Na to na pewno nie chorujesz – wymyślone choroby z reklam

2 lat temu

Nowoczesna medycyna potrafi radzić sobie z chorobami, których do niedawna nie była w stanie jeszcze uleczyć. Ale wygląda na to, iż zrobiliśmy krok dalej. Nowoczesna farmacja, przynajmniej, o ile wierzyć reklamom, potrafi radzić sobie z chorobami, których nie ma! Zobacz, jakie zmyślone choroby stały się narzędziem do zarabiania dużych pieniędzy przez firmy farmaceutyczne.

Jak reklamy próbują wmówić nam choroby

Hipolibidemia, halitoza, zakwaszenie organizmu i wiele innych. Być może słyszałeś o tych „chorobach”, ale prawdopodobnie nie usłyszałeś o nich w gabinecie lekarskim, tylko z reklamy środków farmaceutycznych. A to kilka ma wspólnego z realnym schorzeniem i chorobą, która wymaga leczenia farmakologicznego. Wymyślone choroby to prawdziwa plaga współczesnych czasów, a producenci wszelakich specyfików leczniczych (w tym suplementów) skrzętnie wykorzystują naszą naiwność, a przy tym nieźle nabijają swoją kieszeń pieniędzmi.

Zobacz, jak wmawianie sobie chorób sprawia, iż nieświadomie sięgamy po szereg specyfików, które są nam całkiem zbędne. Zapraszam na przegląd wymyślonych chorób, na które setki tysięcy Polaków przyjmuje „leki”.

Halitoza – walka z nieświeżym oddechem

Zacznę od halitozy. Czy wiecie co to jest halitoza? Halitoza to jest taka przypadłość, w wyniku której mamy nieświeży oddech. Tej choroby nie ma, co nie zmienia faktu, iż jest na nią lekarstwo. Firma, która wymyśliła pierwszy płyn do płukania jamy ustnej, najpierw sprzedawała go jako lek na rzeżączkę. Potem jeszcze jako środek do mycia podłóg. W końcu trafił do gabinetów dentystycznych. Wtedy też zaczęła się kariera halitozy.

To w reklamach nieświeży oddech przedstawiano jako przeszkodę w karierze no i w miłości. Tymczasem takiego schorzenia po prostu nie ma, a nieświeży oddech można zlikwidować myjąc zęby i ograniczając np. palenie papierosów. Dzisiaj różnych środków na nieświeży oddech jest bardzo dużo. Możecie spotkać chociażby w reklamach.

Uwaga! Zakwaszony organizm

Kolejny przykład to tzw. zakwaszenie organizmu. To też często pojawia się w reklamach. Pytałem kilku lekarzy, co to za choroba. Ani jeden nie był w stanie odpowiedzieć. Wszyscy twierdzili, iż takiej choroby nie ma. Co ciekawe, słuchając reklam czy czytając chociażby ulotki środków, które mają pomóc na zakwaszenie organizmu, czytamy między innymi, iż chodzi o takie objawy, jak zmęczenie, bóle głowy, kłopoty z koncentracją. jeżeli one się pojawiają, to na bank jest zakwaszenie organizmu.

No tak, tylko, iż z tymi rzeczami każdy się może utożsamiać, bo każdy od czasu do czasu jest zmęczony, ma ból głowy czy nie potrafi się skoncentrować. Trochę to przypomina sytuację z horoskopami, które powinny być tak pisane, żeby niezależnie od tego, jaki mamy znak zodiaku i jaki znak zodiaku przeczytamy, żeby zawsze można się było z czymś utożsamić. Tu jest dokładnie tak samo. Czyli o ile kogoś boli głowa, o ile jest zmęczony lub nie potrafi się skoncentrować, to być może to zakwaszenie organizmu. A wtedy jak nic trzeba biec do sklepu albo do apteki kupić jeden z wielu specyfików, które mają temu zaradzić. No to biegniemy i kupujemy. Tyle tylko, iż to na nic, bo takiej choroby po prostu nie ma.

