Co powiedziałeś? Zofia zamarła, czując wewnętrzny chłód. Marek stał przy drzwiach, mocno ściskając pęk kluczy. Jego zwykle ożywiona twarz zastygła w masce irytacji.
Nie mogę tak dalej żyć powtórzył tonem pozbawionym emocji. Ani ja, ani mama. Spakuj dzieci i wyjedźcie do Starej Wsi. Dom babci jeszcze stoi, dach jest cały. Jakoś sobie poradzicie.
Zofia patrzyła na niego jak na obcego. Dziesięć lat wspólnego życia, troje dzieci i taki wyrok. Zapomniana wieś, gdzie zostało kilka domów, bez sklepów i porządnych dróg.
Dlaczego zaczęła, ale przerwał jej.
Bo jestem zmęczony Marek odwrócił wzrok. Ciągłymi pretensjami, narzekaniem, tym, iż siedzisz w domu z dziećmi. Mama ma rację: stałaś się kwoką. Nie poznaję kobiety, którą kiedyś poślubiłem.
Łzy napłynęły do gardła, ale Zofia je powstrzymała. Za ścianą spały dzieci Hania i Jasiek, a najstarszy, Kacper, pewnie wszystko słyszał.
Gdzie znajdę pracę? Z czego będziemy żyć? jej głos ledwo był słyszalny. Marek rzucił kopertę na stół.
To pieniądze na początek. I dokumenty domu od dawna jest na twoje nazwisko. jeżeli jesteś taka niezależna, teraz to udowodnij.
Odwrócił się i, nie mówiąc ani słowa, wyszedł z pokoju. Chwilę później zatrzasnęły się drzwi wejściowe.
Zofia powoli opadła na krzesło. W głowie wirowało jej jedno absurdalne wspomnienie: Upiekłam jego ulubione szarlotki. Na śniadanie.
Dom powitał ich stęchłym chłodem. Zofia weszła, trzymając na rękach śpiącą Hanię, i poczuła, jak ściska jej się serce. Tu spędziła dzieciństwo wakacje u babci, zapach świeżego chleba, zioła na strychu, jabłka w piwnicy. Teraz był tylko kurz, pajęczyny i smak opuszczenia.
Kacper, poważny jak na swój wiek, wszedł do środka i otworzył okiennice. Przez brudne szyby przebiły się promienie kwietniowego słońca, oświetlając unoszące się w powietrzu pyłki.
Tu jest zimno poskarżył się Jasiek, obejmując się ramionami.
Wkrótce napalimy w piecu, będzie cieplej Zofia starała się mówić pewnie. Kacper, pomożesz mamie?
Chłopak skinął głową, nie patrząc na nią. Był cichy od chwili, gdy usłyszał ostatnią rozmowę rodziców.
Na szczęście stary piec był sprawny. Gdy płomienie ogarnęły brzozowe polana, a pokój wypełnił się ciepłem, Zofia poczuła lekkie odprężenie.
Mamo, zostaniemy tu długo? zapytał Jasiek, oglądając stare fotografie na ścianie.
Nie wiem, kochanie odpowiedziała szczerze. Najpierw się zadomowimy, potem zdecydujemy.
Pierwszą noc spędzili wszyscy razem w szerokim łóżku babci. Dzieci gwałtownie zasnęły, zmęczone przeprowadzką. A Zofia leżała w ciemności, wpatrując się w sufit, zastanawiając się, co ją tu przywiodło.
Rankiem, uwolniwszy się z objęć śpiących dzieci, wyszła na podwórko. Działka zarosła chwastami. Jabłonie, niegdyś owocujące obficie, stały pokrzywione, z połamanymi gałęziami. Stara stodoła się przechylała, a studnia była pokryta mchem.
Zofia objęła wzrokiem swoje nowe królestwo i, ku swojemu zaskoczeniu, zaśmiała się gorzko, desperacko. Oto jej spuścizna. Jej nowy początek.
Pierwsze dni na wsi przypominały koszmar. Każdego ranka budziła się z nadzieją, iż znajdzie się w mieszkaniu, usłyszy odgłos ekspresu do kawy i głos Marka.
Mamo, kiedy tata po nas przyjedzie? pytała Hania, przyzwyczajona do niedzielnych spacerów z ojcem.
Wkrótce, kochanie odpowiadała Zofia, nie wiedząc, jak wytłumaczyć to, czego sama nie rozumiała.
Telefon milczał. Marek ignorował jej telefony. Raz przyszła krótka wiadomość: Masz wszystko, czego potrzebujecie. Daj mi czas.
Czas. Na co liczył? Że zrozumie, jak źle bez rodziny? A może, iż całkiem ich wymaże z pamięci?
Pod koniec pierwszego tygodnia stało się jasne, iż pieniądze pozostawione przez Marka nie wystarczą na długo. Piec wymagał naprawy, dach przeciekał, a jedzenie trzeba było kupować. Najgorsze jednak było to, iż we wsi po prostu nie było pracy.
Może wrócicie do miasta? zaproponowała jedna z nielicznych sąsiadek, pani Wanda.
Zofia pokręciła głową: Nie ma dokąd wrócić. Ale tutaj przynajmniej mamy dach nad głową.
Tego dnia postanowiła oczyścić ogród. Ziemia, zaniedbana przez lata, zarosła chwastami, ale Zofia pamiętała, jak hojne były niegdyś grządki babci.
Kacper, pomożesz? zwróciła się do najstarszego.
Chłopak tylko skinął głową, wciąż milczący i zdystansowany.
Pracowali razem, wyrywając korzenie chwastów i rozbijając twarde bryły ziemi. Dłonie, przyzwyczajone do lekkich prac domowych i klawiatury komputera, gwałtownie pokryły się odciskami. Wieczorem bolał ją kręgosłup, a ramiona miał jak zdrętwiałe. Ale udało się oczyścić tylko mały kawałek ziemi.
Mamo Kacper niespodziewanie przerwał milczenie. Po co to robimy?
Żeby posadzić warzywa: ziemniaki, marchew, pomidory zaczęła wyjaśniać.
Nie, chodzi mi o coś innego przerwał. Dlaczego w ogóle tu jesteśmy? Dlaczego nie wracamy do domu? Co się stało między tobą a tatą?
Zofia wyprostowała się, ocierając pot z czoła. Jak wytłumaczyć dziecku prawdę? Przyznać, iż ojciec ich porzucił? Powiedzieć o dawnych urazach matki Marka, która zawsze uważała ją za niegodną syna? A może wyznać, iż ma inną kobietę?
Potrzebujemy czasu, żeby to wszystko przemyśleć odpowiedziała ostrożnie. Czasem dorośli muszą być osobno, żeby zrozumieć
czy się jeszcze kochają dokończył za nią Kacper. W jego głosie było tyle dorosłej goryczy, iż Zofii ścisnęło się serce. To przez tę panią? Tę, która była na naszej imprezie?
Zofia zamarła. Kinga

1 miesiąc temu
![Mieszkańcy alarmują: Nowy pociąg w parku Kolejowym zniszczony [ZDJĘCIA]](https://cowkrakowie.pl/wp-content/uploads/2025/12/pociag-1.jpg)





