Mruczek zaginął – pomóżcie w poszukiwaniach ulubieńca!

15 godzin temu

**Mruczek zaginął**
Kasiu, jesteś w domu? Marek wpadł do mieszkania i zamarł, gdy zobaczył żonę w przedpokoju. Siedziała na podłodze i głośno szlochała. Nic nie zrozumiałem, co się stało. Płakałaś tak, iż nie dało się rozpoznać słów. A telefon, na złość, rozładował się. Co się dzieje, Kasiu? Wyglądasz, jakbyś widziała ducha.
Mruczek zniknął ledwie wyszeptała Kasia. Nie ma go w domu.
Jak to zniknął?! zdziwił się Marek. Gdzie mógł się podziać? Może gdzieś się schował?
Nie. Twoja siostra Wika Powiedziała, iż przypadkiem wybiegł na klatkę, gdy wychodziła z Michaśkiem na spacer. Ale ty rozumiesz, Marku, nasz Mruczek Nigdy by sam nie uciekł. Po co mu ulica, skoro tam ledwo przeżył? Myślę, iż ona go specjalnie wypuściła
Co?! Marek zaciął pięści. Gdzie ona jest teraz? Gdzie Wika?
Chyba poszła do sklepu Nie wiem. Szukałam Mruczka cały czas, ale nigdzie go nie ma. Nikt go nie widział. Jak to możliwe, Marku? Czy naprawdę ktoś może być tak podły? Wyrzucić bezbronne stworzenie na ulicę. Zimą. Jak można?
Człowiek nie. Ale Wika Wika może. Tym bardziej, iż już kiedyś coś takiego zrobiła. Nie martw się, dziś jej tu więcej nie będzie.
***
Miesiąc temu
Marek szedł w stronę przystanku, gdy nagle zauważył coś szarego pod warstwą śniegu.
Najpierw myślał, iż to kamień. Ale kamień był dziwny drżał jak stara lodówka.
To przykuło jego uwagę. Nigdy nie widział, żeby kamienie trzęsły się z zimna.
Zszedł z drogi, podszedł bliżej i dopiero wtedy zobaczył małego szarego kotka.
No proszę mruknął, drapiąc się po głowie. Co ty tu robisz, malutki?
To pytanie było retoryczne. Każdy wiedział, co robią porzucone zwierzęta na ulicy. Walczyły o przetrwanie. Ten kotek też tylko próbował przeżyć.
Nie miauczał, nie wołał pomocy. Po prostu leżał i drżał.
Wyglądało na to, iż pogodził się z losem. Marek delikatnie podniósł go, strzepnął śnieg z jego futra i gwałtownie schował pod kurtkę. Wbiegł do nadjeżdżającego tramwaju.
W drodze do domu przypomniał sobie, iż Kasia od dawna marzyła o takim kocie szarym w pręgi. A tu los sam go podrzucił.
Kasiu, mam dla ciebie prezent powiedział wesoło, wchodząc do mieszkania.
Och, ostatnio mnie rozpieszczasz uśmiechnęła się żona. To kolczyki, to nowy telefon, o którym marzyłam, a teraz bilety do kina. Co tym razem? Wycieczka w góry?
Lepiej! zaśmiał się Marek i wyjął kotka spod kurtki. Znalazłem go na ulicy. Chyba chciałaś właśnie takiego?
Boże westchnęła Kasia. Jest zupełnie zmarznięty, biedaczek. Dawaj go tutaj, ogrzeję go. A ty się przebierz i idź do kuchni. Obiad gotowy.
Tak pojawił się Mruczek. Długo się zastanawiali nad imieniem, ale w końcu wybrali to klasyczne.
Myślę, iż Mruczek pasuje mu

Idź do oryginalnego materiału