Polsat News Ujawnia szokujące praktyki myśliwych, którzy organizują polowania za pieniądze. Bo jak się okazuje, choć prawo tego zakazuje - w Polsce do zwierząt może strzelać każdy - bez kontroli, bez pozwoleń i bez doświadczenia - za to z prawdziwą bronią w ręku. Reportaż "Polowanie na kasę" Moniki Gawrońskiej.
Ogromne pieniądze i kontrowersyjna rozrywka. Dziennikarska prowokacja w Polsat News Ujawnia

Koła łowieckie w Polsce, czyli sami myśliwi, którzy podlegają pod Polski Związek Łowiecki, organizują coś, co nazywa się polowaniem komercyjnym - to prawnie dozwolona forma polowania, która często moralnie wzbudza ogromne kontrowersje.
- Można sobie usługę zabijania zwierząt wykupić i przyjechać na taką imprezę turystyczną, która jest polowaniem komercyjnym - mówi Krzysztof Wychowałek z Ośrodka Działań Ekologicznych "Źródła".
Reporterka Polsat News Monika Gawrońska odwiedziła firmę, która organizuje takie polowania. W teorii każdy z uczestników musi mieć pozwolenie na broń i ukończony kurs łowiecki wydany przez PZŁ. Polowanie nadzoruje osoba z koła łowieckiego - a za ustrzeloną podczas polowania zwierzynę - trzeba zapłacić. I tu zaczyna się biznes.
- To polowanie, które mamy, to jest polowanie na grubą zwierzynę i tam jest 2500 złotych za dzień polowania. Do tego dojdzie jeszcze zakwaterowanie i wyżywienie. Mamy hotel w Słupsku, który mamy zarezerwowany, więc tam od 450-500 złotych za dobę - mówi właściciel agencji polowań.
ZOBACZ: Jak kradną oszuści? Najnowszy reportaż Polsat News Ujawnia szokuje
Mężczyzna zapytał, czy wszystkie 10 osób, które mają wziąć udział w polowaniu, ma pozwolenie na broń. Kiedy reporterka odpowiedziała, iż dwie osoby nie mają i zapytała, czy "możemy coś w tej sprawie zrobić", odpowiedział: "zobaczymy".
- Powiem, jak to robimy zazwyczaj. Robimy to tak, iż na przykład któryś z organizatorów wtedy staje na stanowisku i poluje, i ewentualnie daje koledze strzelić. Więc w razie czego postaramy się to ogarnąć - wyjaśnił.
Jak dodał, "jeśli nie strzelali, to najlepiej jakaś jedna wizyta na strzelnicy, żeby zobaczyli jak to się… Jak się obsługuje broń".
Wiedzą, iż łamią prawo. "Jak coś się stanie, będzie problem"
Sprawdziliśmy, czy same koła łowieckie, które zrzeszają myśliwych, są w stanie łamać prawo za pieniądze. To, co usłyszeliśmy, daje nam pewność, iż sami myśliwi doskonale wiedzą, iż łamią prawo.
- Powiem pani tak, jeśli nie są myśliwymi, czyli nie mogą generalnie polować, tak? Musielibyśmy się spotkać, bo telefony, to wie pani - odpowiedział jeden z myśliwych z koła łowieckiego, na pytanie o możliwość zorganizowania polowania, w którym wezmą udział dwie osoby bez pozwolenia na broń.
Podczas ustalania szczegółów w jednym z ośrodków, w którym organizację polowania z noclegiem wyceniono na ponad 14 tys. zł, reporterka Polsat News poinformowała, iż dwie osoby, które mają wziąć udział w polowaniu, nie są myśliwymi.
- Wie pani co, no generalnie, dla mnie to nie ma problemu - odpowiedział myśliwy. - SMS-em poproszę imię i nazwisko tych osób, które nie są myśliwymi, dobra? Na ten mój numer prywatny. I będą mieli swoją broń i wszystko. I będą mogli postrzelać. Jakoś to zrobimy - dodał.
