O „Wiedźmach” w Innym Towarzystwie

7 miesięcy temu

„Kobiety dzieli się przecież na niewiasty, czyli te, które nie wiedzą, i wiedźmy, te które widzą”[ref] Anna Czerwińska-Rydel, Którędy do gwiazd?, Wydawnictwo Muchomor, 2014.[/ref].
Anna Czerwińska-Rydel

„Bycie czarownicą to obalanie panujących praw. To wynajdowanie innego prawa”[ref]Cytat z filmu Moje siostry czarownice, za: Mona Chollet Czarownice. Niezwyciężona siła kobiet, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2019, s. 189.[/ref].
Moje czarownice siostry

Wiedźmy to wystawa o intuicji, przeczuciach, energiach, osobistych poszukiwaniach i doświadczeniach. O wolności i niezależności. To wystawa o wielu rzeczach, które jednak się łączą w poszerzoną zbiorową świadomość. Coraz bardziej interesuje nas intuicja. Fascynujemy się tym, iż ktoś coś przeczuł, ktoś przewidział przyszłość, ktoś miał sen o swojej babci w noc przed jej śmiercią. O intuicji pisze się artykuły i książki, rozmawia się na spotkaniach towarzyskich. To adekwatnie o niej jest ta wystawa. O wiedzy z nieznanego źródła, którą po prostu czujemy. Wiedźmy i wiedźmiarze to te, które wiedzą, i ci, którzy wiedzą. Nagle coś jest dla nas oczywiste. Mówimy wtedy: „po prostu to czuję” albo „po prostu to wiem”. Nasze zmysły odbierają dużo więcej niż rejestruje świadomość. Przeczuwamy, iż nasze umysły przetwarzają i posiadają informacje, z których nie zdajemy sobie sprawy. Potrafimy opisać tylko część aktywności ludzkiego mózgu, jednak przypuszczamy, iż dzieje się tam znacznie więcej.

Poprosić artystów o przesłanie dzieł wydało mi się zupełnie nudnym pomysłem. Chciałam koniecznie ich wszystkich odwiedzić i po te prace pojechać.

Bezpośrednią inspiracją do wystawy Wiedźmy była książka Mony Chollet Czarownice. Niezwyciężona siła kobiet, pośrednią – doświadczenie ostatnich dwudziestu kilku lat, a adekwatnie całego mojego życia. Niekończące się poszukiwania; najpierw po to, żeby się uratować, potem po to, żeby żyć coraz lepiej, zdobywanie i wykonywanie drugiego – oprócz sztuki – zawodu – psychologii i psychoterapii (żeby pomagać innym), warsztaty, szkolenia, medytacje, wizualizacje, procesy, hipnozy, rozmowy. Hawajska huna, ayahuasca pita w peruwiańskiej dżungli pod przewodnictwem miejscowego szamana, ceremonie i czytanie z rozżarzonych węgli z szamanem Nawaho w Arizonie, doświadczenie macierzyństwa dla dwóch córek, tworzenie – lub przez wiele lat odrzucanie tworzenia – i znów tworzenie. I SPOTKANIA. Wszelkie. Spotkania z przyjaciółmi, z pacjentami, z innymi terapeutami, z artystkami i artystami. Ta wystawa powstała dla spotkań. Relacyjność jest kluczem moich wyborów, a celem – wzmocnienie tych bardziej miękkich i subtelnych energii.

Współczesne rozumienie pojęcia „wiedźma” jest ogromnie pojemne. Zawiera różne odcienie i sensy: dążenie do większego kontaktu z naturą, oddolną wspólnotowość, rozmontowywanie patriarchatu i kapitalizmu, wyzwalanie seksualności, płynną płciowość, autonomię, odwagę wyrażania siebie, niezależność od wszelkich systemów, wolność, uzdrawianie i miłość. Usłyszmy ten wielogłos. Zobaczmy, jak razem mówimy o naszej wrażliwości, mądrości i sile.

fragment plakatu wystawy „Wiedźmy”, fot. Bartosz Kokosiński, dzięki uprzejmości Innego Towarzystwa

Krótki reportaż z podróży

Podróż

Poprosić artystów o przesłanie dzieł wydało mi się zupełnie nudnym pomysłem. Chciałam koniecznie ich wszystkich odwiedzić i po te prace pojechać. Warszawa przez Wrocław: nieudana próba przejęcia obrazu Aguli Swobody – okazało się, iż do osobowego samochodu nie wchodzą obrazy 150 x 150 cm – oraz jednominutowe, bardzo udane spotkanie z Jagodą Dobecką – spieszyła się na pociąg. Tego samego dnia dojazd do Stuttgartu, tam przemiły dzień z Justyną Koeke. O poranku ruszamy dalej do Poznania, potem Złotniki ze Złotą Zadrą Maxa Radawskiego, Świeca z Eleną Ovcharovą, jej rodziną i Bigosem, Ostrów Wielkopolski z królikami, Kraków i Małgosia Markiewicz z pająkiem – Warszawa.

