Niecodzienny pasażer w pociągu. Biegał, ryczał i podgryzał buty. "Początkowo może i było to zabawne"

1 tydzień temu
Zdjęcie: Fot. Robert Robaszewski / Agencja Wyborcza.pl/Facebook/TVN24


Podróżując pociągami PKP, można natknąć się na różnych pasażerów, ale widok barana w wagonie pierwszej klasy z pewnością przyciąga szczególną uwagę. Zwłaszcza gdy biega, ryczy i podgryza buty. Ze względu na komfort innych osób, właścicielka wraz ze zwierzęciem musieli opuścić pojazd jeszcze przed stacją docelową.
Zarówno pasażerowie, jak i personel pociągu mogli tylko przecierać oczy ze zdumienia, gdy na peronie pojawiła się kobieta prowadząca za sobą barana na smyczy. Zdarzenie, które swój początek miało na stacji Warszawa Centralna, gwałtownie zostało upublicznione, wywołując wiele emocji i dyskusji. O ile obecność psów czy kotów w środkach komunikacji nikogo nie dziwi, o tyle widok barana wśród podróżnych pierwszej klasy nie jest codziennym widokiem i stawia pytania o granice akceptowalności zwierząt w przestrzeniach publicznych.


REKLAMA


Zobacz wideo Cyrk w Berlinie! Przyjechał pociąg Polaków i się zaczęło...


Baran w pociągu nie wszystkim się spodobał. "Dwie z pasażerek zaczęły interweniować"
Na stacji Warszawa Centralna, do pociągu relacji Katowice – Białystok wsiadła kobieta, której towarzyszył nie tylko pies, ale i baran.


Oba zwierzęcia były na smyczy, baran dodatkowo posiadał pieluszkę. Już przy wejściu pani konduktor nie była zbyt chętna, aby przyjąć nowych pasażerów, ale właścicielka jakoś wyprosiła ją, by mogły pojechać. Obiecywała, iż będzie się nimi zajmować i pilnować, więc ostatecznie ruszyli z nami


- relacjonuje Pan Marcin, który podróżował pociągiem razem z kobietą. W rozmowie z dziennikarzami TVN 24 opowiada, iż obecność barana w pociągu początkowo wywoływała rozbawienie, ale z czasem stała się źródłem dyskomfortu. Zwierzę, zaczęło sprawiać problemy - biegało po wagonie, ryczało, a jego pieluszka okazała się niewystarczająca i odchody brudziły podłogę. Właścicielka starała się zaradzić sytuacji, sprzątając po zwierzęciu, jednak nieprzyjemny zapach i bałagan zmusiły część pasażerów do zmiany wagonu. Ostatecznie konduktorka poinformował pasażerkę, iż wraz ze swoimi zwierzętami musi opuścić pociąg na stacji w Szepietowie.


Kim jest Alice Day?
Kobieta, znana jako Alice Day już wcześniej była bohaterką medialnych doniesień. Internauci niejednokrotnie wyrażali zaniepokojenie, sugerując, iż zwierzęta mogą nie być przez nią traktowane adekwatnie. Jej historię opisał niedawno białoruski portal Mostmedia, z którym kobieta się skontaktowała. Okazuje się, iż pochodząca ze Stanów Zjednoczonych Alice Day od pięciu lat mieszka w Białymstoku. Twierdzi, iż barana, któremu nadała imię Shek nabyła przy granicy z Białorusią. Ogłoszenie znalazła na OLX. Relacjonuje, iż razem odbyli liczne podróże po Polsce, często korzystając z drogich środków transportu oraz hoteli. Feralnego dnia, kiedy została wyproszona z pociągu, miała ponoć podróżować z Poznania do Warszawy taksówką, za którą rzekomo zapłaciła 1,5 tysiąca złotych. Natomiast w stolicy wsiadła do pociągu jadącego do Białegostoku. Mówiła, iż początkowo konduktor nie chciał jej wpuścić, ale w końcu się zgodził.


Potem baranowi spadła pielucha, ponieważ był wcześniej strzyżony i nie pasowała prawidłowo. Zrobił kupę. Próbowałam po nim posprzątać, ale musieliśmy wysiąść z pociągu


- stwierdziła cytowana przez białoruski portal.


Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału