Powrót do dawnych rzemiosł. W Poznaniu ruszają „Poznańskie Prządki”, a sztuka przędzenia wraca do łask

8 godzin temu

„Przędziemy od tysięcy lat” — podkreśliła Hannah, przypominając, iż jeszcze do niedawna umiejętność skręcania nici z surowych włókien była powszechna, zwłaszcza na wsiach.

Choć epoka przemysłowa wyniosła na piedestał maszyny włókiennicze, samo obcowanie z wełną, jak mówi, pozostaje niezwykle wartościowe:

„Dotyk wełny ma znaczenie. Daje satysfakcję, uspokaja, angażuje w sposób, którego nie da się porównać ze scrollowaniem telefonu”.

Dziś wiele osób powraca do robienia na drutach czy szydełkowania, szczególnie młodsze pokolenie, które odkryło urok rękodzieła w czasach pandemii. Przędzenie staje się naturalnym kolejnym krokiem w tej włóczkowej modzie.

Hannah pracuje głównie z wełną polskich ras owiec, takich jak merynos polski czy wrzosówka. Jak wyjaśniła:

„W Polsce mamy około 250 tysięcy owiec. Każdą trzeba strzyc, ale cena skupu jest tak niska, iż hodowcom nie opłaca się tej wełny oddawać. Często jest spalana albo zakopywana, a przecież to świetny surowiec — i choćby dobry nawóz”.

Wełna naturalna, w przeciwieństwie do syntetyków, rozkłada się w ciągu roku lub dwóch. Jest też zdrowsza, bardziej higieniczna i znacznie lepiej reaguje na zmiany temperatury.

„Merino jest cudownie miękkie, ale do skarpet lepsza będzie wrzosówka — wytrzyma, zagrzeje, posłuży latami” — dodaje.

Podczas rozmowy Hannah demonstrowała pracę na średniowiecznym wrzecionie:

„Wrzeciono to najwolniejsza metoda. Ale daje ogrom satysfakcji” — tłumaczyła, pokazując, jak włókna oplatają się i skręcają w nitkę dzięki sile tarcia.

Do bardziej zaawansowanych technik służą kołowrotki, które znacząco zwiększają wydajność – do choćby kilkuset metrów dziennie.

„To zajęcie jest medytacyjne. Wpada się w rytm, w którym ciało pracuje, a głowa odpoczywa. Wielu osobom pomaga to w redukcji stresu”.

Nie bez znaczenia jest też wątek historyczny:

„W każdej rodzinie, w każdej linii pokoleniowej była kiedyś prządka. To dziedzictwo, które nas utrzymywało przy życiu przez tysiące lat” — podkreśla.

Nowa inicjatywa Hannah powstała z potrzeby kontaktu i wymiany doświadczeń:

„W Polsce przędą setki osób, ale mało wiemy o sobie nawzajem. Brakuje polskich materiałów, brakuje spotkań. Chcemy to zmienić”.

„Poznańskie Prządki” mają gromadzić osoby, które już przędą i chcą rozwijać swoje umiejętności. To nie są zajęcia dla zupełnie początkujących, ale wciąż istnieje możliwość nauki — w Poznaniu rozwijają się kursy i warsztaty, również z obsługi kołowrotka.

Zapytana o powody, dla których warto wejść w świat przędzenia, Hannah uśmiecha się:

„To zajęcie praktyczne, uspokajające, ekologiczne i zakorzenione w naszej historii. A przy tym daje ogromną euforia tworzenia czegoś od zera — od surowej wełny aż po gotowy szalik czy sweter”.

Przędzenie, jak dodaje prowadząca, idealnie wpisuje się w zimowy, świąteczny klimat. To sposób na spędzenie wieczoru w ciszy, przy choince, z zajętymi rękami i odpoczywającą głową.

Idź do oryginalnego materiału