który choćby dosięgnął ziemi. I parę minut poleżał.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPVM_cMVNZyoBYdZIe6e1hTgo0MeCUoODLlSPoXiFsm6Ks_-eIDgfrlp9zDHyoa43cOKyHZKhTAjTuzuVsN7ofA08sKn8l0d9SCCkqRAnDUqW1qAsPTasol9gsl8lsPMmX3Sgh81EiTDCdRjEG85PbqzkFnK_IG79qzo0gz3K_DCOovDrew-Xd2tXQjzo/s320/20241121_074010.jpg)
Poza tym odwiedziły mnie cztery grubodzioby
a pod wieczór choćby się przejaśniło.
Wczorajsze bure szarości stały się hm złotymi szarościami.
Modrzew za oknem, już bez grubodziobów, zyskał odcień niewiarygodny.
Zabrzanin na jego tle - cóż, sami zobaczcie.
A dziś dzień tak zagoniony, iż 12 prac Herkulesa wymięka. :P Do domu weszłam około 17.30 - a iż wyszłam o 7.30 rano, to po tych 10 godzinach marzyłam tylko o zdjęciu z siebie tych wszystkich zimowych ciuchów. A potem jeszcze na deser przygotowanie lekcji na jutro. Właśnie skończyłam. Maila od szefowej na razie postanowiłam zignorować, trza się skupić na zadaniach bieżących, jutro znowu na 8.00.
1029.