Justyna

Justyna jest przygodą sama w sobie i w całej rozciągłości. Wspina się na linach w wysokiej na sześć metrów pracowni. Bez zabezpieczeń, ale zawsze w kasku – w końcu jesteśmy w Niemczech. Niedawno w asyście dwóch świadków poślubiła Chilijczyka, gdyż chce, żeby wybudował jej w Chile dom ze śmieci, gliny i paneli słonecznych. Jemu jednak za bardzo się nie chce. Nauczył ją za to myć okna wieżowców na linie i zabrał na chilijski lodowiec. W pracowni wiszą do góry nogami dwa ogromne męskie bliźnięta. Uszyte do czyjejś wystawy. Z ust wycieka im stróżka białej włóczkowej śliny. Purpurowy kwiat na zdjęciu karmi się czerwoną wodą z zanurzonego w niej tamponu. Do performansów Justyna pożycza kwiaty z cmentarzy i terenów korporacji. I tak nikomu już nie są tam potrzebne. Mojego męża najbardziej cieszy ten fragment filmu, gdy artystka bez majtek lata na łopacie.

„Ta wystawa ma mocną męską energię”, mówi Mariusz. Jestem zaskoczona. „Może tak”. Jest na niej wiele bardzo mocnych prac. A może, gdy ujawnia się tak silna sprawczość, pierwsze skojarzenie to „męska energia”?

Zły sąsiad i bigos

Nawet na końcu świata, czyli w Świecy, trafia się zły sąsiad, który wylewa ścieki na działkę rodziny artystki, a w nocy świeci przez okna laserem w oczy. W tym czasie pies Bigos regularnie ucieka do rzeki i lasu, ale zawsze w końcu wraca.

Króliki

Uśmiechnięte króliki pryskają nam spod kół na wszystkie strony, gdy wracamy ze Złotników i Świecy.

Lokalni

W Warszawie odwiedzę jeszcze Kubę Słomkowskiego, który opowie mi o rytuałach apotropaizmu, Michała Ostrowskiego, z którym, oboje bardzo zaspani, porozmawiamy trochę o duchowości i trochę o rynku, oraz Bognę Gniazdowską i Karola Zbrzeżnego, gdzie zobaczę niesamowitą dwupoziomową pracownię na strychu na Nowym Mieście, z oknami na kościoły z każdej strony, a Bogna opowie mi, iż właśnie trzy dni temu się pobrali, a do Pałacu Ślubów szli dwie minuty i nieomal w kapciach, oraz o tym, iż podziemia ich kamienicy są remontowane na pracownię mojego profesora promotora Leona Tarasewicza. I o tym, jak profesor promotor w pełni lata zakupił kilkadziesiąt hortensji w donicach, które ustawił na podwórzu, ale to niszczyło trawę i nie podobało się mieszkańcom.

widok wystawy „Wiedźmy”, fot. Bartosz Kokosiński, dzięki uprzejmości Innego Towarzystwa
widok wystawy „Wiedźmy”, fot. Bartosz Kokosiński, dzięki uprzejmości Innego Towarzystwa
widok wystawy „Wiedźmy”, fot. Bartosz Kokosiński, dzięki uprzejmości Innego Towarzystwa
widok wystawy „Wiedźmy”, fot. Bartosz Kokosiński, dzięki uprzejmości Innego Towarzystwa

Wernisaż

„Ta wystawa ma mocną męską energię”, mówi Mariusz. Jestem zaskoczona. „Może tak”. Jest na niej wiele bardzo mocnych prac. A może, gdy ujawnia się tak silna sprawczość, pierwsze skojarzenie to „męska energia”? „Czy po wernisażu idziemy na imprezę?”, pyta Agnieszka. „Nie” – odpowiadamy chórem. „To jest Warszawa. Tu po wernisażu wraca się do domu i pada ze zmęczenia trupem”.

