Rewir: spółdzielnia buntu i codzienności. Krakowski UNDERGROUND szuka domu

1 tydzień temu

Rewir to przestrzeń, w której bunt staje się wspólnotą, a pasja – codziennością – mówią członkowie kolektywu, dla których kultura niezależna to nie tylko wybór, ale sposób życia. Rewir to spółdzielnia pracy, która tworzy centrum kulturalne. W tym promuje alternatywną i niezależną kulturę. Znajdziecie go na Zabłociu, ale szuka dobrego lokalu.

Czym dla Was jest Rewir? Przestrzenią? Ruchem? Kontrą? Domem?

Rewir: Rewir to dla nas forma uchwycenia ruchu w byt – coś, co pozwala wynagrodzić osoby, które od lat z pasją robią rzeczy dla innych i dla społeczności, łącząc to z pracą i poświęcając na to swój wolny czas. Chcemy móc zaangażować się w te działania jeszcze mocniej, oddać im się w pełni, nie rezygnując przy tym z godnych warunków życia.

To przestrzeń, w której dzielimy się swoimi zainteresowaniami i z pasją tworzymy coś wspólnie z ludźmi, którzy rezonują z energią, którą wkładamy w Rewir. Mamy poczucie, iż udało nam się stworzyć coś nowego, co zaraża innych – trudno powiedzieć, czy to bardziej ruch, czy dom, ale zdecydowanie – kontra. Kontra wobec mainstreamu, zastałego systemu, wszechobecnej gloryfikacji powierzchowności i wyretuszowanego obrazu rzeczywistości.

Rewir to także wspólna przestrzeń naszych doświadczeń, zebranych pod jednym spółdzielczym dachem. Nie bez powodu wybraliśmy właśnie taką formę działania – to kolejny świadomy krok w naszym procesie.

Czy spółdzielnia zaczyna żyć własnym życiem, poza planem i kontrolą?

Zdecydowanie tak. Choć działa od jakiegoś czasu, coraz więcej osób odzywa się do nas z pomysłami, inspiracjami, potrzebami. Wierzymy, iż uda się stworzyć przestrzeń działania na wielu płaszczyznach. Już teraz współpracujemy z osobami w bardzo różnym wieku, co bardzo nas cieszy – ta różnorodność to siła, która pozwala sięgać dalej.

Po kilku latach formowania się i działania możemy powiedzieć, iż Rewir zaczyna żyć własnym życiem. Skrystalizował się zespół, mamy własną publiczność, a każda kolejna inicjatywa przyciąga nowe osoby. Plany realizujemy, ale zostawiamy sobie przestrzeń na ruch poza kontrolą.

Doświadczenia z innych miejsc nauczyły nas, jak ważna jest spójność i odpowiedzialność. Chcemy, żeby Rewir był odzwierciedleniem naszych wspólnych przekonań i dawał przestrzeń do zaufania – także w tworzeniu pojedynczych projektów.

Jakie wartości są dla Was nienegocjowalne?

Tworzymy społeczność wolną od homofobii, rasizmu i seksizmu. To dla nas fundament. Chcemy działać lokalnie, wspierać różnorodność, promować otwartość i solidarność – i w tym duchu budować wspólnotę.

Czy określenie „underground” wciąż coś dla Was znaczy?

Jak najbardziej! Wciąż jesteśmy blisko zespołów niezależnych, undergroundu, kultury DIY. Z niej wyrastamy, to nasza naturalna przestrzeń, którą animujemy, wspieramy i z której czerpiemy. Jest w nas przez cały czas dużo buntu – szukamy alternatywy dla otaczającej nas rzeczywistości.

Działając oddolnie, tworzymy też miejsce dla artystów niezależnych – chcemy, by mogli pokazać swoje prace, a odbiorcy mieli szansę obcować ze sztuką, której nie zobaczą gdzie indziej.

