Prawdziwy w głębi serca

1 godzina temu

– Kasia, jak można tak wychowywać dziewczynkę? ciągle pytała swoją siostrę Marzena. To przecież dziewczynka, a nie chłopak.

Anastazja i Marzena były rodzeństwem, obie dawno wyszły za mąż i urodziły dzieci. Anastazja miała córkę Jagodę i syna, a Marzena jedyną córeczkę Weronikę.

Siostry często się spotykały, zwykle Marzena z córką przyjeżdżała do Anastazji, bo mieszkali w domku na przedmieściach Wrocławia. Pięknie utrzymany ogród, altanka, gdzie można było posiedzieć, a dzieci miały gdzie się bawić. Marzena z rodziną mieszkała w bloku w centrum.

Marzena oczywiście była przekonana, iż jej Weronika jest mądrzejsza, ładniejsza i bardziej utalentowana niż Jagoda. Różnica wieku między dziewczynkami wynosiła rok, Jagoda była starsza.

– Kasia, twoja Jagoda znowu wdrapała się na drzewo, co to ma być? próbowała wpłynąć na siostrę w kwestii wychowania.

– A co w tym złego? dziwiła się Anastazja. To dziecko, musi się rozwijać.

– Ale nie po drzewach! To zajęcie dla chłopaków, nie dla dziewczynek przekonywała Marzena, ale siostra tylko się uśmiechała.

Dziewczynki się przyjaźniły. Może Weronika też chciała bawić się swobodnie, choćby wspinać na drzewa, ale mama pilnowała jej ściśle. Nic takiego jej nie wolno było robić.

Jagoda nigdy nie zazdrościła kuzynce, choć Marzena uważała, iż to Weronika powinna być obiektem zazdrości. W dzieciństwie i szkole Jagodzie było to obojętne. Żyła swoim życiem, była ruchliwa i wszędzie jej pełno.

Uwielbiała porządkować w garażu u taty. Nazywano ją watażką w spódnicy nie ustępowała chłopakom, właziła za nimi na drzewa, biła się z nimi, broniąc siebie i młodszego brata, a czasem choćby przeskakiwała przez płot, by z chłopakami ukraść jabłka z sąsiedzkiego sadu. Prawie nie bawiła się lalkami, nie interesowały ją fryzury, kokardy i sukienki. Najbardziej lubiła grzebać z tatą w garażu, oglądać klucze, śrubki i nakrętki.

– Córciu, nie potrzebuję twojego porządku mówił tata. Po twoim sprzątaniu nie znajdę niczego. Lepiej podaj mi klucz na szesnaście. A ona od razu podawała adekwatny, wszystko rozumiała, a ojciec ją chwalił, a ona była z tego dumna.

Weronika była całkowitym przeciwieństwem Jagody. Ubierana jak lalka. Zawsze w pięknych sukienkach, białych getrach z frędzlami, z wielkimi kokardami. Jej stroje nie podobały się Jagodzie, bo zawsze były z falbankami i koronkami.

Ciągle słychać było krzyki matki:

– Weroniko, nie wchodź do piaskownicy, pobrudzisz getry! Odejdź od drzwi, tam wieje! Nie dotykaj cudzych zabawek, są brudne! Po co wzięłaś to jabłko? Pełno na nim zarazków! tylko nie wolno i nie dotykaj.

Jagodzie nie podobało się takie podejście ciotki. Za dużo zakazów, z Weroniką choćby nie było fajnie bawić się na podwórku. A poza bramę mama w ogóle jej nie wypuszczała.

– Gdzie ty, Weroniko? Tam pełno brudnych psów i kotów, chłopaki mogą cię skrzywdzić. Niech Jagoda idzie, a ty zostań z nami. Jagodzie było naprawdę szkoda kuzynki.

– Ciociu, niech Weronika pójdzie ze mną, nikt jej nie skrzywdzi próbowała interweniować.

Ale Marzena tylko surowo spojrzała.

– Nie, Weronika nigdzie nie pójdzie

W szkole Jagoda uprawiała lekkoatletykę, grała w siatkówkę, a potem choćby zaczęła trenować karate. Ciotce Marzenie włosy stawały dęba, gdy słyszała, czym zajmuje się siostrzenica.

– Czy dziewczynki powinny być tak wychowywane? pytała ciągle Anastazję.

– Niech robi, co chce, i sama toruje sobie drogę w życiu odpowiadała siostra, broniąc córki.

Za to Weronika chodziła do szkoły muzycznej, uczyła się grać na pianie, a mama zapisała ją na tańce towarzyskie. Próbowała też zrobić z niej artystkę, posłała na zajęcia plastyczne, ale Weronika nie miała talentu ani chęci. Więc rzuciła.

Na pierwszym roku studiów Jagoda poznała Kamila na treningu karate. On też tam ćwiczył. Nie był przystojniakiem, ale sympatycznym.

– Cześć pierwszy podszedł do niej. Obserwuję cię, świetnie ci idzie. Jestem Kamil, a ty Jagoda, już się o tobie rozpytałem śmiał się szczerze.

Jego uśmiech i wesołe iskry w oczach przekonały Jagodę. Też się uśmiechała. Czuli się, jakby zrozumieli się od razu.

– Cześć, chyba cię na uczelni nie widziałam?

– Ja nie studiuję na twojej. Pracuję jako mechanik, zaocznie uczę się w politechnice odpowiedział.

Od tamtej pory zaczęli się spotykać. Razem chodzili na treningi, spacery, do kina. Wspólne zainteresowania ich zbliżyły.

– Mamo, tato, jutro przyjdę z Kamilem. Już poznałam jego mamę. Teraz wy go poznacie powiedziała rodzicom.

– No dobrze, niech przyjdzie zgodzili się.

Kamil gwałtownie znalazł wspólny język z rodzicami, zwłaszcza z ojcem. Od razu zagadali o garażu, samochodach i mechanice. Tata był zachwycony, iż Kamil pracuje w warsztacie i studiuje na politechnice.

Czas mijał. Jagoda i Kamil byli razem, a pod koniec drugiego roku córka oznajmiła rodzicom:

– Wynajmujemy mieszkanie. Będziemy razem mieszkać.

Anastazja była przeciwna:

– Córko, za wcześnie, powinnaś myśleć o studiach, a nie

Ale tata niespodziewanie ją poparł. Kamil mu się podobał. Kiedy przychodzili, obaj grzebali w garażu przy starym Maluchu, a potem oglądali mecze i kibicowali tej samej drużynie.

Gdy Marzena się dowiedziała, jej oburzenie nie miało granic.

– Boże, Kasia, jak mogliście pozwolić Jagodzie żyć z chłopakiem bez ślubu? To niewyobrażalne! wzdychała.

– A co w tym złego? spokojnie odpowiedziała Anastazja.

Ale rok później okazało się, iż Weronika zrobiła to samo. Zamieszkała z Patrykiem. Był starszy, kończył drugie studia. Przystojny, mądry. Marzena już chwaliła się przyszłym zięciem i wcale nie oburzała się, iż żyją bez ślubu

Idź do oryginalnego materiału