Jak tłumaczył, "oni są oficjalnie na polowaniu, tak jak pani pokazywałem, jako osoby towarzyszące, a my zrobimy tak, żeby zajęli stanowiska".
ZOBACZ: "Dożywocie". Polsat News Ujawnia nowe nagrania z więzienia w Czarnem
Na pytanie, kto będzie organizatorem polowania, myśliwy odpowiedział: "wie pani, to jest śliska sprawa". - To jest jednak broń. Wie pani, jak się coś stanie, to wtedy będzie… Będzie mały problem - podkreślił.
- Żyjemy w takich czasach, iż teraz cały czas na tych myśliwych jest hejt. Jak jest dobrze, wszystko dobrze - to to przejdzie, nie ma problemu. W momencie, kiedy dojdzie do jakiegoś postrzelenia czy coś, to już są zarzuty prokuratorskie, gdyby - nie daj Boże - by się coś stało - dodał.
- Będzie to zaufane grono osób, iż to co jest na polowaniu, jest na polowaniu - nie wychodzi poza - zaznaczył.
Poprosił, by dowiedzieć się, czy osoby bez pozwolenia na broń, kiedykolwiek strzelały. - Jak nie, to coś będziemy myśleć, żeby... może damy im kogoś tam do pomocy, co? A gdyby, no odpukać, miejmy nadzieję, iż to się nie ten, no to po prostu - nie moja broń, nie moja ręka, ja nie strzelałem - stwierdził.
Uzyskaliśmy informacje, iż pokazane przypadki nie są jedynymi. - o ile jest taka wola i ktoś tam chce, no to, co to za różnica, aby pieniądze spłynęły. Dla mnie to może być i czarnoskóry, aby zapłacił dobrze, nie? - odpowiedział inny myśliwy na pytanie o organizację polowania z osobami, które nie mają pozwolenia na broń.
Cennik polowań. choćby 10 tys. zł za jelenia
Komercyjne polowania są w Polsce bardzo popularne. - Nie, nie, nie, ten sezon już jest dawno zamknięty, wszystko jest zakontraktowane, nie ma najmniejszych szans - usłyszeliśmy. Niektóre polowania były zarezerwowane na rok do przodu. Agencje i koła łowieckie organizują je także grupom z zagranicy.
- W Polsce polowania mogą wykonywać wyłącznie koła łowieckie zrzeszone w Polskim Związku Łowieckim - tak mówi ustawa. Są od tego wyjątki. Przerażający wyjątek jest taki, iż można w tych polowaniach uczestniczyć, jeżeli się nie ma miejsca zamieszkania na terenie Polski, czyli jest się turystą i się za to zapłaci - tłumaczy Krzysztof Wychowałek.
ZOBACZ: Tajemnicza śmierć w więzieniu. "Polsat News Ujawnia"
Polski Związek Łowiecki sam prowadzi agencję, która organizuje polowania myśliwym - także tym z zagranicy.
Od kół łowieckich otrzymaliśmy cennik polowań. Wyszczególnione są w nim ceny, ile trzeba zapłacić za odstrzeloną zwierzynę. Ceny wahają się od ok. 50 zł za dzika do 30 kg, przez ok. 140 zł za sarnę do choćby 10 tys. zł za jelenia.
Jakie zyski czerpią koła łowieckie z organizacji płatnych polowań? - Nie można zobaczyć oficjalnych danych księgowych, można szacować. Ostatnie dane są sprzed 10 lat, Najwyższa Izba Kontroli to badała. To jest interes, biznes warty ponad 100 mln zł rocznie - mówi Krzysztof Wychowałek.
PZŁ: To absolutnie niedopuszczalne
Środowisko myśliwskie nieraz musiało tłumaczyć się z pomyłek lub niekompetencji. Trudno choćby przewidzieć, jak wielkie niebezpieczeństwo może stwarzać osoba z bronią w ręku, która nie ma pozwolenia i jest na polowaniu po raz pierwszy.
