Część siódma
W stadzie tego meksykańskiego pasterza było trzy tysiące owiec. Nie jest łatwo dla kogokolwiek przeliczyć trzy tysiące owiec. ale pasterz używał prostego pomysłu. W przeciętnym stadzie jedna owca na sto jest czarna. jeżeli wiele owiec zginie, to tam prawie zawsze czarna jest między nimi. Wobec tego pasterz liczy swoje trzydzieści czarnych owiec każdego dnia i ma z grubsza wyobrażenie o liczebności całego stada. Jack zabijał jedną lub dwie za każdym razem. Ostatnią owcą, którą zabił była czarna owca. Tak więc, gdy pasterz doliczył się dwudziestu dziewięciu czarnych owiec wiedział, iż stracił już około sto owiec. Wiedział, iż w okolicy był pożeracz owiec i iż jedyną rzeczą, którą miał do zrobienia to ruszyć się. Tak też uczynił i znalazł kanion z skalnymi ścianami po trzech stronach. To miejsce zdawało się być dobrym miejscem dla owiec. Zatrzymał się tutaj wraz ze swoim stadem, wzniecił ogień i czując się całkiem bezpiecznie zasnął. Warczenie psów zbudziło go. Skoczył na równe nogi i ujrzał olbrzymiego niedźwiedzia stojącego na swych tylnych łapach, wysokiego na jakieś trzydzieści stóp. Pies oddalił się w strachu. Pedro, pasterz był tak przestraszony, iż padł twarzą do ziemi i próbował się modlić. Nie wierzył w to co widział, a widział nie niedźwiedzia wysokiego na trzydzieści stóp ale wysokiego na siedem stóp, niedaleko od ogniska i rzucającego czarny cień wysoki na trzydzieści stóp, na gładką skałę znajdującą się za nim. Gdy Pedro spojrzał w górę, olbrzymi niedźwiedź oddalił się. Wiele owiec popędziło na zewnątrz kanionu, w ciemną noc, a za nimi biegł niedźwiedź.
O wschodzie słońca zostawił swego psa wraz z owcami, które ocalały i ruszył szukać zaginionych owiec. Znalazł je w innym kanionie. Stały wysoko na skałach i nie mógł sprowadzić ich z tych skał czy opuścić kanionu. Jedna czy dwie ruszyły naprzód ale zaraz odskoczyły z powrotem w lęku przed czymś leżącym na ziemi. Pedro zbadał grunt i ujrzał – jak później opowiadał pozostałym pasterzom – ślady olbrzymiego grizli, który pożarł czterdzieści do pięćdziesięciu owiec na jeden posiłek. Wobec tego wszystkiego powrócił gwałtownie do stada. Musi opuścić ten region! Ale było teraz późno, a owce były zmęczone. Rozpalił dwa wielkie ogniska u wejścia do kanionu i zrobił sobie leże do spania piętnaście stóp nad ziemią, pośród drzew. Wtedy załadował ostrożnie swoją broń i poszedł spać.





