Mój Mąż Wyrzucił Mnie z Trójką Dzieci do Zapomnianej Wioski, a Tydzień Później Odkryłam Tam Coś, Co Na Zawsze Zmieniło Moje Życie

polregion.pl 5 dni temu

Co powiedziałeś? Zamarła Anna, czując w środku chłód. Staś stał przy drzwiach, zaciskając w dłoni pęk kluczy. Jego zwykle ożywiona twarz zamieniła się w maskę irytacji.

Nie mogę już tak żyć powtórzył bez emocji. Ani ja, ani mama. Spakuj dzieci i przeprowadźcie się do Starej Woli. Dom babci jeszcze stoi, dach się trzyma. Jakoś sobie poradzicie.

Anna patrzyła na niego jak na obcego. Dziesięć lat wspólnego życia, troje dzieci i taki wyrok. Wymierająca wieś, gdzie zostało kilka domów, bez sklepów, a choćby porządnych dróg.

Dlaczego zaczęła, ale przerwał.

Bo mam dość Staś odwrócił wzrok. Ciągłych pretensji, narzekania, tego, iż siedzisz w domu z dziećmi. Mama ma rację stałaś się kwoką. Nie poznaję kobiety, którą kiedyś poślubiłem.

Łzy stanęły jej w gardle, ale Anna je powstrzymała. Za ścianą spały dzieci Zosia i Jaś, a najstarszy, Kuba, pewnie wszystko słyszał.

Gdzie znajdę pracę? Z czego będziemy żyć? jej głos był ledwo słyszalny. Staś rzucił na stół kopertę.

Trochę pieniędzy na początek. I dokumenty domu od dawna jest na twoje nazwisko. jeżeli jesteś taka niezależna, to teraz to udowodnij.

Odwrócił się i, nie mówiąc już nic, wyszedł. Po chwili zatrzasnęły się drzwi wejściowe.

Anna powoli usiadła na krześle. W głowie wirowała jej jedna absurdalna myśl: Upiekłam jego ulubione szarlotki. Na śniadanie.

Dom przywitał ich stęchłym chłodem. Anna weszła, niosąc na rękach śpiącą Zosię, i poczuła, jak ściska się jej serce. Tu spędziła dzieciństwo wakacje u babci, zapach świeżego chleba, zioła na strychu, jabłka w piwnicy. Teraz tylko kurz, pajęczyny i smak zapomnienia.

Kuba, poważny jak na swój wiek, wszedł do środka i otworzył okiennice. Przez brudne szyby przebiły się promienie kwietniowego słońca, oświetlając unoszące się w powietrzu pyłki.

Zimno tu poskarżył się Jaś, obejmując się ramionami.
Rozpalimy w piecu, zaraz będzie cieplej Anna starała się brzmieć pewnie. Kuba, pomożesz mamie? Chłopak skinął głową, nie patrząc na nią. Milczał od tej rozmowy rodziców.

Na szczęście stary piec był sprawny. Gdy płomienie objęły drewno, a w izbie zrobiło się ciepło, Anna odetchnęła z ulgą.

Mamo, zostaniemy tu długo? spytał Jaś, oglądając stare zdjęcia na ścianie.
Nie wiem, kochanie odpowiedziała szczerze. Najpierw się urządzimy, potem zdecydujemy.

Pierwszą noc spędzili wszyscy razem w szerokim łóżku babci. Dzieci zasnęły szybko, zmęczone przeprowadzką. Anna leżała w ciemności, wpatrzona w sufit, zastanawiając się, jak doszło do tego, iż tu trafiła.

Rano, wyswobodziwszy się z uścisków śpiących dzieci, wyszła na podwórze. Działka była zachwaszczona. Jabłonie, niegdyś rodzące obfite plony, stały pokręcone, z połamanymi gałęziami. Stara stodoła się przechylała, a studnia porośnięta była mchem.

Anna objęła wzrokiem swój nowy świat i nagle, ku własnemu zaskoczeniu, zaśmiała się gorzko. Oto jej dziedzictwo. Nowy początek.

Pierwsze dni we wsi przypominały koszmar. Każdego ranka budziła się z nadzieją, iż usłyszy szum ekspresu do kawy i głos Stasia.

Mamo, kiedy tata po nas przyjedzie? pytała Zosia, przyzwyczajona do niedzielnych spacerów z ojcem.
Niedługo, kochanie odpowiadała Anna, nie wiedząc, jak wytłumaczyć to, czego sama nie rozumiała.

Telefon milczał. Staś ignorował jej telefony. Raz przyszła krótka wiadomość: Macie wszystko, czego wam trzeba. Dajcie mi czas.

Czas. Na co liczył? Że zrozumie, jak źle jest bez rodziny? A może wręcz przeciwnie iż całkiem o nich zapomni?

Pod koniec pierwszego tygodnia okazało się, iż pieniądze od Stasia długo nie wystarczą. Piec wymagał naprawy, dach przeciekał, a jedzenie trzeba było kupować. Najgorsze jednak było to, iż we wsi po prostu nie było pracy.

Może wrócicie do miasta? zaproponowała pani Jadwiga, jedna z nielicznych sąsiadek w Starej Woli. Anna pokręciła głową: Nie ma dokąd wracać. Ale tu przynajmniej mamy dach nad głową.

Tego dnia postanowiła oczyścić ogród. Ziemia, zaniedbana od lat, porośnięta była chwastami, ale Anna pamiętała, jak hojne były niegdyś grządki babci.

Kuba, pomożesz? zwróciła się do najstarszego. Chłopak tylko skinął głową, przez cały czas milczący i zdystansowany.

Pracowali razem, wyrywając korzenie chwastów i rozbijając twarde bryły ziemi. Dłonie, przyzwyczajone do lekkich prac domowych i klawiatury, gwałtownie pokryły się odciskami. Wieczorem bolał ją kręgosłup, a ramiona miał

Idź do oryginalnego materiału