Wystawa

„Ta wystawa jest chłodna”, mówi Kasia, „I to dobrze”. Obie jesteśmy zaskoczone, a ja zastanawiam się, co to znaczy. Jedno wiem na pewno – bez aranżacyjnej pomocy, wyczucia i umiejętności Bartosza Kokosińskiego w ogóle by nie powstała. Podobno przychodzą na nią wiedźmy. Podobno wiedźmy przekazują wiadomość o niej innym wiedźmom. Raz była właśnie taka jedna pani, która na co dzień uczy francuskiego. Powiedziała, iż Dorota Kozieradzka w swojej pracy naprawdę stworzyła portal. I żeby na to uważać. Sąsiedzi zadziwiająco długo nie zrywali plakatu wystawy z drzwi wejściowych do klatki. Jak nigdy. W końcu jednak zerwali. Jak zwykle.

Córka i duchy

W nocy przychodzi młodsza córka. Nie śpię, walczę o przepływ powietrza przez zatoki. „Przyszłam pogadać w temacie duchów”. „Co z nimi?”. „Czuję, iż babcia jest ze mną cały czas. Że czuwa nade mną. A teraz mam na sobie jej chustę, to teraz jeszcze bardziej”. „I jak ci z tym?”. „Okej, ale myślę, iż na to nie zasługuję”. „Oczywiście, iż zasługujesz. Zasługujesz na wszystko, co najlepsze, moja ukochana córeczko. Możesz jej podziękować. Możesz z nią rozmawiać. Można też negocjować”. Śmieje się i wychodzi.

Wiedźmy bezpośrednio

Prace, które najbardziej bezpośrednio odnoszą się do tytułu wystawy, to Był_liśmy / Jesteśmy / Będziemy, Burning together i Józefina. Wideo Agi Szreder Był_liśmy / Jesteśmy / Będziemy pokazuje wodospad w Katalonii, gdzie zbierały się czarownice. Woda zamienia się w mocz, „olewający” zakazy, nakazy i prześladowców. Jest wyrazem nieskrępowanej wolności. W tekście towarzyszącym pracy można przeczytać m.in., iż w 2022 „parlament Katalonii przyjął rezolucję, w której oficjalnie ułaskawia setki osób uznanych za czarownice i skazanych na śmierć przez hiszpańskie władze. Uchwała, przyjęta zdecydowaną większością głosów, oczyszcza imię ponad 700 osób – głównie kobiet”. Robi wrażenie fakt, iż procesy „odczarowywania” – zadośćuczynienia, ułaskawiania i przeprosin – dzieją się teraz. Dopiero teraz. Burning together Michała Szuszkiewicza to obraz postaci w średniowiecznych maskach wstydu, stojących w płomieniach. Praca mówi o łatwości, z jaką można kogoś oskarżyć i wykluczyć, ale również, wedle słów autora, o katastroficznym poczuciu schyłku świata. Natomiast Józefina Eleny Ovcharovej jest ucieleśnieniem Wiedźmy-Wszech-Matki, która maszynką do mielenia mięsa przerabia własne ciało na pokarm dla swoich dzieci. Pojawia się skojarzenie z Katarzyną Kobro, która w czasie wojny paliła w piecu swoimi rzeźbami, żeby ogrzać dziecko – dziecko, które było nie tylko jej, jednak prace paliła tylko swoje. Wiedźm i wiedźmiarzy uwewnętrznionych jest na wystawie wiele/-u.

Syreny

Niebinarna Syrenka Anastasi Rydlevskiej to pierwsza praca, którą wybrałam na wystawę. Uderza swoją energią, wielkością i radosnymi kolorami, odnosi się jednak do trudności, z jakimi współcześnie mierzą się osoby niebinarne. U Andersena syrenka zamienia ogon i głos na nogi, żeby zdobyć miłość, a gdy to się nie udaje, wybiera śmierć (w innym przypadku musiałaby zabić ukochanego). W ludowych podaniach białoruskich syreny miały nogi, a nie ogony, i kojarzone były z nieszczęśliwą, niespełnioną miłością. Czarne słońce Anastasi, „Zaeda”, zostało skrzywdzone przez ludzi i odwróciło się od nich, czerwone słońce jednak zawsze wybacza, niezależnie od tego, co złego mu się uczyniło – „I love you even after what you have done”. Anastasia ma nie tylko wulkaniczną kreatywność, ale i wielką odwagę mówienia otwarcie o trudnych sprawach m.in. emigracji z Białorusi do Polski, o zaburzeniu afektywnym dwubiegunowym oraz o tym, jak trudno jest być artystką na pełny etat.

