Nie szanujesz mnie! Nie przyjechałaś, by mnie pogratulować z powodu psa!” — narzeka teściowa

polregion.pl 1 tydzień temu

„Nie szanujesz mnie! Przyjechać nie przyjechałaś, bo jakiś tam pies!” – obraża się teściowa

Moja teściowa, Halina Kazimierzowa, od tygodnia nie może się uspokoić. Jest śmiertelnie obrażona, bo ja, Kinga, nie pojawiłam się na jej urodzinach. Ma gdzieś fakt, iż mój pies, mój wierny towarzysz, umierał tego dnia. Oczekiwała, iż porzucę wszystko, wcisnę sztuczny uśmiech i polecę ją obskakiwać, zapominając o własnym bólu. Nie potrafiłam. Serce mi się krajało, a jej słowa były kroplą, która przelała czarę goryczy.

Z mężem, Jackiem, mieszkamy osobno od teściowej w małym miasteczku pod Lublinem. Z Haliną Kazimierzową kontakt mam rzadki i, szczerze mówiąc, to ratuje nasze małżeństwo. To kobieta, która wtrąca się w każdą sprawę, zawsze ma rację i jest przekonana, iż powinnam dziękować losowi za takiego „idealnego” męża. Jacek to wspaniały człowiek, kocham go. Jest niezależny, podejmuje decyzje bez oglądania się na matkę, co ją wkurza. Gdy zrozumiała, iż nie może nim sterować, zaczęła zachowywać się, jakby nasz związek trwał tylko dzięki jej łasce. Każde jej słowo ocieka arogancją, a ja mam już tego dość.

Jej urodziny to osobny koszmar. Halina Kazimierzowa robi z nich wielkie show, gdzie wszyscy muszą tańczyć, jak im zagra. Zbiera tłumy krewnych, zasiada na tronie, zbiera pokłony, rozkoszuje się uwagą. Dałoby się to znieść, ale przygotowania realizowane są tygodniami. Ciągnie Jacka po targach i sklepach, szuka w internecie „wymyślnych” przepisów, a ja mam być jej pomocnicą: kupować zakupy, kroić sałatki, dekorować stół. W dzień imprezy muszę stawić się o świcie, sprzątać jej mieszkanie, gotować, nakrywać, a potem zabawiać gości i ich obsługiwać. Wszystko pod gradem uwag: źle pokroiłam, nie tam postawiłam. Nic dziwnego, iż nienawidzę tych świąt.

Ostatnie dwa lata udawało mi się unikać gotowania. Jacek ma młodszego brata, a jego żona jest zawodową kucharką. Od ich ślubu kuchenne obowiązki przejęła ona, ale pojawić się na przyjęciu i usługiwać i tak muszę. Tym razem w ogóle nie pojechałam. Mój pies, Burek, ciężko zachorował. Zdiagnozowano u niego nowotwór, a weterynarz powiedział, iż szans nie ma. W przeddzień urodzin teściowej zrobiło mu się gorzej. Nie spałam całą noc, siedziałam przy nim, głaskałam, próbowałam nakarmić. Serce pękało mi z bólu. Wzięliśmy Burka ze schroniska jako szczeniaka, był częścią rodziny. A teraz umierał, a ja byłem bezsilna. To cierpienie było nie do zniesienia.

Każdy, kto stracił zwierzaka, zrozumie, co czułam. Świat się zawalił, nic nie miało sensu. Jacek też przeżywał, ale nie aż tak. Zdecydowaliśmy, iż bierze sam. Zadzwoniłam do Haliny Kazimierzowej, przeprosiłam, wyjaśniłam sytuację i złożyłam życzenia przez telefon. Zostałam w domu z Burkiem do końca. Odszedł, gdy Jacek był u matki. Trzymałam go za łapę, płakałam, nie wierząc, iż mój przyjaciel odchodzi. Gdy Jacek wrócił, powiedziałam mu. Przytulił mnie, ale widziałam, iż nie do końca pojmuje głębię mojego smutku.

Następnego ranka zadzwoniła teściowa. Sądziłam, iż zapyta, jak się czuję, albo chociaż westchnie ze współczuciem. Zamiast tego rzuciła się na mnie: „Czekałam, iż zadzwonisz i przeprosisz! Nie było cię na moich urodzinach, ignorujesz mnie! Jak to rozumieć?” Ledwo powstrzymując łzy, przypomniałam: „Przecież wiecie, Burek chorował, odszedł”. A jej odpowiedź dobiła mnie: „No i co? Psy zawsze zdychają, długo nie żyją! A wasz to jeszcze kundel! Nie szanujesz mnie, skoro nie przyjechałaś!” Rzuciła słuchawkę, a ja wybuchnęłam płaczem, nie wierząc w taką zatwardziałość.

Halina Kazimierzowa nie odpuściła. Narzekała przed Jackiem, oskarżając mnie o brak szacunku. Na szczęście stanął po mojej stronie, ostro ją ucinając. Ale teściowa nie dała za wygraną: cały tydzień zasypywała mnie wiadomościami, iż przedkładam „jakiegoś psa” nad jej święto. Pokłóciła się choćby z Jackiem, żądając, by mnie „przyłapał”. Jej słowa to nóż w serce. Jak można być tak pozbawionym uczuć? Burek nie był zwykłym psem, był częścią naszego życia, a jej urodziny to tylko pretekst do samouwielbienia.

Postanowiłam zerwać kontakt. Skoro Halina Kazimierzowa jest na tyle okrutna, iż nie potrafi zrozumieć mojego żalu, nie mamy o czym rozmawiać. Mam dość jej prób rządzenia naszym życiem, jej egoizmu, jej przekonania, iż jest pępkiem świata. Serce wciąż boli po stracie Burka, ale nie pozwolę teściowej deptać po moich uczuciach. Jacek mnie wspiera i to daje siłę. Wybieram swoją rodzinę, swoją godność, nie kobietę, dla której cudzy ból to drobiazg.

Idź do oryginalnego materiału