Moje więzi z dziadkiem z dalekiego miejsca.

3 dni temu

Moja mama pochodzi z Lublina, dokładniej z małej wioski pod Kraśnikiem. Zawsze byłem bardzo blisko z dziadkiem, ojcem mamy. Od dziecka zabierał mnie ze sobą wszędzie, choćby do pracy. Uwielbiałem słuchać, jak opowiada historie ze swojego życia, pełne przygód i tajemnic.

Pewnego razu zapytałem go, czy widział kiedyś krasnoludki. Odpowiedział, iż nie, ale spotkał czarownice i choćby strzygi. Nie wiedziałem, co to strzyga, więc poprosiłem o wyjaśnienie. Powiedział mi, iż to istoty zdolne przemieniać się w zwierzęta, a choćby latać.

Po odejściu z wojska pracował jako stróż na polu kukurydzy pod Kraśnikiem. Pilnował plonów, by nikt ich nie ukradł. Pewnej nocy, gdy wyszedł na patrol około dziewiątej, od razu poczuł, iż coś jest nie tak. Powietrze było lodowate, a pełnia księżyca rzucała dziwne, niesamowite światło.

Jak zwykle obszedł pole i koło północy usiadł na swojej ławce. Zmęczenie go pokonywało, ale nagle poczuł dreszcze, jakby coś niewidzialnego się zbliżało. Wtem usłyszał kroki wśród kukurydzy – ktoś chodził po polu. Chwycił swój karabin. Był żołnierzem, więc umiał się bronić, a w tamtych czasach każdy dbał o siebie sam.

Wyrzucił broń przed siebie i krzyknął: „Kto tam?!”. W odpowiedzi usłyszał tylko śmiech. Śmiech przemieszczał się między rzędami, coraz bliżej. Zebrał się w sobie i wszedł między rośliny, gotowy do strzału. Nagle zobaczył świnię biegnącą przez pole. Pomyślał, iż to zwykłe zwierzę, więc ruszył za nią. Gdy już miał ją złapać, świnia stanęła na dwóch nogach i dalej uciekała. Dziadek zastygł w bezruchu, nie wierząc własnym oczom.

Wymierzył, ale zanim pociągnął za spust, zwierzęciu wyrosły skrzydła i ze śmiechem wzbiło się w powietrze. Strach go sparaliżował. Karabin wypadł mu z rąk, uderzając go w stopy. Ból otrzeźwił go. Przeżegnał się, złapał broń i uciekł do domu, wciąż w szoku.

Mówił mi, iż wcześniej tylko słyszał o strzygach, ale nigdy nie sądził, iż spotka jedną z nich. choćby teraz, gdy o tym opowiada, włos jeży mu się na głowie. A ja wierzę w każde jego słowo – bo gdy to wspomina, patrzy gdzieś daleko, jakby znów tam był.

Idź do oryginalnego materiału