W 2022 roku „parlament Katalonii przyjął rezolucję, w której oficjalnie ułaskawia setki osób uznanych za czarownice i skazanych na śmierć przez hiszpańskie władze. Uchwała, przyjęta zdecydowaną większością głosów, oczyszcza imię ponad 700 osób – głównie kobiet”. Robi wrażenie fakt, iż procesy „odczarowywania” – zadośćuczynienia, ułaskawiania i przeprosin – dzieją się teraz. Dopiero teraz.

Dokumentaliści umierania religii

Bartosz Kokosiński mało mówi o sobie. Obraz pożerający motyw religijny bardzo dużo mówi o Bartoszu Kokosińskim. To niezwykle osobista praca, i przez to – jak ciągle nowych chętnych informuje artysta – nie na sprzedaż. Wielkie płótno zagina swoje rogi, zagarnia i pomieszcza imponujący zbiór dewocjonaliów. Stopniowo wciąga nas w oglądanie, przysuwamy twarz coraz bliżej, odkrywamy mirrę, kadzidło, relikwię Jana Pawła II, medaliki, świeczniki, różnej wielkości różańce… Można długo wpatrywać się w tę pożeraną kolekcję i ciągle odkrywać coś nowego. Dla artysty tworzenie tej pracy było żegnaniem się z Krakowem, gdy po studiach podejmował decyzję o przeprowadzce do Warszawy. I z wiarą.

Zielarki

Dorota Buczkowska od trzech lat mocno zanurza się w świat roślin. Tak odpisała mi, gdy wysłałam jej tekst o wystawie (cz. I): „Nie znamy się osobiście, ale mogłabym tymi samymi słowami opisać moje dojrzewanie do tego, by słyszeć głos intuicji. Ostatecznie wylądowałam w dziczy rumuńskich lasów z dziesięcioma psami i tylomaż kotami. Ucząc się roślin i grzybów mam głębokie poczucie, iż tylko sobie to przypominam, iż zawsze były ze mną, a moje korzenie są w ziemi”[ref] Dorota Buczkowska w korespondencji mailowej z dnia 18.11.23.[/ref]. Artystka dodaje w obrazach elementy figuratywne, które przywodzą skojarzenia z szamanizmem i dają silne poczucie obecności, kontaktu. W obrazie Genius loci z cyklu Ballady dopiero po chwili zauważamy wtopione w zieleń-czerń małe oko – nie-oko. Natomiast Bogna Gniazdowska łączy rośliny, naczynia krwionośne i jakby ludzkie organy. Jesteśmy tym samym. Wszystkie organizmy żywe są podobne. Jesteśmy połączeni. Gdy umrą rośliny, umrzemy i my.

Ciałowiedzące

Inni patrzą na ciało. Może myślą, iż jest grube. Myślą o nim mnóstwo różnych rzeczy albo w ogóle o nim nie myślą. Ale ciało też patrzy na innych. I na siebie. Patrzy zmysłami, skórą i mądrością, która płynie z jego doświadczenia. Ciała Doroty Podlaskiej dużo widzą i dużo wiedzą. Wiedzą swoje. Potrafią odczuwać i doceniać przyjemność. Te z cyklu Gruba, ale przyjemnie zdecydowanie dają rozkosz patrzącym. W String Figures Małgorzaty Markiewicz ludzkiego rozmiaru nie do końca ludzkie istoty łączą się w pajęcze stworzenie o dwóch głowach i ośmiu nogach, i zastygają nad nami, muskając zwiedzających delikatnymi dzierganymi mackami. Obrazują fizyczne połączenie, jeden z momentów, kiedy jesteśmy najbliżej zwierzęcej części naszej natury. Czy wtedy rzeczywiście, jak ma nadzieję artystka, silniej współodczuwamy ze zranioną Ziemią? Maski Marzeny Kawalerowicz zasłaniają twarze, zasłaniają łona, żeby w ten sposób jeszcze mocniej je pokazać. Ucieleśniają buchającą energię choćby bardziej niż same ciała. Pomagają poradzić sobie ze wstydem, wyrazić siebie. Dają możliwość androgynicznego doświadczenia. Jak mówi artystka, te wszystkie nasze wersje, persony i awatary są pełnoprawnymi częściami nas. Również Anna Orbaczewska wie dobrze, co to jest presja na ciało, ale wie też, jak ją omijać i jak się z niej wyzwalać. Ciała rozciągają się nienaturalnie, zmieniają się w drzewa, dużo się dzieje w ich włosach, ubraniach. Wysyłają swoje głowy na zwiady albo w bardziej sprzyjającą przestrzeń, gdzie głowa może się wyrazić, skutecznie zainterweniować, zadziałać, wzmocniona przez węża-hybrydę. Orbaczewska czerpie z mocy pozornej słabości, ale i z mocy bogiń, demonek, roślin i zwierząt, z podświadomości i zbiorowych archetypów – ze wszystkiego, co wyzwalająca się kobieta ma pod ręką w swojej (alchemicznej) kuchni.

