Mła wpadła w zakupowy szał, co nie służy ani mła ani jej finansom. Nie mogę się w tej chwili nigdzie ruszyć, więc usiłuję zasypać smutek zakupami tak naprawdę niepotrzebnych skorup. Dopieszczam się tymi zakupami jakby to antydepresanty były. Hym... dla portfela gorzej, dla wątroby i trzustki lepiej niż napychać się mózgotrzepami. Mła zdawa się jakby Ryjka z nami już z miesiąc nie było a nie ledwie parę dni temu przyszło nam się rozstać. Totalnie mła się cóś z poczuciem czasu porobiło, zupełnie jak Panu Dzidku, któren o Ryjku się od somsiedztwa dowiedział i wyrykiwał mła przez telefoon, co mła przeca wcale na duchu nie podniosło. Mła czym prędzej po tym telefoonie wylazła do sklepu pod pretekstem kupienia chleba a przylazła ze słojem ceramicznym, który przeznaczyłam do przechowywania soli i "niezbędnym do przeżycia" kompletem śniadaniowym. Chleb oczywiście nie został kupiony, zapomniałam. Potrzebne te skorupy mła jak dziura w moście ale oglądanie, wybieranie lepszych sztuk z przecenionych zestawów, zajmowanie myśli durnotami, pozwala mła jako tako funkcjonować. Wiecie, to nie jest tylko sprawa Ryjeczka, mła chadza na diagnostykę onkologiczną z Pabasią, jedną ze swoich najstarszych przyjaciółek. Jestem od tego diagnozowania chora ale nie mogę nic po sobie pokazać, bo Pabasia i tak swoje przeżywa. Brnę do przodu przez ten onkologiczny bieg z przeszkodami i staram się za bardzo nie rozglądać, żeby ludzkie nieszczęścia mła do końca nie dobiły. Jestem jak te trzy małpki - nie widzę, nie słyszę i nie mówię. Do Was się tu najwyżej wypiszę.
Przyjechała do nas Sylwik, Mamelon ją gościła bez mła, nie miałam siły z Sylwikiem się spotkać, po dniu na onkologii. Straszliwie padło, więc golnęłam nalewki na rozgrzewkę i poszłam wcześnie spać. Sen to też dla mła pocieszka, zasypiam i chyba nie śnię, bo nie pamiętam by cokolwiek mła się śniło. Stado chyba mła przebaczyło, może doszło do nich iż to nie wina mła, iż po prostu nieszczęście się zdarzyło, bo zaczęły do mła podchodzić i się przytulać. Szczególnie Mrutek, któren został naszym samczym rodzyneczkiem. Mła musi mu teraz poświęcać sporo uwagi, dla niego te minione miesiące też nie były łatwe ze względu na objęcie schedy po Szpagetce a przeca w zeszłym roku stracił ukochanego kumpla, Pasiaka. Prawdziwą pocieszką jest to iż nowe dziefczynki już na dobre się zaaklimatyzowały. Dowodem na to choćby obraza Heleny, która dołączyła do reszty stada w okazywaniu mła niezadowolnienia z powodu niedopilnowania Ryjka ( jakby Ryjek komukolwiek pozwolił się kontrolować ). Tylko Kasiuleńka nie dołączyła do embarga uczuć na mła, ona jest bardzo spragniona bliskości. Przeniosła odczuwanie sympatii do wnętrza kredensu Małgosinego, na wyrko na którym leży mła. Podchodzi pod wyrko, ociera się o nie, hyc, już jest koło mła i zaczyna nadzieranie - "Przyszłam, przyszłam do ciebie i teraz możesz mi wszystko opowiedzieć. Tylko nie zapomnij puchać w futro." Helenka trzyma zdecydowanie większy dystans, na wyro weszła tylko raz, to jeszcze nie jest 100% zaufania, na razie to takie 75%. Tak to teraz u nas wygląda "krajobraz po bitwie". Fotki dziś domowe, niepotrzebne nabytki sfociłam i Helenkę prezentującą się na stole. Helenka bardzo dosłownie rozumie pojęcie stołownik, podobnie jak reszta stada. Teraz przysiędę i wykonam jaki wpis polityczny, będzie z głowy już na przyszły miesiąc.