Z relacji serwisu WP wynika, iż problem mieszkańców gminy Osielsko rozpoczął się jeszcze w 2022 roku. Wtedy po raz pierwszy zauważyli, iż w pobliżu ich domów żyje "stado dzikich krów niewiadomego pochodzenia". Choć zwykle widywano je w pobliżu lasów oraz łąk, zwierzęta wielokrotnie zbliżały się do budynków zamieszkiwanych przez ludzi, ich ogrodów, pól uprawnych oraz ruchliwych dróg. W efekcie dochodziło do nieprzyjemnych konfrontacji, które skutkowały dużymi stratami - niekiedy dla obydwu ze stron.
REKLAMA
Zobacz wideo Rolnik spod Bydgoszczy codziennie włącza krowom radio
Dzikie krowy zmieniły ich życie w koszmar. Najpierw chcieli je odstrzelić
Krowy grasujące w pobliżu gminy Osielsko nie miały kolczyków, więc nikt nie był w stanie dotrzeć do ich właściciela. Zwierzęta wybrały wolność, jednak z czasem stawały się coraz większym problemem dla lokalnych mieszkańców. Ich obecność skutkowała głównie kolizjami drogowymi oraz niszczeniem upraw.
Gdybym miał je porównać do jakichś zwierząt, miały cechy wilków i lisów: były bardzo czujne, nie dawały się podejść, uciekały, gdy tylko orientowały się, iż zostały zauważone. Żyły na dużym obszarze, skumulowanie ich w jednym miejscu było bardzo trudne. Siały niepokój - to zwierzęta dzikie, choć gospodarskie
- wyjaśnił Sławomir Stachewicz, radny gminy Osielsko, cytowany przez Bydgoszcz Radio Eska. Problem narastał, dlatego samorządowcy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Pierwotnie mieli w planach odstrzelić krowy, jednak nie otrzymali odpowiedniego pozwolenia. W związku z tym postanowiono, iż dzikie zwierzęta będzie czekać przeprowadzka. Zostały odłowione i przewiezione do azylu pod Poznaniem, co miało pochłonąć około 67,5 tysiąca złotych. Dzięki temu jednak koszmar mieszkańców zakończył się raz na zawsze - a przynajmniej taką mają nadzieję.
Obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańców spoczywa na gminie, więc to my musieliśmy się tym zająć. (...) Wreszcie udało się nam szczęśliwie zakończyć tę sprawę. Krowy zostały odłowione i to koniec tej koszmarnej historii
- stwierdził wójt Janusz Jedliński, cytowany przez Wirtualną Polskę.
Dzikie krowy pod Bydgoszczą. Gmina musiała sama się ich pozbyć
Choć odłowienie dzikich krów wiązało się z potężnym wydatkiem, gmina nie miała wyjścia.
Zobacz też: Inwazja nietoperzy na krakowskim osiedlu zaskoczyła mieszkańców. "Zbieram nietoperze jak pokemony"
Były kolizje drogowe z udziałem tych zwierząt. Samorząd ponosił comiesięczne koszty związane ze stratami rolników z terenu gminy
- dodaje Sławomir Stachewicz. Stado liczyło łącznie siedmiu osobników i wszystkie udało się przed transportem uśpić. Niestety pieniędzy wydanych na całą procedurę prawdopodobnie nie uda się odzyskać, ponieważ większość zwierząt nie posiadała kolczyków z danymi i numerem właściciela. Znaleziono wyłącznie jedną zawieszkę, jednak napisy były nieczytelne. W związku z tym na ten moment zwierzęta przejdą niezbędną kwarantannę, a później trafią do azylu w Wielkopolsce. Gminie natomiast pozostaje wierzyć, iż w przyszłości uda się pociągnąć do odpowiedzialności hodowcę tych zwierząt.
Dziękuje my, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.