Synu, powiedz mi, co w niej znalazłeś? głos Barbary Nowak przecina ciszę kuchni. Dziewczyna z jakiejś wioski, bez wykształcenia, bez perspektyw. Mogłeś wybrać kogokolwiek, a przyprowadziłeś tę
Katarzyna stała w progu salonu. Krew dopływała do policzków, twarz płonęła ze wstydu i gniewu. Chciała włamać się na kuchnię i wylać wszystko, co w niej burzyło. ale była gościem w tym domu, obcym.
Mamo, proszę, słyszy zmęczony głos Aleksego. Prosiłem cię, żebyś nie zaczynała.
Co w tym takiego? Czy matka nie powiedziała? Fakty mówią same za siebie. Krzysiu, powiedz mu!
Katarzyna cofa się na kanapę, siadnie na jej krawędź. Miękka tapicerka nie daje żadnego ukojenia.
Poznali się pół roku temu na jarmarku, kiedy Aleks przyjechał do rodzinnej wsi odwiedzić dalszych krewnych. Zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia tak później powtarzał, całując jej palce i obiecując wyjechać stąd, dać nowe życie. Katarzyna uwierzyła.
Marek i Barbara nie przyjęli jej od razu Od pierwszej chwili Katarzyna dostrzegła w ich oczach zimną pogardę, chęć wymazania jej z życia syna. Nie ukrywali niezadowolenia, nie starali się być uprzejmi. Przy rodzinnych obiadach milczeli, zwracając się do niej jedynie przez Aleksa, jakby była niewidzialna albo nie rozumiała języka.
To chwilowy kaprys, stwierdziła kiedyś Barbara przy herbacie, gdy Katarzyna wyszła do toalety i przypadkowo usłyszała rozmowę przez uchylone drzwi. Zagra się i rzuci.
Katarzyna milczała wtedy. I następnego dnia. I tydzień później, kiedy teściowa znów wypowiedziała coś jadowitego o jej wiejskich manierach. Nie było dokąd wracać. Nie mieć na co żyć samodzielnie. A kochała Aleksa.
Mimo gwałtownego sprzeciwu rodziny, Aleks poślubił Katarzynę w sierpniu. Mała ceremonia, kilku przyjaciół, matka przyjechała z wioski w jedynym przyzwoitym stroju. Rodzice Aleksa celowo nie przybyli, wysyłając krótką wiadomość, iż nie popierają małżeństwa i myją ręce.
Pierwsze miesiące po ślubie mijają w napiętej ciszy. Aleks próbuje nawiązać kontakt, dzwoni do matki, ale Barbara odpowiada lodowymi, krótkimi zdaniami. Katarzyna nie stoi na przeszkodzie w końcu to jego rodzina, jego prawo próbować utrzymać więzi. Ona po prostu trzyma się na uboczu, urządza swoją małą wynajętą kawalerkę, szuka pracy.
Kiedy teściowa w końcu zgadza się na spotkanie, Katarzyna zakłada najładniejszą bluzkę, układa włosy, choćby kupuje kwiaty. Barbara przyjmuje bukiet z miną, jakby podano jej zgniłą rybę, i natychmiast wkłada go do pierwszego pustego słoika.
No i, znalazłaś pracę? pyta teściowa, zasiadając przy głowie stołu.
Jeszcze nie, ale nie poddaję się, odpowiada Katarzyna, starając się zachować spokój. Myślę o studiach zaocznych. Chcę zdobyć wykształcenie.
O, jakie to szlachetne, mówi Barbara. Aleks na pewno będzie dwukrotnie pracował!
Kasia zaciska zęby, ale milczy. Aleks niepewnie kaszle, wymienia wzrok między matką a żoną.
Studia zaoczne faktycznie zaczyna po miesiącu nie dla aprobaty teściowej, a dla siebie. By udowodnić, iż nie jest dziewczyną z wioski, ale osobą z ambicjami i celami. Katarzyna dostaje pracę w niewielkiej firmie, zajmuje się dokumentami, równocześnie wdziera się w podręczniki. Zmęczona, zasypia nad notatkami, ale idzie dalej.
Rodzice Aleksa intensywnie działają wiosną. Barbara dzwoni słodkim głosem, prosząc o pomoc w ogrodzie.
