Co ty powiedziałeś? Zoska zamarła, czując wewnętrzny chłód. Stanisław stał przy drzwiach, mocno ściskając pęk kluczy. Jego zwykle ożywiona twarz zamieniła się w maskę irytacji.
Nie mogę już tak żyć powtórzył bez emocji. Ani ja, ani mama. Spakuj dzieci i wyprowadźcie się do Starej Wsi. Dom babci jeszcze stoi, dach cały. Jakoś sobie poradzicie.
Zoska patrzyła na niego jak na obcego. Dziesięć lat wspólnego życia, troje dzieci i taki wyrok. Wymierająca wieś, gdzie zostało kilka domów, bez sklepów, a choćby porządnych dróg.
Dlaczego zaczęła, ale przerwał.
Bo jestem zmęczony Stanisław odwrócił wzrok. Ciągłymi wyrzutami, narzekaniem, tym, iż siedzisz w domu z dziećmi. Mama ma rację stałaś się kwoką. Nie poznaję kobiety, którą poślubiłem.
Łzy zaschły jej w gardle, ale Zoska je powstrzymała. Dzieci spały za ścianą Marysia i Wojtek, a najstarszy, Kuba, pewnie wszystko słyszał.
Gdzie znajdę pracę? Z czego będziemy żyć? jej głos był ledwo słyszalny. Stanisław rzucił kopertę na stół.
Masz trochę pieniędzy na początek. I dokumenty domu od dawna jest na ciebie. jeżeli jesteś taka niezależna, to teraz to udowodnij.
Odwrócił się i, nie mówiąc słowa, wyszedł. Po chwili zatrzasnęły się drzwi wejściowe.
Zoska powoli osunęła się na krzesło. W głowie kołatała jej się jedna myśl: Upiekłam jego ulubione szarlotki. Na śniadanie.
Dom przywitał ich stęchlizną i chłodem. Zoska weszła, trzymając na rękach śpiącą Marysię, i poczuła, jak ściska jej się serce. Tu spędzała dzieciństwo wakacje u babci, zapach świeżego chleba, zioła na strychu, jabłka w piwnicy. Teraz tylko kurz, pajęczyny i zapach zapomnienia.
Kuba, poważny jak na swój wiek, wszedł do środka i otworzył okiennice. Przez brudne szyby przebijały się promienie kwietniowego słońca, oświetlając wirujące pyłki.
Tu zimno poskarżył się Wojtek, obejmując się ramionami.
Rozpalimy w piecu, będzie cieplej Zoska starała się brzmieć pewnie. Kuba, pomożesz?
Chłopak skinął głową, nie patrząc na nią. Milczał od chwili, gdy usłyszał rozmowę rodziców.
Na szczęście stary piec działał. Gdy płomienie ogarnęły drewno, a w izbie zrobiło się ciepło, Zoska odetchnęła z ulgą.
Mamo, zostaniemy tu długo? zapytał Wojtek, oglądając zdjęcia na ścianie.
Nie wiem, kochanie odpowiedziała szczerze. Najpierw się urządzimy, potem zobaczymy.
Pierwszą noc spędzili razem w szerokim łóżku babci. Dzieci gwałtownie zasnęły, zmęczone podróżą. A Zoska leżała w ciemności, wpatrzona w sufit, zastanawiając się, jak doszło do tego, iż tu trafiła.
Rano, uwolniwszy się z objęć śpiących dzieci, wyszła na podwórko. Działka zarosła chwastami. Jabłonie, które niegdyś rodziły owoce, stały teraz pokrzywione, z połamanymi gałęziami. Stara stodoła się przechylała, a studnia porosła mchem.
Zoska objęła wzrokiem swój nowy świat i nagle roześmiała się gorzko. Oto jej spadek. Jej nowy początek.
Pierwsze dni we wsi przypominały koszmar. Każdego ranka budziła się z nadzieją, iż jest w mieszkaniu, iż usłyszy odgłos ekspresu do kawy i głos Stanisława.
Mamo, kiedy tata po nas przyjedzie? pytała Marysia, przyzwyczajona do niedzielnych spacerów z ojcem.
Wkrótce, kochanie odpowiadała Zoska, nie wiedząc, jak wytłumaczyć to, czego sama nie rozumiała.
Telefon milczał. Stanisław ignorował jej telefony. Raz przyszła krótka wiadomość: Masz wszystko, czego potrzebujecie. Daj mi czas.
Czas. Na co liczył? Że zrozumie, jak źle bez nich? A może, iż całkiem o nich zapomni?
Pod koniec pierwszego tygodnia stało się jasne, iż zostawione przez niego pieniądze gwałtownie się skończą. Piec wymagał naprawy, dach przeciekał, a jedzenie trzeba było kupować. Najgorsze jednak było to, iż we wsi po prostu nie było pracy.
Może wrócicie do miasta? zaproponowała jedna z sąsiadek, Jadwiga Nowak.
Zoska pokręciła głową: Nie ma dokąd wracać. Ale tu przynajmniej mamy dach nad głową.
Tego dnia postanowiła oczyścić ogród. Ziemia, zaniedbana od lat, była pełna chwastów, ale Zoska pamiętała, jak hojne były niegdyś grządki babci.
Kuba, pomożesz? zwróciła się do starszego syna.
Chłopak tylko skinął głową, wciąż milczący i zdystansowany.
Pracowali razem, wyrywając korzenie chwastów i przekopując zbitą ziemię. Dłonie, przyzwyczajone do lekkich domowych prac i klawiatury, gwałtownie pokryły się odciskami. Wieczorem plecy bolały, a ramiona miała ścierpnięte. A udało się oczyścić tylko mały kawałek.
Mamo Kuba niespodziewanie przerwał milczenie. Po co to robimy?
Żeby posadzić warzywa: ziemniaki, marchew, pomidory zaczęła wyjaśniać.
Nie, chodzi mi o coś innego przerwał. Dlaczego w ogóle tu jesteśmy? Dlaczego nie wracamy do domu? Co się stało między wami a tatą?
Zoska wyprostowała się, ocierając pot z czoła. Jak wytłumaczyć dziecku prawdę? Przyznać, iż ojciec ich zostawił? Opowiedzieć o urazach jego matki, która zawsze uważała, iż nie jest godna syna? A może powiedzieć, iż ma inną kobietę?
Potrzebujemy czasu, żeby to wszystko przemyśleć odpowiedziała ostrożnie. Czasem dorośli muszą być osobno, żeby zrozumieć
Że czy się jeszcze kochają dokończył Kuba. W jego głosie była gorycz, która ścisnęła jej serce. To przez tę panią? Tę, która była na naszej imprezie?
Zoska zamarła. Katarzyna wysoka, elegancka, koleżanka Stanisława. Tylko współpracownica mówił, gdy pytała o późne powroty.
Może przyznała szczerze. Ale pamiętaj: tata was kocha