- Nie ma takiej możliwości. Takie osoby nie mogą oddać strzału, bo nie mają pozwolenia na broń. O wykonywaniu polowania w ogóle nie ma mowy. To jest kłusownictwo, to jest absolutnie niedopuszczalne i karalne - podkreśla rzeczniczka Polskiego Związku Łowieckiego dr inż. Joanna Krużel.
Zapytaliśmy kto sprawuje kontrolę nad firmami i kołami łowieckimi, które organizują tak zwane polowania komercyjne.
- Podmioty, które prowadzą działalność w zakresie turystyki łowieckiej, to są biura, nad którymi nadzór pełni adekwatny marszałek województwa. PZŁ nie pełni nadzoru nad działalnością takich biur polowań - zaznaczyła.
ZOBACZ: Metoda "na wnuczka" to tylko początek. Nagrania oszustów w Polsat News Ujawnia
Jak dodała, "koła łowieckie posiadają swoją osobowość prawną i działają na własny rachunek". - Koła łowieckie same odpowiadają za polowania komercyjne - podkreśliła.
Ta osobowość prawna oznacza w zasadzie lukę w prawie łowieckim, którą wykorzystują organizatorzy polowań.
"Marszałek województwa nie wydaje pozwoleń na prowadzenie firm, które organizują polowania komercyjne" - odpowiedziało biuro prasowe Mazowieckiego Urzędu Marszałkowskiego.
Na pytanie, w jaki sposób takie firmy są kontrolowane przez urząd, odpowiedziano: "W przypadku opóźnienia w dostarczeniu dokumentu ubezpieczeniowego lub innego zabezpieczenia, marszałek województwa mazowieckiego wzywał do usunięcia naruszeń w określonym terminie".
Nadzór nad polowaniami. Czterech pracowników
Nadzór nad przebiegiem polowań sprawuje Państwowa Straż Łowiecka. Zapytaliśmy ich o to, czy podczas kontroli polowań zostały ujawnione nieprawidłowości i czy w tej chwili liczba pracowników jest w stanie kontrolować polowania.
"Informujemy, iż Państwowa Straż Łowiecka w Warszawie nie kontrolowała polowań komercyjnych i dewizowych. Podczas polowań organizowanych przez koła łowieckie, nie zostały ujawnione nieprawidłowości" - przekazał zespół prasowy wojewody mazowieckiego.
Poinformowano również, iż w Państwowej Straży Łowieckiej w Warszawie pracują cztery osoby w łącznym wymiarze 3,5 etatu.
ZOBACZ: Tragedia na polowaniu. Myśliwy zastrzelił 35-latka
- Między 40 a 60 etatów jest w całej Polsce tych strażników. Jak są w stanie w te cztery osoby w całym województwie codziennie sprawdzać, co się dzieje w lasach? - pyta Krzysztof Wychowałek. - Reagują na jakieś zgłoszenia, ale z opóźnieniem - dodaje.
W Polsce mamy prawie 133 tysiące myśliwych zrzeszonych w ponad 2800 kół. W ostatnich 25 latach ich liczba wzrosła o ponad 25 tysięcy.
Ze względów bezpieczeństwa - nie zdecydowaliśmy się na kontynuację prowokacji. Wcześniej upewniliśmy się jednak, iż aktualna jest możliwość strzelania do zwierzyny przez ludzi bez jakichkolwiek uprawnień.
Wysłaliśmy zapytania do rzeczniczki Polskiego Związku Łowieckiego - jak odnosi się do naszych ustaleń, w których koła łowieckie chcą organizować polowania osobom nieuprawnionym. O sprawie powiadomiliśmy też Ministerstwo Klimatu i Środowiska, które nadzoruje Polski Związek Łowiecki.
Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni


2 godzin temu





