„Nie przyjechałaś mnie odwiedzić przez psa?!” — uraza teściowej

1 tydzień temu

„Nie szanujesz mnie! Nie przyjechałaś mnie поздравить przez jakiegoś psa!” — dąsa się teściowa.

Moja teściowa, Halina Pawłowna, od tygodnia nie może się uspokoić. Jest śmiertelnie obrażona, bo ja, Kasia, nie pojawiłam się na jej urodzinach. Ma gdzieś to, iż mój pies, mój wierny przyjaciel, umierał tego dnia. Oczekiwała, iż rzuciłam wszystko, naciągnę uśmiech i przybiegnę ją поздравлять, zapominając o swoim cierpieniu. Ale nie dałam rady. Serce pękało mi z bólu, a jej słowa stały się ostatnią kroplą, która przelała czarę mojej cierpliwości.

Mój mąż, Bartek, i ja mieszkamy osobno od teściowej w małym miasteczku pod Lublinem. Z Haliną Pawłowną kontaktuję się rzadko i, szczerze mówiąc, to ratuje nasze małżeństwo. To kobieta, która wtrąca się w każdą sprawę, zawsze ma rację i jest pewna, iż powinnam wiecznie dziękować losowi za takiego „idealnego” męża. Bartek jest wspaniałym człowiekiem, kocham go. Jest niezależny, podejmuje decyzje bez oglądania się na matkę, a to ją wkurza. Gdy zrozumiała, iż nie może rządzić synem, zaczęła zachowywać się tak, jakby nasze małżeństwo trwało tylko dzięki jej łasce. Każde jej słowo ocieka protekcjonalnością i mam już tego dość.

Jej urodziny to osobny koszmar. Halina Pawłowna zamienia je w wielkie show, gdzie wszyscy muszą tańczyć, jak jej zagra. Zwołuje tłumy krewnych, zasiada na honorowym miejscu, zbiera gratulacje i rozkoszuje się uwagą. To jeszcze dałoby się znieść, ale przygotowania zaczynają się na tygodnie przed. Ciągnie Bartka po targowiskach i sklepach, szuka w necie „oryginalnych” przepisów, a ja mam być jej asystentką: robić zakupy, kroić sałatki, dekorować stół. W dzień święta muszę stawić się od rana, sprzątać jej mieszkanie, gotować, nakrywać, a potem zabawiać gości i im usługiwać. Wszystko pod ciągłym docinkami: źle pokroiłam, nie tam postawiłam. Nic dziwnego, iż nienawidzę tych imprez.

Ostatnie dwa lata udawało mi się unikać gotowania. Bartek ma młodszego brata, którego żona jest zawodową kucharką. Od ich ślubu obowiązki kulinarne przeszły na nią, ale pojawienie się na imprezie i obsługa gości wciąż spadają na mnie. Tym razem nie pojechałam w ogóle. Mój pies, Burek, ciężko zachorował. Zdiagnozowano u niego raka, a weterynarz powiedział, iż nie ma szans. W przeddzień urodzin teściowej zrobiło mu się gorzej. Nie spałam całą noc, siedziałam przy nim, głaskałam, próbowałam nakarmić. Serce mi pękało. Wzięliśmy Burka ze schroniska jako szczeniaka, był częścią naszej rodziny. A teraz umierał, a ja nie mogłam nic zrobić. Ten ból był nie do zniesienia.

Każdy, kto stracił zwierzaka, zrozumie, co czułam. Świat się zawalił, nic nie cieszyło. Bartek też przeżywał, ale nie tak mocno. Zdecydowaliśmy, iż pojedzie поздравить мать sam. Zadzwoniłam do Haliny Pawłowny, przeprosiłam, wyjaśniłam sytuację i поздравиłam ją przez telefon. Zostałam w domu z Burkiem do końca. Odszedł, gdy Bartek był u matki. Trzymałam go za łapę, płakałam, nie mogąc uwierzyć, iż mój przyjaciel odszedł na zawsze. Gdy Bartek wrócił, powiedziałam mu. Przytulił mnie, ale widziałam, iż nie do końca pojmuje głębię mojego żalu.

Następnego ranka zadzwoniła teściowa. Czekałam, iż zapyta, jak się czuję, albo chociaż wyrazi współczucie. Zamiast tego mnie zaatakowała: „Czekałam, iż zadzwonisz i przeprosisz! Nie było cię na moich urodzinach, ignorujesz mnie! Jak to rozumieć?” Ledwo powstrzymując łzy, przypomniałam: „Przecież wiecie, Burek chorował, odszedł”. Ale jej odpowiedź mnie dobija: „No i co? Psy zawsze zdychają, nie żyją długo! A wasz to jeszcze kundel! Nie szanujesz mnie, skoro nie przyjechałaś поздравить!” Rzuciła słuchawkę, a ja rozpłakałam się, nie wierząc w taką bezduszność.

Halina Pawłowna nie odpuściła. Zaczęła narzekać Bartkowi, oskarżając mnie o brak szacunku. Na szczęście gwałtownie jej uciął, stając po mojej stronie. Ale teściowa nie dała za wygraną: cały tydzień zasypywała mnie wiadomościami, iż przedkładam „jakiegoś psa” nad jej święto. choćby pokłóciła się z Bartkiem, żądając, by mnie „przywołał do porządku”. Jej słowa jak nóż w serce. Jak można być tak okrutną? Burek nie był „jakimś psem”, był częścią naszego życia, a jej urodziny to tylko pretekst do samouwielbienia.

Postanowiłam zerwać z nią kontakt. jeżeli Halina Pawłowna jest na tyle bez serca, iż nie potrafi zrozumieć mojego bólu, nie mamy o czym rozmawiać. Mam dość jej prób rządzenia naszym życiem, egoizmu i przekonania, iż jest pępkiem świata. Serce wciąż boli po stracie Burka, ale nie pozwolę, by teściowa deptała moje uczucia. Bartek mnie wspiera i to daje siłę. Wybieram swoją rodzinę, swoją godność, a nie kobietę, dla której cudze cierpienie to drobiazg.

Idź do oryginalnego materiału