Zależy nam, by nasze wydarzenia były dostępne dla osób doświadczających wykluczenia – ale też dla wszystkich. Nie chcemy budować bańki. Może właśnie takie spotkania, gdzie różne światy się przenikają, mogą prowadzić do realnych zmian?

Jak Kraków – ten oficjalny i ten undergroundowy – reaguje na Wasze działania?

Środowisko undergroundowe reaguje bardzo entuzjastycznie. Mimo iż pojawia się coraz więcej podobnych inicjatyw, przez cały czas widzimy ogromną potrzebę spotkań, doświadczenia sztuki, muzyki, warsztatów.

Z drugiej strony – z tą „oficjalną” częścią miasta jest trochę trudniej. Od dłuższego czasu szukamy lokalu. Próbowaliśmy szukać wsparcia u radnych, w ZBK, u wiceprezydenta… Byliśmy na konsultacjach społecznych, pisaliśmy listy, maile, zbieraliśmy rekomendacje od ludzi ze świata kultury i polityki. Niestety – mimo wielu ciepłych słów – nie udało się jeszcze nic zdziałać. Liczymy, iż ten los się odmieni.

Czy jest jakaś dzielnica, z którą jesteście szczególnie związani ideowo?

Dla nas najważniejszy nie jest adres, ale charakter miejsca. Szukamy lokalu, który będzie dostępny dla wszystkich – z łatwym dojazdem i możliwością otwarcia się na różne środowiska.

Co Was w Krakowie inspiruje, a co wkurza?

Inspiruje nas to, iż są ludzie – i to coraz więcej młodych osób – którzy chcą z nami działać, współpracować, uczestniczyć w wydarzeniach. Miasto daje duże możliwości, a każda nowa osoba z energią do działania dodaje nam siły.

A co wkurza? Gentryfikacja, turystyfikacja, absurdalne ceny. Kraków wycina drzewa i jest zalewany Airbnb, a my chcemy odwrotnie: więcej zieleni, więcej działań dla społeczności. Zobaczymy, jak miasto na to zareaguje, kiedy Rewir się rozkręci.

Czy Rewir mógłby powstać w innym mieście?

Zdecydowanie. Inspirują nas tzw. hausprojekty – fajnie byłoby, gdyby w każdym europejskim mieście było takie miejsce, gdzie wchodzisz i od razu czujesz się „u siebie”. Sami, podróżując, szukamy takich punktów: gdzie napijesz się kawy z uczciwego źródła, posłuchasz muzyki, kupisz winyla, poznasz działania oddolne, wpadniesz na wernisaż czy warsztaty. To dla nas ważne.

Jak wygląda kuratorowanie wydarzeń w Rewirze?

Na razie organizujemy wydarzenia jako członkowie spółdzielni, czasem we współpracy z innymi osobami czy kolektywami. Zawsze uzgadniamy wszystko między sobą, zapraszamy do współpracy osoby, które znamy, którym ufamy, z którymi dzielimy wartości.

Kto najczęściej przychodzi do Rewiru? Outsiderzy, artyści, sąsiedzi, anarchiści?

Przyciągamy osoby zainteresowane niezależną, niekomercyjną kulturą. Trudno to jednoznacznie sklasyfikować – przychodzą ludzie wrażliwi, poszukujący alternatywy dla oferty kulturalnej miasta.

Czy zdarzyło się Wam, iż ktoś zupełnie nie zrozumiał idei Rewiru?

W poprzednich miejscówkach często nazywano nas „klubem”, co bywało nieco przykre – bo to zupełnie nie ten klimat. Teraz rzadziej zdarzają się takie nieporozumienia, ale czasem piszą do nas inne kolektywy z prośbą o wynajęcie miejsca – a my przecież wciąż go nie mamy! To trochę zabawne, ale i pokazuje, iż ludzie naprawdę nas dostrzegają i traktują jak realny punkt na mapie.

