czyli ostatki, na świecie spowiedniczy wtorek, pączkowy wtorek, tłusty wtorek.
U spowiedzi byłam w zeszłym tygodniu, będzie na dobry start Postu. Pączka trzy czwarte zjadłam (i starczy). Tłusta jestem niezmiennie. Więc chyba ok.
Na zakończenie czelendża zimowego:
Ano, kupiłam.

Zadanie niezrealizowane: śniadanie do łóżka. To nie jest dobre zadanie dla samotnych.
Na górze stronki pojawiły się już czelendżowe zadania na wiosnę. Jak na nie patrzę, to już od kilku dni realizuję kilka zadań, będę meldować sukcesywnie. Bukiet narcyzów się nie liczy, bo jednym bukietem nie załatwia się dwóch zadań. :P
Pisałam do którejś Pani w papierowym liście: czelendż jest po to, żeby pomóc mi żyć tu i teraz, cieszyć się urokami aktualnego czasu, zauważyć piękno i wartość tego, co akurat mam. Nie jest to jakieś superludzkie spinanie muskułów, raczej wykonywanie drobnych kroczków, które (odnotowane) dają satysfakcję i radość.
Co do pomysłów na Post - i tak mi nie wyjdą :P - na razie mam w planach zaczynanie dnia od przeczytania czytań mszalnych na dany dzień i codzienne nabijanie 30 minut aktywności na smartłoczu :P, czyli więcej energii i aktywności szeroko pojętej, acz mierzalnej. Z pomysłów, które nie mają najmniejszych szans mi wyjść, jest odgracenie się (getting uncluttered), zarówno fizycznie, jak i duchowo. Potrzebuję zwolnienia tempa, większego spokoju, powyrzucania tego, co niekonieczne. Dystansu do głupot i dystansu do tempa. :P
Tak iż tego, no - głęboki wdech i jutro zaczynamy.
PS. Agajo, pamiętam, iż mam napisać - powinno mi się udać na dniach.
1132.