Uzdrowicielki i transformatorki energii

Monika Waraxa zaczarowała energię tak, iż kiedy położysz ręce w wyznaczonych miejscach na ścianie i skoncentrujesz się, twoja wewnętrzna woda się oczyści. Ona naprawdę umie to robić – na co dzień pracuje z energiami, szkoliła się w dalekich krajach u najlepszych japońskich mistrzów. Miejsca uzdatniania twojej wody pilnuje czarna pantera z obrazu artystki. Symbolizuje pierwotne energie, „mówi o cichości, delikatności, zatrzymaniu, ale też o wybuchach potężnej mocy twórczej i seksualnej”[ref] Monika Waraxa, opis do pracy Czarna pantera w wodzie, wystawa Wiedźmy, Inne Towarzystwo, 2023.[/ref]. Połączenie witalnej mocy kolorów, mistycyzmu i pozytywnych wibracji emanuje z Czterech mistyczek Teresy Starzec. Tkanina w energetyzujących barwach łączy się z obrazami olejnymi w dużą instalację, bela materiału może być rozwijana na dowolną długość. Silnie czujemy to, iż „[…] najaktywniejszą psychologicznie barwą jest właśnie długofalowa barwa czerwona”[ref] A. Mączyńska-Frydryszek, M. Jaskólska – Klaus, T. Maruszewski Psychofizjologia widzenia, Państwowa Wyższa Szkoła Sztuk Plastycznych w Poznaniu, 1991, s. 205.[/ref]. Uzdrowicielką (zaklinaczką, szeptuchą?) była też Michałka, której imię jest tytułem pracy Bogusława Bachorczyka. Artysta przenosi nas w czasie i przestrzeni. Nagle mamy kilka lat, jest noc, ciemna wieś, boimy się i biegniemy jak najszybciej do domu naszej babci. I coś się wydarza…

Twórcy magicznych przedmiotów, alchemicy i kosmolodzy

Pars pro toto, czyli część za całość, to tytuł pracy Maxa Radawskiego składającej się z wielu przeźroczystych kulek odlanych z żywicy epoksydowej, z zatopionym bąblem powietrza i nasionem sosny wewnątrz niego. Mówią o potencjale, który jest w nich zawarty, i albo zostanie wykorzystany, albo nie. Jak pisze sam artysta: „W moim dorosłym życiu towarzyszyło mi buddyjskie przekonanie o tym, iż w każdym istnieniu zawarty jest potencjał Buddy. […] każde nasiono np. sosny to już w pewnym sensie drzewo. Wszystko zawiera jakąś możliwość przemiany”[ref] Max Radawski, opis do pracy Pars pro toto, wystawa Wiedźmy, Inne Towarzystwo, 2023.[/ref]. Jakub Słomkowski przeprowadzając pseudo-rytuały z użyciem przedmiotów – odpadów codzienności tatuuje je gęstymi sieciami czarnych linii. Od kilku lat w różnych mediach rozwija cykl Indian Slava. Również mroczne obrazy olejne, balansujące między malarstwem a grafiką, służą magii apotropaicznej. Jak w wierzeniach dawnych ludów – poprzez ucieleśnienie zła mają przed nim chronić. Pod wpływem autoanalitycznych refleksji, na obrazie o bardzo mocnej energii, Michał Ostrowski wprawia w ruch słoneczny dysk, rozważając jednocześnie sens ludzkiego działania i tego, co po nas zostanie. Energia, sposób obrazowania i motywy w Wiecznie obracającym się Dysku Słonecznym kojarzą mi się z satyrycznym, ironiczno-filozoficznym cyklem powieści fantasy Terry’ego Pratchetta i sprawiają, iż od razu się uśmiecham. Zdjęcie obiektu Michała Bugalskiego – Bez tytułu, bez opisu, bez podpowiedzi. Wiemy jednak od rodziny artysty, iż jest to zwykła sztuczna szczęka – w złotoczerwonych kolorach, na różowobordowym tle zupełnie niezwykła, fascynująca, odpychająca i przyciągająca równocześnie, jak wiele obiektów i historii na zdjęciach Michała, wszystkich robionych wyłącznie w rodzinnej willi w Sochaczewie. Czyja to szczęka? Również moje Przekazy rodzinne – myślokształty można zaliczyć do przedmiotów magicznych. Myślokształty to oddziałujące na nas, silne, niewidzialne byty mentalno-energetyczne, które można by inaczej określić (najczęściej) nieuświadamianymi przekonaniami. Nadałam im materialną formę, żeby można je było zobaczyć. Czasami, aby się uwolnić, wystarczy sobie uświadomić.

