Dziś mła ma wolne i może popisać. Mła oswaja tymczasy, idzie tak jakby wcale nie chciały być tymczasami. O ile Helenka nawiązuje kontakt, pilnuje swojego i przejawia chęć do poznawania środowiska, o tyle Kaśka jest wycofana. Za bazę obrała stary kredens Małgosi i tylko zmienia w nim siedliska półkowe. Na szczęście już daje się pomiziać i wczoraj zjadła zupkę. Mła dziś otworzyła jak szeroko wejście do ich pomieszczenia, oczywiście odwiedził je Mrutek, na którego troszki było syczane, ale tak bez wielkiego zacięcia. Mła tak sobie myśli iż to dopiero czwarty dzień i nie ma co oczekiwać jeszcze ekskursji po chałupie i po ogrodzie, trzeba dać dziefczynkom czas. Czy one będą się nadawać do adopcji to mła do końca nie jest tego taka pewna, są swoiście nieufne, no i są jednak dość wiekowe. W razie jakby się pojawiły jakieś przeciwwskazania to po prostu zrezygnują z tytułu tymczasów i mła jakoś będzie próbowała ogarniać sytuejszyn. Na razie muszę im kupić sensowny żwirek i wygospodarować kolejne 30 minut na miziania i wędkę dla Heleny ( Kaśka olewa zabawy z wędką, zdecydowanie woli podrapywanie zaogonia, zabawy z wędką są jej zdaniem dla maluchów! ). Mrutek się mła zwierzył iż jego nurtuje jedna kwestia - "Madka a co jeżeli one nie są damami?" Przyznam iż mła zatkało, nie wiedziała o co Mrutku kaman, no to Mruciu doprecyzował - "Madka a jak to będą dodatkowe Okularie? Mrutek wtedy, madka, ze wstydu wyłysieje!" Mła natentychmiast Mrutka uspokoiła, mówiąc mu iż po pierwsze primo: to Okularia jest damą, tylko taką o wybitnym temperamencie i życzliwym stosunku do kocurków, po drugie drugo to Kaśka i Helenka wyglądają mła na bardzo porządne dziefczynki. Dziś zamierzam jeszcze poznać nasze nówki ze Sztaflikiem i Ryjkiem, mam nadzieję iż ten ostatni będzie się zachowywał przyzwoicie.
Nadal nawiedzam Cio Mary, która zakaz obciążania złamanej nogi uważa za czystą złośliwość "durnego w kitlu". Siedzi jak ta królewianka w szklanej wieży na szklanej górze, taka bardzo wkarwiona królewianka. Wicie rozumicie, dla Cio Mary dzień w który nie przedreptała około dziesięciu kilometrów jest dniem straconym, a tu zonk, siedzenie przymusowe w chałupie a jak łażenie to w tym cholernym buciku i nie takie wyczynowe. Smętnie a ponieważ Cio Mary nie lubi smętności to postanowiła zastąpić ją wkarwem. Do tego dodajcie jeszcze dietę, która do Cio Mary cóś nie przemawia - "Wsadź sobie ten twarożek! Nie będę jadła tej paskudnej galaretki! Parówkę chcę!" - no i macie obraz królewianki potwora, smok by uciekł zamiast szklanej wieży na szklanej górze pilnować. Królewianka ogniem zionie! Mła postanowiła skierować uwagę Cio na sprawy domowe, cholera, dopiero obudziłam Godzillę! Mam załatwić na "po piętnastym" stolarza. Taa... W czasie bytności mojej u Cio zajrzała do nas Mariolka, przyczyna tego siedzenia przymusowego Cio Mary w domu. Mariolka ma podbite limo, na szczęście to nie Cio Mary pomściła nóżkę, tylko Mariolka porządkowała działkę w towarzystwie swojej przyjaciółki Hani. Hania żyje, jest tylko troszkę poobijana. Hym... zaczynam się zastanawiać, czy aby coolega Maciej nie ma racji kiedy mówi iż tę Ciociną grupkę trzeba by rozdzielić, bo na razie są niebezpieczne tylko dla siebie, ale jak tak dalej pójdzie to kto wie czy nie nastąpi eskalacja i mogą stać się niebezpieczne dla bezpieczeństwa narodowego, bowiem mają tendencję do eksperymentowania. Hani niegdyś udało się odciąć od prądu całą dzielnicę. Żywa broń!
W planach, tak pomiędzy oswajaniem i lataniami, mam gryplan na oblepianie ramki i rozpoczęcie haftów koralikowych. Na razie jednak te gryplany ustępują dżem sesion, truskawki latoś obrodziły i mła przetwarza. Irenka już zdołała wyłudzić "małą filiżaneczkę" smażeniny do naleśników. Przed chwilą zeszła Gienia spytać co tak pachnie, oczywiście ze słoiczkiem w ręku. Do bułeczki będzie. Hym... następny dżemik będę smażyć w nocy, jest jakaś szansa iż dotrwa do momentu zasłoikowania. Rośliny, te domowe i te ogrodowe oglądam z doskoku, dzień, mimo tego iż to przeca najdłuższe dni w roku, jakoś mła się gwałtownie kończy. Tradycyjnie martwię się milczącą Romi, niesubordynacją Ryjka, własnymi finansami, oraz tym dokąd wszyscy zmierzamy. Mam nadzieję iż resztki tej dobrej energii, co się jeszcze u mła uchowała, docierają do Marcina, brata Odnowionej. Dobra, to by było na tyle. Zdjęcia zdziśki a w Muzyczniku "Duet kotów" czyli "Duetto buffo di due gatti" Rossiniego w genialnym wykonaniu Kiri Te Kanawa i Normy Burrows.
P.S. Najnowsze określenie naszego somsiada Macka na mła - "Mobilny Lazaret". Hym... mła sobie niezłą opinię wyrobiła, strach się bać.