Podaj łapę. Jak zbudować relację z psem

2 tygodni temu

Przynajmniej raz w tygodniu wchodzę na profil Znajdek na Facebooku. Podsyłam linki znajomym, którzy myślą o adopcji. Sama kilka razy byłam bliska napisania w sprawie konkretnego psa, a fantazje o własnym czworonogu wracają zwykle na wiosnę, gdy przyroda i pogoda zachęcają do długich spacerów. Tymczasem za chwilę zacznie się sezon oddawania zwierząt do hoteli lub schronisk. Często podkreślamy, iż to tylko tymczasowo, na czas urlopu – ale wiele z naszych pupili w tych schroniskach zostaje.

W pandemii rozglądaliśmy się za zwierzętami, chętnie przygarnialiśmy psy, teraz spada liczba adopcji. Psy to problem: koszty związane z chorowaniem i wizytami u weterynarza, wychodzenie na dwór, zostawianie w domu, organizowanie opieki na czas urlopu. Ale to także – coraz częściej wyzwanie wychowawcze. A nam często brakuje cierpliwości, konsekwencji i czasu.

Newsletter

Aktualności „Pisma”

Raz w miesiącu poinformujemy Cię o najważniejszych materiałach z numeru, nowych podcastach.

Zapisz się

Katarzyna Kazimierowska:W Polsce kochamy psy, jesteśmy na szóstym miejscu w Europie pod względem liczby posiadanych psów – w roku 2022 było ich około 8 milionów. Jednocześnie od 2023 roku jest coraz mniej adopcji, a coraz więcej porzucanych zwierząt.

Lek. wet. Joanna Iracka:Pewnie to jeszcze trend popandemiczny. W czasie pandemii dużo ludzi wzięło psy, a potem zaczęły się kłopoty.

Psy nie są już tak bardzo potrzebne, jak były?

Nie, nie dlatego, iż są niepotrzebne. Raczej dlatego, iż sprawiały kłopoty. Z moich doświadczeń z klientami wynika, iż najwięcej problemów było i jest z zostawaniem. Ludzie siedzieli w pandemii w domu, pracowali zdalnie, nie wychodzili, więc nie nauczyli swoich zwierzaków, żeby zostawały same. Potem wrócili do pracy i okazało się, iż to nie takie proste, bo nieprzyzwyczajony do samotności przeżywa bardzo silne emocje. A przy metodach często dziś zalecanych, właściciele nieraz ćwiczą kilka razy dziennie, przez kilka miesięcy, żeby osiągnąć 15 minut ciszy po zostawieniu psa samego. Więc wiele osób nie daje rady, bo jednak muszą chodzić do pracy.

Zaraz zapytam o modę w wychowywaniu psów, ale zacznę od tego, czy my w ogóle umiemy sobie radzić z psami, gdy je weźmiemy na wychowanie?

Najczęściej spotykam się ze zdziwieniem, iż psu trzeba poświęcić co najmniej dwie godziny dziennie na spacery z nim. A to jest kawał życia. Ale czas to jedno. Zwykle nie radzimy sobie z kłopotami, jakie wiążą się z posiadaniem psa. Zwłaszcza z tym, iż trzeba bardzo wiele nauczyć – musi umieć się zachować w ludzkim świecie, zwłaszcza w mieście, między innymi zostawać sam w domu.

Pani cały czas wraca do zostawania.

Najczęściej spotykam się ze zdziwieniem, iż psu trzeba poświęcić co najmniej dwie godziny dziennie na spacery z nim.

Bo jest to bardzo uciążliwy problem. Inne kłopotliwe zachowania mogą być równie powszechne, ale nie dezorganizują w tym stopniu codziennego życia opiekunów. o ile nie jesteśmy gotowi sprawić psu dyskomfortu, to raczej nie wyjdziemy z domu. Znam takie osoby, które nie mogą wyjść z domu bez swojego pupila. I żyją tak od kilku lat. Które wracają po pięciu minutach, bo pies zaczyna piszczeć pod drzwiami. I krótkie wyjście czy raczej próba wyjścia kończy się stresem dla obu stron. Ale te osoby dostają nieraz od behawiorystów rady, iż pies nie może doświadczać dyskomfortu. Mam naprawdę wielu klientów, którzy do mnie z tym przychodzą.

