tia. Pogrzeb Franciszka (którego to już papieża w mojej historii?) skłonił mnie do przeszukania swojego historycznego wymiaru. Może warto w roku jubileuszowym?
Urodziłam się w 1972 roku - w Polsce gierkowski schyłek komunizmu (wtedy nie wiedzieliśmy, iż schyłek, ale akurat wtedy otwarto w Polsce pierwszą zachodnią granicę - co z tego, iż tylko do NRD, i wyprodukowano pierwszą butelkę Coca-Coli). Na świecie właśnie Stany zatrzęsły się od afery Watergate. Papieżem był jeszcze Paweł VI.

Kiedy miałam roczek, skończyła się wojna w Wietnamie i umarł niejaki JRR Tolkien. Radio w Polsce grało już 24 godziny na dobę (wcześniej nadawało tylko w określonych godzinach, naprawdę), zaczęto produkować małe fiaty i wprowadzono kody pocztowe w adresach.
W 1974 w Portugalii Rewolucja Goździków obalała dyktaturę, Nixon przestał być prezydentem Stanów po Watergate, w Warszawie otwarto Wisłostradę i Trasę Łazienkowską,

a zegar na odbudowanym Zamku Królewskim zaczął po wojnie odmierzać godziny. To był ostatni rok mojego mieszkania na wsi. W 1975 przeprowadziliśmy się do miasta, poszłam do przedszkola (ledwie stuknęły mi 3 latka), Szurkowski wygrał kolarski Wyścig Pokoju i śpiewaliśmy o tym w przedszkolu piosenki, a w Polsce utworzono 49 województw. Jako czterolatek w przedszkolu kiblowałam (nie promowali mnie do czterolatków z uwagi na mutyzm i parę innych ciekawych zachowań), a tymczasem robotnicy się zbuntowali i zaczęli strajkować (Radom, Ursus - czerwiec).

Jak miałam latek pięć (i promowali mnie z przeskokiem do pięciolatków, bo uznałam, iż trzeba być konformistą i zacząć się przy ludziach zachowywać jak ludzie), zrobili pierwsze dziecko z próbówki, wyprodukowali pierwszy film Gwiezdnych wojen, a w Polsce zmordowali Pyjasa.
W 1978 roku przez historię mignął krótki pontyfikat Jana Pawła I.

W moje szóste urodziny, 16 X 1978, na papieża wybrali Wojtyłę.

Kończyłam sześciolatki w przedszkolu, rysowałam szlaczki i walczyłam z pierwszymi literkami. Niejaki Hermaszewki poleciał w kosmos. A zima z 1978 na 1979 była zimą stulecia.

W 1979 poszłam do szkoły. Tymczasem Ruscy zaatakowali Afganistan, Iran obwołał się państwem islamskim pod władzą niejakiego Chomeiniego, o którym krążyły w Polsce trochę potem kawały (gdyby Urban włożył turban itd), w Warszawie wybuchła rotunda mieszcząca bank, Jan Paweł II odbył pierwszą pielgrzymkę do Polski.

W 1980 w Moskwie odbyła się olimpiada bojkotowane przez Zachód, na której to Kozakiewicz pokazał słynnym gestem, jakiego to Ruscy dostaną ten medal.

Robotnicy znowu strajkowali, podpisano porozumienia gdańskie i stworzono Solidarność.

Irak i Iran rozpoczęły wojnę. Gdzieś tam w świecie ktoś zabił Johna Lennona.
1981 to rok mojej pierwszej Komunii i oczywiście stanu wojennego.

Był to rok wielu robotniczych protestów z internowaniami i ofiarami w ludziach, rok zamachu na papieża,

rok znalezienia w Polsce ropy naftowej pod Karlinem (lubię cię ropo, bo dałaś znaleźć się - taka piosenka była). Umarł Wyszyński.