Artroza i magiczne pozbycie się problemu

Kolejny przykład to artroza. Bardzo poważna choroba stawów, która istnieje w przeciwieństwie do dwóch powyższych „chorób”. Leczy się ją długo, całymi miesiącami i tak jak wspominałem jest bardzo poważna. Natomiast istnieją suplementy diety, które ją leczą ot tak po prostu i to na dodatek w stu procentach skutecznie. W reklamach suplementów diety można usłyszeć, iż problem zniknął całkowicie po zażyciu tabletki. Zniknąć nie mógł, bo suplement nie jest lekiem.

Na temat suplementów zrobiłem kiedyś film:

Wymyślone choroby oraz kilka słów na temat suplementów

Suplement z definicji nie może mieć w sobie żadnego czynnika aktywnego. Tymczasem reklamy tych środków są tak skonstruowane, iż ich odbiorca jest okłamywany. Myśli, iż chodzi o lek, a tymczasem kupuje środek, który niczego nie leczy. A może poważnie zaszkodzić.

Suplementy w Polsce reklamowane są przez aktorów przebranych za lekarzy (w większości państw Unii Europejskiej jest to całkowicie zabronione) i można je kupić np. w aptekach. Ustawione są obok prawdziwych lekarstw. Aptekarze bardzo chętnie sprzedają suplementy diety, bo w przeciwieństwie do lekarstw, których ceny są ściśle określone, na suplementach diety można bardzo dużo zarobić.

To Cię też zainteresuje: Jeden drink dziennie? Twój mózg będzie mniejszy!

W jednej z kolorowych gazet widziałem kiedyś reklamę suplementu diety na przerost prostaty. Po lewej stronie obrazka była prostata prawidłowych rozmiarów, po prawej była przerośnięta i tekst pod tymi obrazkami jasno sugerował, iż nie trzeba iść do lekarza. Wystarczy, jak zażyjemy ten środek. No właśnie, nie trzeba iść do lekarza. Ci, którzy powinni dbać o nasze zdrowie przykładają rękę do takich postaw właśnie, jak ta, o której przed chwilą wspomniałem.

Nie musimy iść do lekarza, wystarczy jakaś tabletka, na dodatek bez czynnika aktywnego i problem zniknie. Otóż nie zniknie. Zwykle pojawi się niestety często wtedy, kiedy jest już po prostu za późno. Żaden suplement nie tylko nie odkwasi organizmu, bo czegoś takiego nie ma, nie zmniejszy w magiczny sposób powiększonej prostaty i nie wyleczy poważnej choroby jaką jest artroza. Żaden suplement nie poprawi też potencji. Co nie zmienia faktu, iż suplementy na potencję to najszybciej rosnąca grupa reklam.

Siła reklamy

W ciągu kilku lat liczba reklam wszystkich środków paramedycznych wzrosła w Polsce ponad 20-krotnie. Gdy skończył się patent na prozac popularny i wręcz kultowy środek antydepresyjny, w Stanach Zjednoczonych pojawiła się reklama, która pokazywała bardzo zdenerwowaną kobietę przed supermarketem. W jednej z pierwszych takich reklam miły głos pyta z offu „Czy to aby na pewno normalne zachowanie, czy już może przedmiesiączkowe zaburzenia dysforyczne”. Bo jeżeli to drugie, to jest na to lekarstwo.

Substancja czynna to fluoksetyna. Dokładnie ta sama, co w prozacu, tylko kolor i kształt tabletki jest inny. Dziwnym trafem ta kampania zbiegła się z wysypem artykułów i wywiadów, w których celebrytki utyskiwały na ciężkie życie przed okresem. Całe szczęście jest już na to rozwiązanie problemu. No właśnie jakie? Konkretna tabletka, która była prozakiem, a teraz jest czymś zupełnie innym.