Inni z kolei nie wyobrażają sobie bycia zakładnikiem psa. Szukają rozwiązania, szkoleń. A gdy im ktoś mówi, iż trzeba włożyć dużo pracy, żeby po roku wyjść na pół godziny, zwykle jest to dla nich nie do przyjęcia.

Gdy mówi pani o tych radach behawiorystów czy innym, łagodniejszym podejściu do psów, to co ma pani na myśli?

Zawsze byli trenerzy, którzy raczej budowali relację z psem, niż tylko mechanicznie stosowali przymus. Na pewno w latach 90. już dość powszechnie się myślało o tym, żeby się z psem porozumieć i współpracować, a nie tylko straszyć. I tak naprawdę o to właśnie chodzi. Teraz (stopniowo coraz bardziej) wahadło wychyla się w stronę drugiego ekstremum. Głośno się krzyczy, iż nie wolno zrobić psu żadnej przykrości, można tylko dawać ciasteczka, ale o relacji znów się zapomina. To znaczy wprawdzie nieustannie mówi się o „budowaniu zaufania”, ale jak można mieć zaufanie do kogoś, kto sam (z punktu widzenia psa) nie wie, czego chce, nie jest odpowiedzialnym przewodnikiem?

Przeczytaj też:Jedenaste: nie krzywdź zwierząt

Jeżeli człowiek sprowadza sam siebie do robota wydającego ciasteczka (a pies bardzo gwałtownie uczy się, jak ten automat obsługiwać, gdzie nacisnąć, żeby ciasteczko wypadło), to nie można mówić o relacji. Zza tych ciasteczek pies w ogóle nie widzi osoby, z którą mógłby mieć relację…

Jakie są najczęstsze problemy, z którymi ludzie się do pani zwracają?

Agresywne zachowanie – wobec innych psów, wobec przechodniów, podczas spacerów. Przychodzą też do mnie klienci z informacją, iż ich pupil nie radzi sobie z emocjami – jest bardzo reaktywny, pobudliwy.

No tak, adoptujemy psy lub bierzemy z hodowli, kierując się bardzo różnymi pobudkami, prawda? Bo dzieci chcą, bo czujemy się samotni, bo decydujemy się nie mieć dzieci, ale chcemy się kimś opiekować, stąd pies. Te powody wynikają z chęci poprawy naszego dobrostanu.

Jest też dużo takiej motywacji, iż nie chcemy, żeby zwierzę siedziało w schronisku. Widzieliśmy zdjęcie w internecie i zrobiło nam się go szkoda. Uważam jednak, iż to też nie jest tak, iż czysto bezinteresownie chcemy pomóc psu – wciąż robimy to także dla siebie. Uratowaliśmy psa ze schroniska! Ale to mnie nie oburza, zawsze przecież psy pracowały dla ludzi i dalej to robią, tylko teraz służą nam często do pracy emocjonalnej, czyli zaspokajania naszych potrzeb w tym zakresie, a nie jako np. psy obronne, myśliwskie, pasterskie czy stróżujące (choć te i wiele innych funkcji ciągle także pełnią). Lubimy mieć psy, doskonale to rozumiem, też zawsze tego potrzebowałam. To fajnie, iż ktoś chce mieć psa.

Tylko pytanie, czy sobie z nimi radzimy?

Problem polega na tym, iż zmniejsza się dystans między nami a zwierzęciem. Nie chcemy dystansu. Nie chcemy go traktować jak psa, tylko jak obiekt naszych uczuć. W relacji z nim realizujemy potrzebę przyjaźni, opieki, bliskości, czyli to wszystko, co zwykle spełniamy w związkach międzyludzkich. A teraz przenosimy to na zwierzę. I nie dziwię się, w pewnym sensie jest to łatwiejsze, bo w psie mamy lustro. Widzimy w nim nasze emocje i możemy uznać, iż podobnie myśli, czuje, kocha.

Problem polega na tym, iż zmniejsza się dystans między nami a zwierzęciem. Nie …

Idź do oryginalnego materiału