Jak wyobrażacie sobie Rewir za pięć lat?

Marzymy o tym, żeby mieć własne miejsce, które będzie działało sprawnie i dawało satysfakcję zarówno nam, jak i naszej społeczności. Chcielibyśmy, żeby miasto zobaczyło wartość w takich oddolnych inicjatywach – niekomercyjnych, wspierających niezależną kulturę, nadających kolor tkance miejskiej.

Mamy nadzieję, iż będziemy dalej rozwijać to, co dziś nas kręci, ale też próbować nowych kierunków. Najważniejsze, żeby ludzie chcieli być z nami – wtedy to wszystko ma sens.

Gdyby miasto zaoferowało Wam duży grant – przyjęlibyście go?

Nie wykluczamy takiej formy współpracy. Już podejmujemy pewne kroki w kierunku projektów i grantów – oczywiście przy zachowaniu pełnej niezależności.

Co chcielibyście, by ludzie czuli po wyjściu z Rewiru?

Po prostu – żeby czuli się dobrze. Widzimy, iż na koncertach panuje niesamowita atmosfera. Dla wielu to okazja, by się oderwać od codziennych problemów, porozmawiać, uwolnić energię. Może choćby – dostać jakiegoś impulsu, żeby samemu zacząć coś tworzyć. jeżeli Rewir daje komuś radość, wsparcie, inspirację – to znaczy, iż działa.

Czy sztuka wciąż może realnie coś zmienić?

To trudne pytanie, bo dla wszystkich sztuka znaczy coś innego. Bywa, iż zmienia świat – ale najczęściej dopiero po czasie to dostrzegamy. Sztuka to lustro, czasem krzywe zwierciadło rzeczywistości. Ważne, żeby mogła się wyrazić. jeżeli kontakt ze sztuką zadziała – choćby na poziomie osobistym – to już jest zmiana.

Najbardziej ekstremalne, szalone lub piękne doświadczenie w Rewirze?

Bez wątpienia lutowy koncert i wystawa w Pałacu pod Baranami. Jedna noc, sąsiedztwo legendy – i nasze własne szaleństwo. Musieliśmy odprawiać ludzi, bo frekwencja przerosła oczekiwania. Na szczęście zostały niesamowite zdjęcia – choć wciąż nie oddają w pełni tej energii.

Czego nie da się zrobić nigdzie indziej, tylko właśnie w Rewirze – z tą energią i tą ekipą?

Każdy, kto kiedykolwiek coś tworzył wspólnie z innymi, wie, iż to ludzie są najważniejsi. To oni niosą energię, tworzą atmosferę, sprawiają, iż muzyka brzmi mocniej, sztuka bardziej porusza, a wydarzenia zostają w pamięci.

Dlatego tylko w Rewirze mogło powstać coś takiego – społeczność wspaniałych osób, które nas wspierają i dzielą z nami pasję. Jeszcze nie mamy własnego miejsca – ale z tą ekipą na pewno dopniemy swego.

Wszelkie informacje o działaniach Rewiru można śledzić na Instagramie –

lub na FB https://www.facebook.com/share/18vGcyyxsB/?mibextid=wwXIfr.

***

Czytaj także:

  • Śmietanka Nowohucka? Babcia, chłopak w dresie i pani z korporacji
  • „Szklarz się nie kłania”. Krakowski zakład, który przetrwał wszystko – choćby wojnę
  • Barbara Kańska-Bielak: moja babcia i mama współtworzyły fotograficzne dziedzictwo Krakowa
  • Sushi od Mini Majka. Zjesz w Hucie, na Krowodrzy i na Dąbiu!
  • “Kiedy zaczynałam pracę, Nowa Huta była pełna tych kwiatów. Pachniała różami”
  • Niepozorna pracowania robi fenomenalne kołdry. “Nie mogłem się wydostać”
KdM_biznes_02
Idź do oryginalnego materiału