby nie doszło do tragedii.
REKLAMA
Zobacz wideo Warszawa: próbował wepchnąć kobietę pod pociąg metra
Co wydarzyło się w metrze? Do tunelu wbiegł mały pies
Gdy tylko zaobserwowano malucha na torach, pracownicy metra podjęli natychmiastowe działania w celu schwytania go i zabezpieczenia. Na miejsce wezwano Ekopatrol, a na czas pościgu za intruzem wstrzymano ruch pociągów i wyłączono zasilanie w tunelu. Cała akcja spowodowała paraliż aż sześciu stacji metra. Były to: plac Wilsona, Marymont, Słodowiec, Stare Bielany, Wawrzyszew i Młociny. Pociągi kursowały wyłącznie na skróconej trasie Kabaty - Dworzec Gdański. Na szczęście pogoń za psiakiem zakończyła się sukcesem. Malucha schwytano, a ruch pociągów przywrócono już około godziny 19.45.
Był mały, czarny, podobny do yorka. Został odebrany od pracowników metra na Placu Wilsona przez naszych strażników z ekopatrolu. Pies nie wygląda na rannego, przynajmniej z zewnątrz nie ma żadnych obrażeń. Był przestraszony. Niestety bez chipa, więc nie można stwierdzić, kto jest jego opiekunem
- powiedział dyżurny Referatu Prasowego Straży Miejskiej m.st. Warszawy w rozmowie z portalem o2.pl.
Zobacz też: Ten kraj jest "bliźniakiem" Polski. To jeden z naszych sąsiadów. Jesteśmy podobni w ponad 83 proc.
Czy metro jest bezpieczne? Warszawiacy czekają na bramki
Dyżurny poinformował również, iż z uwagi na brak opiekuna, pies został ostatecznie przewieziony do Schroniska na Paluchu. Nie wiadomo, w jakich okolicznościach zwierzę dostało się do tunelu metra. Co ciekawe, nie jest to pierwsza taka sytuacja w Warszawie. Podobne zdarzenie miało miejsce w kwietniu ubiegłego roku na stacji Zacisze drugiej linii metra w kierunku Bródna. Około godziny 8 rano mały pies wyswobodził się z obroży i wpadł na tory. O zajściu od razu powiadomiono odpowiednie służby, a na miejsce wezwano pomoc. Na szczęście akcja ratunkowa czworonoga zakończyła się pomyślnie i nikt nie ucierpiał. Niedługo po tej sytuacji radni zaczęli dyskutować na temat zamontowania na stacjach metra bramek zabezpieczających, które są już powszechne w dużych, zagranicznych miastach. Temat jednak ucichł i warszawiacy do dziś się ich nie doczekali.
Źródło: o2.pl, warszawawpigulce.pl
Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

                                                    2 tygodni temu
                    



