No więc, gospodarzu, ruszamy w nowe miejsce. Będziesz mieszkał u mnie, prawda, kawalerka, ale jakoś się pomieścimy.

6 dni temu

No cóż, gospodarzu, jedziemy w nowe miejsce. Będziesz mieszkał u mnie, mieszkanie wprawdzie jednopokojowe, ale jakoś się pomieścimy.

Boże, mam trzydzieści osiem lat, żyję sama. Przez całe życie nikomu krzywdy nie zrobiłam, choćby nie powiedziałam brzydkiego słowa. Wszystko, co mam, zarobiłam własnymi rękami: mieszkanie, działkę.

Grzech narzekać, rodzice też pomagali, na ile mogli jestem piątym, najmłodszym dzieckiem. Mam dwie bliskie przyjaciółki, znamy się od młodości. Spotykamy się rzadko, obie są zamężne.

Nie znoszę, gdy ich mężowie po pijanemu zaczynają gadać o ułatwieniu mi samotności, tak, by żony nie słyszały. Musiałam obu dać w końcu po policzku i wytłumaczyć, iż mąż przyjaciółki to dla mnie nie mężczyzna. Dzięki Bogu, zrozumieli.

Zamilkła na chwilę, Wanda ze smutkiem w oczach spojrzała przez okno, myśląc o tym, jak wielu ludzi za szybą jest szczęśliwych, a ilu tak samo nieszczęśliwych jak ona. Zwróciła się znów do Boga:

Nigdy Cię o nic nie prosiłam, teraz przychodzę pokornie. Daj mi, Boże, to, czego ludzie nie powinni pragnąć. Zmęczyłam się samotnością. Poślij mi jakieś zwierzątko, człowieka bez domu, może sierotę.

Jestem tchórzliwa, Boże, niepewna siebie. Wszyscy myślą, iż jestem ponura, zamknięta w sobie, a ja po prostu boję się powiedzieć coś nieodpowiedniego, by się ze mnie nie śmiali.

Ojciec zawsze kazał mi pilnować się, by nie było im wstyd. Tak żyję. Pomóż mi, oświeć, poprowadź ścieżką prawdy. Amen.

Niedziela. Wczesny wiosenny poranek. W domu naprzeciwko w rzadkich oknach pali się światło. Po raz pierwszy szczerze się pomodliła, a gdy odeszła od małej ikony, poczuła na policzkach dwie smugi niewypłakanych wcześniej łez.

Otarła je grzbietem dłoni, chwyciła dwie ciężkie torby z zakupami, farbą do ogrodzenia i innymi drobiazgami, wyszła z mieszkania.

Radość mojego życia działka. Tam nie jestem sama: pracuję, przez płot rozmawiam z sąsiadkami o perspektywach zbiorów.

Torby ciągną ręce ku ziemi, dobrze, iż mieszkam niedaleko przystanku. Na przystanku nikogo nie ma, stoję sama prawie godzinę. Minął jeden autobus, drugi, oba zatłoczone. jeżeli i trzeci przejedzie, wrócę do domu znaczy, nie było mi dziś sądzone tam być.

Przy takim tłumie nie dałoby się wrócić wieczorem, a rano do pracy.

I oto cud zatłoczony autobus zahamował, wyrzucił z siebie pijanego mężczyznę wśród awantur, a mnie radośnie zaprosił do środka.

Wcisnęłam się, ledwo oddychając, drzwi ledwo się zamknęły, ściskając mnie, a od braku powietrza i mieszaniny zapachów omal nie zemdlałam.

Czterdzieści pięć minut i jestem na swojej ukochanej działce. Do piętnastej z pleców wędzona szynka, z przodu Śnieżka. Wracam na pół zgięta do domku. Plecy zgarbione, ręce poniżej kolan, wzrok przygaszony cud, iż jeszcze żyję!

Mrugnęła do odbicia w lustrze, wzięła prysznic i postanowiła się położyć przed telewizorem na godzinę.

Zasnęła w locie, ledwo dotknęła poduszki. Obudziła się w środku nocy. Telewizor pokazywał jakiś film, wyłączyła go, nastawiła budzik i znów położyła się spać. Ale sen nie przychodził. Przekręcała się, wstała, przygotowała sobie obiad do pracy.

Po dwóch dniach pracy znów wybrała się na działkę. Weszła do domku i osłupiała czajnik był gorący, ulubiony kubek stał z cukrem i torebką herbaty.

Nie wierząc oczom, dotknęła kubka, pokręciła głową, wyszła na zewnątrz, a wzrok wbił się w pomalowane ogrodzenie. Pomalowane?! Nic nie rozumiem.

Pytanie nasuwało się samo. Kto? Może przyjeżdżała mama? Podeszła, dotknęła jednym palcem płotu ślad zielonej farby.

To nie mama, farba była świeża. Nic nie rozumiem. Na sąsiedniej działce w malinach mignęła chustka sąsiadki, babci Hani.

Babciu Haniu! zawołała.

Z głębi domku dobiegł stłumiony głos.

To ty, Wando? Czekaj, zaraz wyjdę. Żeby was! Tfu! Nawpychali tyle rzeczy, nic nie sprzątają.

Babcia, mrucząc, wycierając ręce w stary fartuch, wyszła na ganek.

Witaj, Wando. A co tak wcześnie? Wczoraj miałeś wolne? Widzę, odnowiłaś płot.

Dzień dobry. Nie, wczoraj pracowałam. A widziałaś, kto mi pomalował ogrodzenie?

To nie ty? Chyba nikogo nie było, ja tu nocowałam. A czemu tak się boisz? Może mama przyjeżdżała? Ale czemu do mnie nie wpadła? Zawsze wpada.

Sam

Idź do oryginalnego materiału