:P a choćby dwoma palcami, bo tak właśnie piszę. Dawne przyzwyczajenie z czasów pisania na przedwojennej maszynie do pisania marki Mercedes - waliło się z całej siły, więc tylko dwa palce dawały jako tako radę. Na tej maszynie, w tej chwili chyba jest w muzeum, pisałam jeszcze swoją pracę licencjacką...
No a teraz piszę dwoma palcami po światłowodzie. Patrzcie państwo.
Do tego załatwiłam przecięcie kłódki w piwnicy, kupno nowej, dorobienie kluczy do kompletu, skompletowanie - i wreszcie wyniosłam do piwnicy cały koszyk pustych słoików i zjadłam kanapkę z dżemem. :) I mam szczerą nadzieję, iż to już koniec moich utarczek z szeroko pojętymi fachowcami od czegokolwiek.
A święty Antoni ma na razie u mnie przechlapane.
Z rzeczy radośniejszych - porównajcie:

Tyle uschło i wyrosło przez jedną dobę.
A ja też czekam na wiosnę.
1166.