widok wystawy „Wiedźmy”, fot. Bartosz Kokosiński, dzięki uprzejmości Innego Towarzystwa
widok wystawy „Wiedźmy”, fot. Bartosz Kokosiński, dzięki uprzejmości Innego Towarzystwa
widok wystawy „Wiedźmy”, fot. Bartosz Kokosiński, dzięki uprzejmości Innego Towarzystwa
widok wystawy „Wiedźmy”, fot. Bartosz Kokosiński, dzięki uprzejmości Innego Towarzystwa

Alchemicy i alchemiczki

Alchemia to łączenie i przemiana. Max Radawski połączył włos swojej byłej miłości ze swoim i przemienił cierpienie, żal po stracie, tęsknotę za ukochaną osobą w… Złotą zadrę, a może w pazur pradawnego smoka? Z wielu mikroskopowych powiększeń fragmentów tych dwóch włosów powstał model, a następnie mosiężny odlew. Muszę zapytać Maxa, co czuje teraz, kiedy na niego patrzy. W pierwszej części pracy Przemienienia. Z prochu powstaniesz, per fumum wraz z dymem do bogów Ewa Maria Śmigielska specjalnie na wystawę stworzyła własne kadzidło. „Ze złota, które oznacza władzę nad światem, z soli która symbolizuje uzdrowienie/oczyszczenie, z fragmentu powalonej sosny, która pochodzi z mojego rodzinnego lasu”[ref] Ewa Maria Śmigielska, opis do pracy Przemienienia. Z prochu powstaniesz, per fumum wraz z dymem do bogów wystawa Wiedźmy, Inne Towarzystwo, 2023.[/ref]. W drugiej części pracy Z prochu powstaniesz. Z mocy przemienienia to alabaster i kadzidło są wehikułami przemiany, gdzie okrutne „prawa” kobiet zapisane na asyryjskiej tablicy z IV wieku sprzed naszej ery, zostały symbolicznie starte, a my mamy przed sobą pustą gładką tabliczkę i takiż walec – pieczęć z alabastru. Od wieków przypisywano alabastrowi działanie terapeutyczne i magiczne, a leżące obok kadzidło posłużyło do spalenia tego, co już nieaktualne.

Praktykujące magię humoru

Justyna Koeke umaja kwiatami ćwiczenia fizyczne. Zamiast metalowych i czarnych siłowniowych sprzętów są bukiety, wazony i instalacje z roślin. Przyozdobiona artystka wspina się na wiele metrów po linach, robi pompki z wazonem pełnym kwiatów na plecach, podnosi sztangę zrobioną z kija od szczotki, wiader z wodą i łąkowych roślin. W ramach kolejnego ćwiczenia, bez części bielizny, lata na łopacie. Z ogromnym poczuciem humoru bawi się stereotypami dotyczącymi płci. Jak mówi: „Kobiecy fitness musi być piękniejszy!”, a oglądające osoby deklarują: „Od teraz ćwiczymy już tylko tak!”. Z kolei jako duet z Mimosą Pale artystki przez cztery lata prowadziły projekt Kobiety w lesie. Na Tinderze ogłaszały ofertę randek, w czasie których mężczyźni mogli opowiedzieć o swoich erotycznych fantazjach w naturze, a następnie fantazje te były realizowane w postaci sesji fotograficznych w lasach Niemiec i Finlandii. Uśmiechamy się do tych zdjęć, bo, tak jak artystki, czujemy, iż „wyemancypowane seksualnie oraz rozpoznane jako takie właśnie kobiety oznaczałyby kompletny upadek ideologii autorytarnej”[ref] Wilhelm Reich Psychologia mas wobec faszyzmu, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2009.[/ref]. Katarzyna Sobczuk w obiekcie Ingrediencje wykorzystuje suche pasikoniki, cykady, ość makreli i parę innych nieżywych owadów, a odtwarzając pracę sprzed lat (Życie i śmierć na przedmieściach Warszawy) równocześnie leczy z infekcji córkę, żeby ta mogła wyjechać na pierwszą w historii klasy wycieczkę, i to od razu do Rzymu. W procesie leczenia Kasia sięga więc oczywiście po czosnek, imbir, propolis, herbatę z lipy, tymianek, aż w pewnym momencie dochodzi do wniosku, iż mogłaby użyć praktycznie każdego dowolnego składnika. Wszystko kończy marzenie matki Kasi, a babci dziewczynki, żeby wysmarować ją gęsim smalcem i zawinąć w pergamin. „Gdzieś na obrzeżach jest myśl, iż porcja racjonalności w świecie jest stała”[ref] Katarzyna Sobczuk, tekst do obiektu Ingrediencje, który jest integralną częścią pracy przygotowanej na wystawę Wiedźmy, 2023.[/ref]. Do praktykujących magię humoru trzeba też zdecydowanie zaliczyć Marylę Weiss z asamblażem / kolażem Ignacy, pragnę ust twoich, gdzie znaleziony portret mężczyzny i doklejony, odstający kogut, namalowany przez przyjaciela artystki, z soczystymi ustami w dziobie, toczą ze sobą niejednoznaczną grę.

