Pisklęta lubelskich sokołów rosną jak na drożdżach! Zobaczcie, jak wyglądały ich dni tuż przed i po wykluciu. Podsumujemy „serial”, do którego scenariusz napisała sama natura.
Historia pełna zwrotów akcji zaczęła się 15 kwietnia, kiedy sokola mama Wrotka z nieznanych przyczyn opuściła gniazdo i przepadła bez wieści. Od tego momentu samiec Czart dzielnie wysiadywał jaja, nie schodził choćby na posiłek. Jednak termin wyklucia zbliżał się nieubłaganie, Wrotka ciągle nie wracała, a samotny ojciec nie byłby w stanie jednocześnie opiekować się maluchami i polować. Dlatego specjaliści ze Stowarzyszenia na Rzecz Dzikich Zwierząt „Sokół” podjęli decyzję o zabraniu jaj do inkubatora. Cztery jaja trafiły pod opiekę doświadczonego sokolnika w środę (17.04) po 40 godzinach samotnej inkubacji przez Czarta. Wtedy po prześwietleniu okazało się, iż jedno z nich jej niezalężone, a z pozostałych trzech pisklęta powoli próbują wydostać się na świat.
Początkowy plan zakładał odchowanie maluchów, a następnie podłożenie ich do gniazd dzikich sokołów wędrownych. Specjaliści zapewniali, iż to najlepsze wyjście z tej sytuacji i przede wszystkim bezpieczne – sokoły mają silny instynkt i do tego nie potrafią liczyć, więc nie zorientowałyby się, iż mają więcej dzieci do wykarmienia.
Pisklęta na moment przed wykluciem
Pierwszy maluch wykluł się tego samego dnia wieczorem. Pokonanie takiej przeszkody jak gruba skorupa to jednak nie jest prosta sprawa. Ciekawostką jest, iż małe ptaki, aby się z niej wydostać, używają specjalnego zęba wieńczącego dziób. Jest to tzw. ząb jajowy, który zanika po paru dniach. Moment wyklucia można podziwiać na filmiku poniżej:
A na kolejnym filmie widzimy jednodniowe pisklę, które spożywa swoje pierwsze śniadanie.
Następnego dnia w czwartek (18.04) w na świat przyszły pozostałe maluchy. Również w czwartek do gniazda na lubelskim Wrotkowie niespodziewanie wróciła opłakiwana i już adekwatnie pożegnana przez wszystkich mama sokolików. Sytuacja była nietypowa, nikt nie wiedział, gdzie tak długo podziewała się Wrotka. Do tego w czasie jej nieobecności w gnieździe pojawiła się nowa, młoda samica bardzo zainteresowana Czartem. Oddanie piskląt rodzicom nie wydawało się więc w tamtym momencie dobrym pomysłem. Nikt nie mógł przewidzieć, jak zachowa się Wrotka, czy kręcąca się w okolicy jej rywalka Ziuta będzie walczyć o gniazdo i jak na całą sytuację zareaguje samiec. To wtedy specjaliści wpadli na pomysł podrzucenia Wrotce zastępczych jaj, żeby sprawdzić, czy samica będzie kontynuować wysiadywanie. jeżeli tak, sokola mama niedługo mogłaby odzyskać swoje młode.
Pomysł z zastępczymi jajkami zdał egzamin. Wrotka zaczęła je ogrzewać, a w tym samym czasie pisklęta pod okiem specjalisty jedzą i nabierają sił. Zastępczy tata, aby trochę podkręcić apetyt małych sokołów, karmi je przy akompaniamencie znanego z jajka głosu mamy. Dzięki relacji na żywo z gniazd sokołów na stronie peregrinus.pl Wrotka może być ze swoimi dziećmi przynajmniej wirtualnie.
Burzliwa sytuacja na kominie lubelskiej elektrociepłowni zdaje się wracać do normy. Ziuta, póki co się nie pojawia, a Czart poluje.
Jak podaje Nadleśnictwo Garwolin, karmienie młodych głodomorów jest bardzo zajmujące. Należy je karmić średnio co trzy godziny, a pierwszy posiłek jedzą o 5:00 rano. W zależności od wieku i nastroju zjadają jednorazowo około 4-8 gramów mięsa. Maluchy rosną bardzo szybko, a zastępczy tata regularnie je sprawdza ich wagę. Pisklę tuż po wykluciu waży około 30 gramów. Na zdjęciu można zobaczyć, jak przybrały w ciągu kilku dni.
Śledzący całą historię internauci wyrazili niepokój o to, czy matka przyjmie duże i odkarmione pisklaki do gniazda. Specjaliści rozwiali jednak wątpliwości, tłumacząc, iż instynkt macierzyński u ptaków jest tak silny, iż bez problemu zaakceptują pisklęta bez względu na ich wielkość. Bywały już takie sytuacje. Osoby zajmujące się przywracaniem do naturalnego środowiska istnienia gatunku zagrożonego wyginięciem, już nie raz podkładali pisklęta do gniazd sokołów.
W poniedziałek (22.04) maluchy zjadły swoje drugie śniadanie w plenerze. Młode sokoły, tak samo jak wszystkie dzieci powinny spędzać dużo czasu w dworze i przy naturalnym świetle, żeby zminimalizować ryzyko krzywicy. Poza tym muszą powoli przyzwyczajać się do niskich temperatur i życia na wolności.
Liczebność sokoła wędrownego w Polsce szacuje się na około 100 – 150 par. Ptaki te niemal całkowicie wyginęły na świecie, w tym również w Polsce, w latach 60. ubiegłego wieku. Na szczęście dzięki hodowlom prowadzonym przez sokolników i intensywnemu programowi restytucji (przywracania gatunków i populacji) sokoły wróciły na polskie niebo.
RL/ opr. LisA
Fot. i źródło: Nadleśnictwo Garwolin, Lasy Państwowe, Sokole OKO Facebook, Stowarzyszenie Na Rzecz Dzikich Zwierząt Sokół