Królowa hipolibidemia – czyli jak radzić sobie z nieistniejącym problemem…

To, co przed nami, przynajmniej w Polsce, to cały wysyp suplementów poprawiających aktywność seksualną kobiet. W Stanach Zjednoczonych, w niektórych krajach Europy Zachodniej już mamy z tym do czynienia. A chodzi konkretnie o seksualną oziębłość kobiet, która już ma swoją nazwę. I to jest hipolibidemia. W bardzo dziwnych badaniach, których nie potrafiłem znaleźć ani statystyki, ani źródeł, ani jakiejś grupy porównawczej, wychodzi, iż hipolibidemia to najczęściej występujące zaburzenie seksualne na świecie. Więc o ile jest to najczęściej występujące schorzenie, to aż się prosi o to, żeby znalazło się na to jakieś lekarstwo. I takie lekarstwo oczywiście się znajduje.

Ten materiał powstał dzięki Mecenasom Nauka. to Lubię. Wesprzyj moją Zrzutkę TUTAJ.

A tymczasem przyczyn tego, iż kobieta czy mężczyzna nie ma ochoty na seks może być bardzo wiele. W tym zła dieta, stres zmęczenie czy traumy z przeszłości. Każda z tych sytuacji jest inna, każda wymaga innego potraktowania. Tylko co to kogo obchodzi, skoro można zarobić na jednym środku i obiecać natychmiastową poprawę.

Będąc uczciwym… Kto za tym stoi?

Tak zwana Big Pharma daje wiele naprawdę bardzo wiele pretekstów do tego, żeby ją krytykować. Natomiast chcąc być uczciwym, chcę wspomnieć o dwóch rzeczach (moim zdaniem niezwykle istotnych).

Po pierwsze, prawdziwe duże firmy farmaceutyczne dosyć rzadko produkują suplementy diety. Tym zajmują się firmy, które tak naprawdę z farmacją nie mają kompletnie nic wspólnego i chcą tylko na siłę słowo farmacja czy farmaceutyki wsadzić do nazwy, żeby zyskać powagę i rozgłos. To jest pierwsza sprawa więc mówiąc o suplementach diety najczęściej nie mówimy rzeczywiście o dużych firmach farmaceutycznych.

I druga sprawa, niezwykle istotna. Nie ma żadnych wątpliwości, iż gdyby nie firmy farmaceutyczne nie bylibyśmy w stanie wyleczyć wielu chorób, na które jeszcze nasi dziadkowie czy pradziadkowie po prostu umierali. Do tego, żeby badać nowe lekarstwa, żeby pomagać wielu ludziom na świecie, potrzeba ogromnych pieniędzy. I absolutnie nie usprawiedliwia to niektórych nagannych praktyk firm farmaceutycznych. Ale też mówiąc o firmach farmaceutycznych chcę o tym wspomnieć, iż dzięki nim żyjemy dłużej i znacznie rzadziej chorujemy.

Nie zmienia to oczywiście faktu, iż te grzechy sektora farmaceutycznego są ewidentne. To pod wpływem łapówek i miliardowych kontraktów reklamowych zmienia się np. definicje chorób, wymyśla się nowe, a w zasadzie wynajduje się je w zachowaniach czasem nietypowych, a na pewno nie patologicznych. Zachowania czy zmiany fizjologiczne definiuje się jako odstający od normy i na wszystko jest tabletka. Zaburzenia związane z obżarstwem i brakiem apetytu, z atakami złości i apatię. Łobuzerskim charakterem i raczej niechęcią do zabaw ruchowych. Dzisiaj wszystko to traktuje się jako chorobę i, tak jak wspomniałem, na wszystko jest tabletka. Oczywiście jeżeli wierzyć reklamom to tabletka w stu procentach skuteczna. Jak to dobrze, prawda?

Idź do oryginalnego materiału