W 1982 stan wojenny trwał w najgorsze, była godzina milicyjna, przymusowe pochody pierwszomajowe, a na świecie Anglia tłukła się z Argentyną o Falklandy. W 1983 zakończono stan wojenny, zabito Przemyka, Wałęsę uhonorowano Noblem. Rok później zabili Popiełuszkę.

W 1986 byłam w siódmej klasie i wtedy wybuchł Czernobyl. W Europie jakoś wtedy już gęsto pojawił się wirus HIV. W 1987 kończyłam podstawówkę i brylowałam na olimpiadach polonistycznych i biologicznych. To był rok katastrofy samolotu w Lesie Kabackim pod Warszawą, poumierało wtedy też trochę sławnych i mniej sławnych ludzi - ks. Blachnicki, A. Warhol, reżyser Bareja i moja młodsza siostra.
W 1988 uczyłam się już w liceum. Znowu protestowali robotnicy, domagając się legalizacji nielegalnych od stanu wojennego wolnych związków zawodowych. Rok później odbyły się obrady Okrągłego Stołu,

w Niemczech rozwalili Mur Berliński,

a godło państwowe Polaków ubrało się w koronę. W 1990 mieliśmy pamiętne wybory, ZSRR się posypało. W 1991 jakoś wprowadzili religię do szkół, ja już zdawałam maturę i poszłam do pracy na czarno. Był to rok wojny w Jugosławii, ogłoszenia niepodległości przez kolejne sowieckie republiki i wycofania się armii radzieckiej z naszych granic. W 1992 studiowałam już anglistykę. Powstała wtedy Unia Europejska. Czechosłowacja się podzieliła na kawałki. Rok później obroniłam licencjat, pracę pisałam na maszynie do pisania. W 1994 ruszył internet i wojna w Czeczenii, a ja zaczęłam pierwszą legalną pracę. W 1995 obcięli cztery zera od polskich banknotów, bo na tacę rzucało się 10 tysięcy - tyle kosztowała 1,5litrowa butelka kolorowego napoju. Jakoś na tym etapie ja próbowałam szczęścia u klarysek. Potem wróciłam do pracy i na studia.
W 1996 Małysz zaczął wygrywać, a ja zmieniłam miejsce pracy. W kolejnym roku była powódź, zapisali mnie do Obrony Cywilnej wtedy.

W 1999 Polska weszła do NATO, Jugosławia tłukła się w najgorsze, a ja pisałam magisterkę i dostałam kolejną pracę. Wszyscy baliśmy się, iż systemy informatyczne nie ogarną zmiany daty. Ale ogarnęły. Skończyłam studia. Potem był 11 września 2001 i atak na WTC,

ekranizacje Władcy Pierścieni, mój epizod tolkienistyczny. W 2003 była wojna w Iraku i potem akces Polski do UE, chyba jakoś wtedy założyli mi kablowy internet.
W 2005 umarł JP2 i papieżem został Benedykt XVI.

W 2007 jakoś zostałam dyrektorem szkoły i zaczęłam prosić Kościół o konsekrację. Przez świat przetaczały się ptasie i świńskie grypy. W 2010 pewien samolot nie doleciał do Smoleńska. 2012 rok miał według kalendarza Majów być końcem świata, a okazał się tylko rokiem mojej konsekracji. Potem Benedykt XVI abdykował i na papieża wybrali Franciszka.

Kanonizowali Jana Pawła. W 2014 Rosja zabrała Ukrainie Krym, a ja zrezygnowałam z bycia dyrektorem. Potem umarł mój tata. Rozpoczął się problem z imigrantami. Potem był kowid,

praca zdalna, śmierć Benedykta XVI, inwazja Ruskich na Ukrainę. I tak doszliśmy do dzisieja - do pogrzebu papieża Franciszka.

Gdybym miała zapisać jego słowa ważne dla mnie - to byłyby słowa o tych nabożnych nic nie robiących zdezelowanych starych ciotkach, którymi nie powinny być osoby konsekrowane. Mam nadzieję, iż udało mi się (i uda mi się do końca) nie zdezelować. Pomimo wszystko.
1185.