NAYA

renatawinczewska.wordpress.com 2 tygodni temu

Za oknem polska złota jesień w swoim żółtym płaszczu przemierza całe dnie i noce, aż serce rośnie i człowiek nie ma ochoty na żadne ciężkie tematy, którymi by sobie mógł kark zgiąć do ziemi. Pomyślałam, iż może byśmy dziś spróbowali zmienić świat na lepszy, na żółty, jak ten za oknem. W końcu to kolor bardzo społeczny.

Minęło wiele miesięcy odkąd przygarnęłam kota. Zrobiłam to dla mojego rezydenta, któremu życie mogłoby zbrzydnąć z tego względu, iż utracił i psa i kotkę, którą miał od zawsze… podjęłam decyzję, iż trzeba mu kogoś przyprowadzić. Szukałam w internecie, ale tam spotkałam się samymi „nawiedzonymi”. Znajomi też nie mieli nic na wydanie, więc odwiedziłam schronisko nie licząc jednak na zbyt wiele.

Bardzo się zdziwiłam. Przyjęto moją prośbę z otwartymi ramionami. Nie robiono przeszkód, choćby pomimo tego, iż zaznaczyłam obecność papug i chęć wyprowadzania kota nie tylko na balkon, ale i na ogródek. W internetowych przechowalniach kotów to byłoby nie do przyjęcia, należało balkon i okna otoczyć siatką… rygor, jakby się brało na wychowanie dziecko.

Rodzinnie poszliśmy wybierać nowego domownika. Trzeba było założyć ochraniacze na buty i jednorazowe rękawiczki. W sali o powierzchni mniej więcej 3,5×3 metry było dwanaście kotów. Cześć miała koci katar i siedziała zamknięta w klatkach, kilka kotek miało depresję i gapiło się w okno. Zebrała się jednak grupka sześciu (czy jakoś tak) kotek, zainteresowanych naszym przybyciem. Zapach był okropny, bardzo odpychał. Byliśmy umówieni na konkretną godzinę, więc podejrzewam, iż to i tak był zapach kontrolowany.

To ona nas wybrała. Podchodziła, łasiła się… uparta była. Ulegliśmy jej namowom. Nazwali ją bodajże Kaja, ale zmieniliśmy jej imię na Naya – co znaczy wolny duch.

Zaraz po przybyciu do domu, atakowała lustro (widocznie nie znała go), papugi i niestety nas też. Nie wiem z jakiego piekła ją zabrano, czy była bita (złamany ogon), czy zabrana z ulicy..? Niemniej to jakich dokonała postępów przez ten czas w którym z nami przebywa, stanowi dla mnie powód do dumy, a sam kot – ciekawą obserwację. Podobnie jak człowiek opuszczający swoje stare życie tak i kot po prostu musi przejść różne etapy wychodzenia z patologii.

Nie lubiła luster, ani brania na ręce. Pogłaskanie jej po brzuchu nie wchodziło w grę, chroniła siebie przed innymi kotami i chroniła swoje najwrażliwsze miejsca. Walczyła z zastanym kotem o jedzenie mimo, iż było go pod dostatkiem. Kocur obrywał łapą po twarzy, a ta zabierała sobie kęs z miski i biegła z nim w jakieś trudno dostępne miejsce. To wszystko minęło. Po ośmiu miesiącach te punkty mamy opanowane.

Nadal nie jestem w stanie zmienić w niej chęci do szukania, a choćby stwarzania sytuacji niebezpiecznych, podnoszących jej ciśnienie. Zawsze jest przy mnie, gdy na noc rozkładam swoje łóżko, przychodzi żeby się przejechać w górę, a potem wzdłuż. Bardzo długo nie odzywała się, jakby nie umiała miauczeć. Ostatnio coraz częściej odważa się, a i tak robi to bardzo cicho. Nie umie miauczeć o lepsze jedzenie, kiedy ktoś w rodzinie kroi mięso, to rezydent stoi na baczność i głośno zaznacza swoją gotowość do przyjęcia skrawków, a ona nie rozumie o co chodzi, ale mięso przyjmuje. Ostatnim jej wymysłem jest spanie w umywalce, gdzie leży i mruczy z zadowolenia. Kąpiele lubi, co prawdopodobnie jest zasługą schroniska w którym przez te trzy miesiące przebywania na pewno przyzwyczajono ją do takiej formy utrzymywania czystości. Trochę to wbrew jej naturze, ale mam nadzieję, iż się odnajdzie na nowo ze swoją naturą.

To kot z charakterem, bestia zaczepialska i mściwa. Latem wyłapała w domu wszystkie muchy, co mnie niezmiernie ucieszyło, bo to upierdliwe stworzenia. Nie jest jak zwyczajny kociak – pluszaczek, ale i nie jest dzika jak koty z ulicy. Powstało z niej coś po środku. Ciekawi mnie, czy ostatecznie kiedyś stanie się typowym kanapowcem, czy do końca pozostanie takim kotem jakim jest, czyli kotem z nutką dekadencji, leżącym w rynnie balkonowej, albo budzącym domowników, kiedy za długo śpią, przez zrzucanie im rzeczy z szafy na podłogę.

Jedno jest pewne z takim kotem nie jest nudno i takim kotom warto pomóc, żeby nie dołączyły do tej części kotów, które popadły w depresje i wpatrują się oknem, na żółte liście czekając, aż zgniją i przysypie je śnieg. Pomagajmy, jeżeli możemy dać jakiemuś zwierzakowi ze schroniska dom i cierpliwość. One potrzebują trochę innego traktowania i dużej ilości zrozumienia, ale potrafią się pięknie odwdzięczyć.

Idź do oryginalnego materiału