Metamorfoza, jaka zachodzi w koniach podczas procesu rehabilitacji, zawsze zależy od nich.
To, jak przebiega, ile wsparcia i czasu jest potrzebne, powinno być co najmniej równe temu, jak długo trwało doprowadzenie konia do stanu, w jakim do nas trafił.
„People change when they are hurt enough that they have to,
learn enough that they want to,
receive enough that they are able to.” – John Maxwell
Cytując te słowa, konie trafiające do nas często doświadczyły już wystarczająco wielu bodźców, które wywołały pierwszą z tych zmian – musiały zmienić swoje podejście do koni, ludzi, życia, bo ich głowy
i ciała były zmuszone do obrony.
Będąc u nas, muszą nauczyć się wystarczająco dużo, by zrozumieć i chcieć wdrożyć w życie nowe podejście, lub otrzymać na tyle dużo wsparcia, by w ogóle być w stanie o tym pomyśleć.
Gdy mówimy o rehabilitacji, chciałabym, byście mieli przed oczami proces, którego kluczową cechą jest zmienność. Płynność, elastyczność, umiejętność dostrzegania zmian w nas i otoczeniu oraz aktualizowania się do nich.
Każdy koń, który trafia do nas, przechodzi przemianę – kolejną, bo wcześniej przeszedł już tę, która sprawiła, iż tu trafił. Najczęściej była to zmiana wymuszona bólem lub dyskomfortem.
Zraniony na tyle mocno, iż musiał zacząć o siebie walczyć. To właśnie te ewolucje następują najszybciej – bo negatywne odczucia pielęgnujemy w sobie najłatwiej, co tylko je potęguje.
Kiedy czujemy, iż już nie dajemy rady, często wpadamy w panikę. Reagujemy instynktownie, kierujemy się emocjami, a nie logicznym myśleniem.
To, co logiczne, przestaje do nas docierać, bo liczy się tylko jedno – jak najszybsze znalezienie się
w bezpiecznym miejscu, bez względu na to, jak tam dotrzemy.
Pierwszy etap budowania relacji to budowanie zaufania.
Tego nie da się wymusić – na zaufanie trzeba zasłużyć.
W przypadku koni, które do nas trafiają, często zdobywam je, pokazując, iż jestem gotowa przyjąć wszystkie emocje, do których zmusiły je wcześniejsze doświadczenia z ludźmi.
Dopiero wtedy czują, iż mogą być sobą. Nie muszą ukrywać swoich emocji, nie muszą ubierać ich w „ładne” reakcje – mogą je wyrażać dokładnie tak, jak je czują. Po raz pierwszy od dawna to nie ja, jako człowiek, jestem najważniejsza – to one, jako konie, mają pierwszeństwo.
To moment, w którym przestają czuć, iż muszą uciekać.
To moment, w którym stajecie się ich bezpiecznym miejscem.
Zaczynają słuchać. Zaczynają zwracać uwagę na to, co myślicie.
W sytuacjach, które wcześniej odbierały im kontrolę nad sobą, zaczynają panikować trochę mniej,
a myśleć trochę więcej.
Zaczynają się uczyć, poznawać, być interesujące zamiast przerażone.
To wtedy zachodzi ta najpiękniejsza przemiana…
Ale tylko wtedy, gdy zrozumieją wystarczająco dużo, by chcieć się zmienić,
lub otrzymają dokładnie tyle wsparcia, ile potrzebują, by były do tego zdolne.
Spieszmy się powoli

Łączę różne szkoły jeździectwa w swojej pracy z końmi, ponieważ żadna ze znanych nam metod nie została stworzona przez konie. Nie ma więc możliwości żeby znajomość jednej szkoły mogła być odpowiednia dla wszystkich z koni, które spotykam na swojej drodze.

Post napisała dla Was Klaudia.

Metamorfozy koni w trakcie rehabilitacji

Proces rehabilitacji koni

Bridge to Awareness – Weronika Kicińska

Cordeo Attitude – Weronika Kicińska
Panelu EDU