Miękkie rewolucjonistki

Na kamionkowych talerzach z XIX w. Kimby Frances Kerner tradycyjne wzory obramowania przywodzą skojarzenia ze sztywną dworską etykietą. I nagle pośrodku widzimy wizerunki pięknych kobiet – Stwórczyń, Czarodziejek stwarzających niezwykłe małe istotki nie z tego świata – następuje zaskakujący wyłom w skodyfikowanym, zhierarchizowanym, patriarchalnym „porządku”. W pracy Moniki Mamzety kobiety wrzucają płatki kwiatów do urny wyborczej wróżąc sobie, co będzie tym razem? Kocha, lubi, szanuje, nie chce, nie dba, żartuje, w myśli, w mowie, w sercu, na ślubnym kobiercu. Słaby opór to opór oddolny, realizowany alternatywnymi środkami, z innego porządku. Jak pisze Ewa Majewska: „Performatywne gesty, słowa, które działają i inne formy nieheroicznej sprawczości mogą […] stanowić sposoby tworzenia debaty politycznej. […] Jest to polityczna sprawczość słabych, unikająca, jak przystało w ruchach społecznych, mocnego i ekskluzywnego budowania hegemonii i suwerenności, skuteczna bez użycia siły”[ref] Ewa Majewska Kontrpubliczności ludowe i feministyczne. Wczesna „Solidarność” i Czarne Protesty, Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2018, s. 284.[/ref].

Święte

Jak blisko jest szaleństwo od świętości przypomina cykl niewielkich obrazów Poli Dwurnik Święta Apolonia. Przetwarzają one historię jej patronki-imienniczki, prześladowanej za chrześcijaństwo w 3 w. n.e. w Aleksandrii, torturowanej przez wyrywanie zębów i spalonej na stosie. Natomiast u Małgorzaty Bockenheim Maryjki to różne postacie, najczęściej kobiece, nierzadko dosyć demoniczne, a czasem zwierzęce, co przypomina o szerokim wachlarzu ludzkich koncepcji duchowości, m.in. wierzeń animistycznych, politeistycznych, hinduistycznych i wielu innych.

widok wystawy „Wiedźmy”, fot. Bartosz Kokosiński, dzięki uprzejmości Innego Towarzystwa
widok wystawy „Wiedźmy”, fot. Bartosz Kokosiński, dzięki uprzejmości Innego Towarzystwa

Badaczki linii i celebrantki przejść

Gdy Dorota Kozieradzka zaczęła badać historię swojego rodu, gwałtownie okazało się, iż – jak w większości rodzin – zachowało się bardzo kilka materiałów o linii żeńskiej. Są to zwykle opowieści przekazywane jedynie ustnie. Pod wpływem chęci zgłębiania herstorii, przy pomocy techniki fotomontażu, Dorota doprowadziła do spotkania swojej kilkuletniej babci ze swoją kilkuletnią córką. Ważna była zgodność pory dnia, rodzaju światła i kąta padania promieni słonecznych. Stara rodzinna fotografia, na której dokonała się tak niezwykła ingerencja, powiększona do dużych rozmiarów, działa hipnotyzująco. Czterogodzinny film Ifigenia w Babancie Aleki Polis jest zapisem ceremonii pogrzebowej w czasie rzeczywistym, którą artystka przeprowadziła żegnając swoją nienarodzoną córkę. Udało jej się dostać do rąk własnych jej szczątki, tak iż mogła urządzić ceremonię pogrzebową na własnych zasadach. Możemy zobaczyć, jak układa palenisko, jak przygotowuje stos, jak obmywa się w jeziorze, jak w końcu z prochów i gliny lepi obiekt wielkości dłoni. Małgorzata Widomska w Życiu i śmierci babci w pozornie nieemocjonalny i prosty, bardzo skondensowany, przez co wręcz wstrząsający sposób, opowiada o ważnych faktach z życia swoich dziadków. Niemalże nie ma psychoterapii bez próby zrozumienia, skąd pochodzą nasze schematy.

