Piąty dzień ferii

tenuieum2.blogspot.com 2 dni temu

wypadł mi - zupełnie niechcący - karnawałowo. Wypadł mi na podłogę razem z rozsypaną w torbie na zakupy fiolką srebrnego brokatu. I tym sposobem mam całą kuchnię (i dużo więcej) przybraną w śliczne karnawałowe srebrzyste iskiereczki.

Albowiem byłam dziś na zakupach. Wybiór na zakupy zajął mi przynajmniej godzinę, a potem też lekko nie było :P, jakoś dziś jest jeden z tych dni, w których czas przyspieszył, a funkcje kognitywno-egzekutywne :P mi zwolniły. Zwykle brakuje mi doby, a dziś brakuje mi co najmniej dwóch.

W każdym razie w ramach zakupów wywołałam zdjęcia z ostatnich świąt.



Zakupiłam też nasiona na kiełki, które już nalazły się w kiełkownicy, cebulki, które posadziłam "na szczypiorek", składniki do ogólnie wzmacniającej mieszanki ziołowej, którą zamierzam od jutra popijać i jeszcze parę rzeczy, jak ten nieszczęsny brokat - zresztą z przeznaczeniem na zaimprowizowanie kuli śniegowej z czelendża.

A propos czelendża. Czy ktoś z PT Czytelników chciałby ode mnie dostać papierowy list? :P Bo wszyscy, do których niegdyś takie listy pisałam, albo mi wymarli, albo jakoś zniknęli z życiowego horyzontu. Gdyby ktoś chciał (bez konieczności odpisywania, aczkolwiek byłoby mi miło), proszę dać znać. Na przykład w komentarzach. Bez podawania adresu na razie ani żadnych innych danych osobowych. Można natomiast z grubsza nakreślić tematykę listu. :P

Wracając do piątego dnia ferii - jak całą pierwszą jego połowę zajęły mi zakupy, tak całą drugą połowę spędziłam na pizzy w dobranym towarzystwie. Tak więc chwilowo mam pewne zaległości modlitewne i dlatego też się zwijam. Dobranoc.

PS. Pan od prysznica nie zadzwonił. Myję się u mamy.

1119.

Idź do oryginalnego materiału