„Nie szanujesz mnie! Nie przyjechałaś z powodu psa, by mnie odwiedzić!” — narzeka teściowa

22 godzin temu

„Nie szanujesz mnie! Z powodu psa nie przyjechałaś mnie powinszować!” – obraża się teściowa.

Moja teściowa, Jadwiga Nowak, od tygodnia nie może się uspokoić. Jest głęboko urażona, bo nie pojawiłam się na jej urodzinach. Ma gdzieś to, iż mój pies, mój wierny przyjaciel, umierał akurat tego dnia. Oczekiwała, iż rzucę wszystko, naciągnę uśmiech i pomknę, by jej gratulować, zapominając o swoim bólu. Ale nie potrafiłam. Serce pękało mi z rozpaczy, a jej słowa były ostatnią kroplą, która przelała czarę mojej cierpliwości.

Z mężem, Krzysztofem, mieszkamy osobno od teściowej, w małym miasteczku pod Poznaniem. Z Jadwigą Nowak rzadko się widujemy i, szczerze mówiąc, to ratuje nasze małżeństwo. To kobieta, która wtrąca się we wszystko, zawsze ma rację i jest przekonana, iż powinnam nieustannie dziękować losowi za takiego „idealnego” męża. Krzysztof jest wspaniałym człowiekiem, kocham go. Jest samodzielny, podejmuje decyzje bez oglądania się na matkę, co ją wkurza. Gdy zrozumiała, iż nie może rządzić synem, zaczęła zachowywać się tak, jakby nasz związek trwał tylko dzięki jej łasce. Każde jej słowo ocieka arogancją, a ja mam już tego dość.

Jej urodziny to osobny koszmar. Jadwiga Nowak zamienia je w wielkie show, gdzie wszyscy muszą tańczyć, jak im zagra. Zbiera tłum krewnych, zasiada na honorowym miejscu, zbiera życzenia, rozpływa się w uwielbieniu. Dałoby się to znieść, gdyby nie fakt, iż przygotowania realizowane są tygodniami. Ciągnie Krzysztofa po targach i sklepach, szuka w internecie „oryginalnych” przepisów, a ja mam być jej pomocnicą: robić zakupy, kroić sałatki, dekorować stół. W dzień święta muszę stawić się od rana, sprzątać jej mieszkanie, gotować, nakrywać, a potem zabawiać gości i im usługiwać. Wszystko pod ciągłym ostrzałem jej uwag: nie tak pokroiłam, nie tu postawiłam. Nic dziwnego, iż nienawidzę tych świąt.

Ostatnie dwa lata udawało mi się unikać gotowania. Krzysztof ma młodszego brata, którego żona jest zawodową kucharką. Od ich ślubu kulinarne obowiązki przejęła ona, ale wciąż musiałam pojawiać się na imprezie i usługiwać gościom. Tym razem nie pojechałam w ogóle. Mój pies, Burek, ciężko zachorował. Weterynarz zdiagnozował raka i nie dawał żadnych szans. W przeddzień urodzin teściowej stan Burka się pogorszył. Nie spałam całą noc, siedziałam przy nim, głaskałam, próbowałam nakarmić. Serce pękało mi z bólu. Wzięliśmy Burka ze schroniska jako szczeniaka, był częścią naszej rodziny. A teraz umierał, a ja byłem bezradny. Ten smutek był nie do udźwignięcia.

Każdy, kto stracił ukochanego zwierzaka, zrozumie, co czułam. Świat się zawalił, nic nie miało sensu. Krzysztof też przeżywał, ale nie aż tak. Zdecydowaliśmy, iż pojedzie sam złożyć życzenia matce. Zadzwoniłam do Jadwigi Nowak, przeprosiłam, wyjaśniłam sytuację i pogratulowałam przez telefon. Zostałam w domu, by być z Burkiem do końca. Odszedł, gdy Krzysztof był u teściowej. Trzymałam go za łapę, płakałam, nie mogąc uwierzyć, iż mój przyjaciel odchodzi na zawsze. Gdy mąż wrócił, powiedziałam mu. Przytulił mnie, ale widziałam, iż nie do końca rozumie głębię mojego cierpienia.

Następnego ranka zadzwoniła teściowa. Czekałam, iż spyta, jak się czuję, albo chociaż wyrazi współczucie. Zamiast tego warknęła: „Czekałam, iż zadzwonisz i przeprosisz! Nie było cię na moich urodzinach, ignorujesz mnie! Jak to mam rozumieć?” Ledwo powstrzymując łzy, przypomniałam: „Przecież wie pani, iż Burek był chory, odszedł”. Jej odpowiedź dobiła mnie: „No i co? Psy zawsze zdychają, długo nie żyją! A wasz to jeszcze kundel! Nie szanujesz mnie, skoro nie przyjechałaś!” Rzuciła słuchawką, a ja wybuchnęłam płaczem, nie wierząc w taką bezduszność.

Jadwiga Nowak nie odpuściła. Zaczęła narzekać Krzysztofowi, oskarżając mnie o brak szacunku. Na szczęście stanowczo ją uciszył, stając po mojej stronie. Ale teściowa nie dała za wygraną: przez cały tydzień zasypywała mnie wiadomościami, wyrzucając, iż wymieniłam jej święto na „jakiegoś psa”. Posunęła się choćby do kłótni z synem, żądając, by mnie „przywołał do porządku”. To jak nóż w serce. Jak można być tak okrutnym? Burek nie był tylko psem, był częścią naszego życia, a jej urodziny to tylko pretekst do samouwielbienia.

Postanowiłam zerwać kontakt. Skoro Jadwiga Nowak jest na tyle bez serca, iż nie potrafi zrozumieć mojego bólu, nie mamy o czym rozmawiać. Mam dość jej prób sterowania naszym życiem, egoizmu i przekonania, iż jest pępkiem świata. Serce wciąż boli po stracie Burka, ale nie pozwolę, by teściowa deptała moje uczucia. Krzysztof mnie wspiera i to daje siłę. Wybieram swoją rodzinę, swoją godność, a nie kobietę, dla której czyjś ból to drobiazg.

Idź do oryginalnego materiału