do ferii.


Faworki kupiłam, zaniosłam do pracy, nie chciało mi się piec.
Za to na obiad popełniłam zapiekankę "nie wyrzucaj wczorajszych naleśników". :)





U mnie w domu jedzenia się nie wyrzuca i już.
Poza tym po kilku dniach niezmiernie wysokiego ciśnienia dziś spadek na łeb na szyję i znowu boli mnie łeb.
Dość zimno, chociaż cieplej niż przez parę ostatnich dni. W karmniku stali goście.
Niektórzy się tłuką, inni mieliby już ochotę się trochę porozmnażać.
Gniazdo niczego, no.
Inni po prostu jedzą.
Miłe stworzonka takie.
Jutro ostatni dzień lekcji i ferie. Tak wiem, nauczyciele nigdy nic nie robią i ciągle mają wolne. Na pociechę: emeryci mają jeszcze więcej wolnego i robią jeszcze mniej. Więc o lenistwie pogadamy za półtora roku.
A, zapomniałam. Jednym z zadań na ferie będzie załatwienie laptopa dla nauczyciela. Ja nie potrzebuję, ale potrzebuje koleżanka, która nie dostała kodu, bo nie była zatrudniona na dzień któryś tam minionego roku, a teraz zatrudniona jest. Swoją drogą, ilu nauczycieli, którzy byli zatrudnieni na _ten_ miniony dzień, a przestaną być zatrudnieni na przykład z końcem roku, laptopy dostanie?
W ogóle te laptopy powinny być na szkołę. I w szkole zostać.
1113.