Psychoterapeutki

Psychoterapia to (nie)potwierdzona magia. W Czerwonym golfie Marty Szulc matka jest zamrożona lub skamieniała, ta która widzi i czuje jest za nią; to jej córka, i jednocześnie siostra artystki, która akurat z zawodu jest psychoterapeutką. Sama autorka również ma za sobą liczne doświadczenia i poszukiwania w tych obszarach, co widać w wielu jej pracach, np. w cyklu „Kultura ciała, czy Obraz majej matki / bliskość. Wiedza tajemna Aguli Swobody to duży obraz i poruszający wiersz. Jest kogut z ludzkim okiem i chyba ludzka ręka… I wiersz o tym, iż zawsze jesteśmy same, ale jeżeli z całych sił będziemy stawać po swojej stronie, to już nigdy same nie będziemy. Ta wiedza to ogromne życiowe doświadczenie, to bronienie siebie, bo kto inny miałby to zrobić. Kilka lat temu Małgorzata Widomska znalazła w lesie Złą pierś. Według Melanie Klein[ref] Melanie Klein Wkład do psychogenezy stanów maniakalno-depresyjnych, w: Pisma, t. 1, Miłość, poczucie winy i reparacja. Oraz inne prace z lat 1921–1945, przeł. D. Golec i A. Czownicka, Gdańsk 2007.[/ref], jednej z kontynuatorek rozwijających koncepcje Freuda, na pewnym etapie rozwoju psychoseksualnego niemowlę rozszczepia postrzeganie obiektu (głównego opiekuna – tu w założeniu matki) na część dobrą i złą, na pierś idealną – karmiącą – i prześladowczą – karzącą, odrzucającą. W kolejnym etapie rozwoju dziecka powinno nastąpić zintegrowanie i przejście do postrzegania obiektu jako całości. W rozmowach z Gosią nieraz sięgałyśmy do tego aspektu naszych wczesnych doświadczeń. Generatiua libertatem est ius humanum Jagody Dobeckiej znaczy „wolność generacyjna prawem człowieka”. Widzimy dwie człowiekokształtne mandragory, boginię Hekate z wężami w rękach i psa. Każda z przedstawionych istot ma wiele symbolicznych znaczeń – od nas zależy, czy wyruszymy w drogę interpretacji. Mnie ta podróż prowadzi do refleksji, iż w moim pokoleniu, żeby być w pełni sobą, niestety często trzeba być złą córką.

Ja jestem innym ty

Gdy oglądam prace Wojciecha Gilewicza z cyklu Oni, myślę o zdaniu „Ja jestem innym ty”[ref] Hanna Kotwicka Ja jestem innym ty, Wydawnictwo PULSAR, Warszawa 2002.[/ref]. To tytuł serii książek interpretujących skomplikowany kalendarz Majów. Wojciech mówi, iż prace fotograficzne i wideo z tego cyklu dotyczą intymności i bliskości, Majowie mówili, iż więzi i relacje są bardzo ważne. Wpływamy na siebie wzajemnie. I najczęściej nie zdajemy sobie sprawy, iż jesteśmy tak podobni, iż jesteśmy tak blisko siebie. „[…] nasza zwykła świadomość na jawie, tak zwana świadomość rozumowa, jest tylko pewnym szczególnym typem świadomości, a otoczona jest oddzielonymi odeń tylko cieniutką błonką zgoła odmiennymi potencjalnymi formami świadomości. Możemy przejść przez życie nie podejrzewając choćby ich istnienia; wystarczy jednak zastosować odpowiedni bodziec, aby w jednej chwili objawiły się w pełni […]”[ref] William James Doświadczenie religijne, Wydawnictwo, Vis-a-Vis/Etiuda, 2023.[/ref].

Idź do oryginalnego materiału