Trzeba posadzić rozsadę, wykopać grządki, tłumaczy teściowa. Aleks sam sobie nie poradzi, a ty przecież od wioski wiesz, co robimy.
Katarzyna milczy długo. Ton teściowej denerwuje ją.
Zastanowię się, wymusza Katarzyna i odkłada słuchawkę.
Co? woła mąż.
Nie będę harować w ich ogródku, odpowiada stanowczo.
To moi rodzice, Kasiu. Czy naprawdę tak trudno choć trochę pomóc?
Pomóc to jedno, a wykorzystywać mnie jako darmową siłę roboczą drugie. Liczą mnie za wieśniaczkę, którą trzeba zginać w ich polu? Niech kopią sami albo zatrudnią kogoś.
Aleks wzdycha, ale nie spiera się. Kasiu wie, iż później zadzwoni do matki i się wytłumaczy. Tak się dzieje wieczorem zamyka się w łazience i pół godziny szepcze w telefonie.
Żądania teściowej stają się coraz natarczywsze. Telefon dzwoni co tydzień: raz trzeba przyjechać myć podłogi, raz wyprać zasłony, raz pojechać do sklepu.
Czyż wam ręce opadły? nie wytrzymuje raz Katarzyna. Jesteście dorosłymi, zdrowymi ludźmi, zatrudnijcie pomoc, jeżeli nie dacie rady.
O, jak śmiesz rozmawiać ze starszymi! wybucha Barbara. Aleks, słyszysz, jak twoja żona mnie obraża?
Aleks drży, przeskakuje z nogi na nogę, mrucząc o kompromisie i szacunku.
Nie zamierzam być służącą, stwierdza Katarzyna. Zapamiętajcie. Jestem waszą synową, a nie służką.
Odwraca się i wychodzi z pokoju, trzaskając drzwiami. Za nią zostaje Aleks i jego żałosne próby zadowolenia wszystkich naraz.
Praca rozwija się niespodziewanie szybko. Katarzyna dostaje awans, pensja rośnie, pojawiają się interesujące projekty. Mąż zdaje się wspierać, chwali, ale w jego słowach widać napięcie, jakby podchodził do tego z uprzejmości, a nie z prawdziwej radości.
Czasem Kasia myśli o odejściu. Leży nocą bez snu, przewijając w głowie scenariusze rozstania. Nie ma dokąd iść matka mieszka w wiosce w małym domku, a Katarzyna nie ma oszczędności na własne mieszkanie. Utknęła w tym małżeństwie jak mucha w sieci.
Kolejny rodzinny obiad odbywa się w czerwcu. Aleks namawia ją przyjechać, obiecując, iż rodzice są pokojowo nastawieni, chcą naprawić relacje. Katarzyna zgadza się niechętnie, zakłada sztywne sukienkę, zaplata włosy w niski kok.
Od pierwszych minut wiadomo, iż pokój nie będzie.
Barbara nakrywa stół, ale robi to z takim wyrazem, jakby każdy ruch bolał ją. Marek siedzi na głowie stołu, ponury i milczący, rzadka patrząc na Katarzynę ciężkim wzrokiem.
No i będziesz wciąż przy synu? nie wytrzymuje teść, kiedy kończą sałatkę. Pracujesz za grosze, uczysz się, a ostatnie pieniądze ciągniesz z mojego syna?
Zarabiam więcej niż Aleks, odpowiada spokojnie Katarzyna. I sama płacę za studia.
Marek uśmiecha się w złośliwości.
Naprawdę? Myślisz, iż ci uwierzę? Jakaś prowincjonalka przewyższyła mojego syna?
Tato, dość, mamrocze Aleks.
Mówię prawdę. Przyniosłaś jakąś Myślałem, iż będzie posłuszna i wdzięczna. A ona podnosi nos, nie podchodzi do ogródka, nie daje pieniędzy.
Bo nie muszę być waszą służącą, głos Katarzyny brzmi napięcie. jeżeli chcecie pomocy, poproście normalnie, po ludzku. Ale jesteście przyzwyczajeni do rozkazywania i poniżania.
Jak śmiało rozmawiasz z moim mężem? wtrąca Barbara.
Tak, jak zasługuje! odparła Katarzyna, zatwardziawszy głowę.
Marek wstaje powoli z krzesła. Jego twarz czerwieni się, żyły wypiętrzają się na szyi.
Gdyby nie mój syn, ryczy, żyłaśbyś dalej w swojej śmierdzącej wiosce i karmiła krowy! On wyciągnął cię z błota, a ty tutaj pierziesz ręce!
Katarzyna także wstaje. Serce bije w gardle, ale głos brzmi równocześnie i stanowczo:
Nikt, kto jest tak mały i nikczemny jak wy, nie zostanie zniesiony przez normalną kobietę. Widzę jednak, iż pani Barbara lubi żyć z tyranem!
Cisza zagęszcza się ciężko.
Jak śmiesz! wybucha Barbara, przewracając krzesło. Natychmiast wyjdźcie z naszego domu! I nie pojawiajcie się już nigdy! Aleks, dopóki się nie rozwodzisz, nie dzwoń do nas! Rozumiesz? Wynoście!!!
Katarzyna spokojnie chwyta torbę, zrzuca kardigan.
Aleks, idźmy.
Mąż podnosi się bez słowa, podąża za nią.
Po rozstaniu z rodzicami Aleks zmienia się. Wraca do domu późno w nocy, leży na kanapie plecami do Kasi i nie mówi nic. Tak trwa kilka dni. Potem zaczyna wybuchać.
Zniszczyłaś wszystko rzuca rano, wlewając kawę. Dzięki tobie straciłem rodzinę.
Dzięki mnie? pyta Katarzyna. Naprawdę?
Nie mogłaś milczeć, musiałaś się obrazić. Nie, musiałaś mnie znieważać.
To ja byłam obrażana, a ty milczałeś podchodzi bliżej, wpatruje się w jego twarz. Nie broniłeś mnie ani razu w całym małżeństwie.
To moi rodzice! Co miałem zrobić?
Stać po mojej stronie. Zamiast tego stałeś z boku, jak zawsze.
Aleks odwraca się. Przez kilka miesięcy jest ponury, rzuca kąśliwe uwagi, iż dobra żona powinna szanować starszych, wybaczać, iść na ich rękę. Katarzyna słucha i rozumie, iż miłość wypaliła się do popiołu. Pozostały tylko żar i gorycz.
Pewnego dnia nie wytrzymuje i mówi prawdę:
Twoi rodzice są małostkowi i źli. A ty zdajesz się iść w ich ślady. Szlachetny syn
Aleks wybucha. Rzuca kubek w ścianę, odłamki rozpryskują się po kuchni.
Gdyby nie ja krzyczy, a głos staje się obcy, wrogi nie byłbyś wciąż gnijący w swojej wiosce! Rozumiesz? Wyciągnąłem cię, dałem szansę na normalne życie! Niewdzięczna!
Katarzyna patrzy na niego i widzi kopię Marka. To samo pogardliwe spojrzenie, ta sama pewność własnej wielkości.
Wynocha syczy Aleks. Natychmiast. Z mojego domu.
Nie wdaje się w dyskusję. Sięga po stary walizkę z szafy, pakując rzeczy w ciszy i pośpiechu.
Katarzyna dzwoni po taksówkę, wozi walizkę pod drzwi. Odwraca się ostatni raz:
Jesteś słaby, Aleks. I żałosny. Jesteś dokładną kopią swoich rodziców.
Pół roku mija w mgle. Pokój w kamienicy, sąsiedzi, obce zapachy, kłótnie za ścianą. Katarzyna pracuje do wyczerpania, zbiera każdy grosz, składa pozew rozwodowy w sądzie. Aleks nie sprzeciwia się, podpisuje wszystkie dokumenty bez słowa. Najwyraźniej i on się zmęczył.
Jesienią gromadzi na wynajem przyzwoite mieszkanie. Jednopokojowy w przedmieściach, ale własny, bez obcych ludzi i wspomnień. Katarzyna stoi pośrodku pustego, jasnego pokoju, patrzy przez okno na szare niebo i po raz pierwszy od dawna się uśmiecha. Życie trwa dalej. Bez Aleksa, bez jego rodziców, bez upokorzeń. Po prostu trwa, i to jest piękne.

1 tydzień temu